5-na-5: Podsumowanie sezonu – ocena trenerów i generalnych menedżerów

Grzegorz Kowalczyk 5-na-5 Strona Główna 1

Sezon zasadniczy kończy się, więc pora na podsumowania. W najbliższym czasie będziemy dzielić się z Wami naszymi spostrzeżeniami dotyczącymi zawodników, zespołów, trenerów i osób zarządzających klubami. Na pierwszy ogień idą ci ostatni.

1. Najgorszy GM:

Marta Kiszko: Stawiam na Scotta Perry’ego, bo pomimo Mitchella Robinsona, nie zapowiada się, aby w New York Knicks coś się zmieniło. Cała sytuacja z Porzingisem tylko potęguje to wrażenie, bo jak brać na poważnie drużynę, dla której lider nie chce grać?

Rafał Polkowski: Od zawsze było wiadomo, że LeBron potrzebuje wokół siebie strzelców za trzy. Odstąpienie Randle’a i Lopeza, a sprowadzenie Beasleya czy McGee to czysta głupota. Dlatego „nagroda” dla najgorszego GM wędruje to Roba Pelinki i jego Magicznego kolegi. Afera z transferem Davisa i chęci puszczenia za nim pół składu będzie za nimi ciągnęła jeszcze długo.

Maciej Jaguszewski: Rob Pelinka – sezon rozczarowań w Lakers mimo posiadania LeBrona – żeby coś takiego stworzyć, trzeba było się naprawdę postarać 😉

Dawid Dornowski: Chyba przy tym pytaniu będziemy zgodni co do wyboru – Ryan McDonough. Tak miała wyglądać odpowiedź na to pytanie, ale Ryan dotrwał w zespole Słońc tylko do października. W związku z powyższym koszykarską malinę w kategorii menedżerskiej otrzymuje Rob Pelinka. Zamiast gwiazd do drużyny trafiły nierzucający starsi Panowie (aż dziw, że Melo się nie załapał), a atmosfera w szatni była strasznie gęsta.

Grzegorz Kowalczyk: Ogromny bałagan panuje w Phoenix, gdzie wygląda na to, że nie ma pomysłu na drużynę. Podobnie w Knicks, gdzie liczą tylko na Ziona w drafcie i dwie gwiazdy za maksa w przyszłym roku. Oprócz tego brak sensownego planu na naprawę sytuacji. Jednak mój wybór pada na Roba Pelinkę. Ściągnął LeBrona, miał dość zdolną młodzież i zamiast dodać wartościowych zadaniowców ściągnął takich, którzy nie pasują do układanki. James potrzebuje strzelców wokół siebie, a nie kilku dodatkowych klepaczy. Afera z popsuciem drużyny absurdalnymi podchodami po Davisa przechyliła szalę zwycięstwa na jego stronę.

2. Najlepszy GM:

Marta: Elton Brand bez dwóch zdań. Sixers byli w lekkim dołku, a on paroma ruchami takimi, jak pozyskanie Tobiasa Harrisa i wsparcia ławki rezerwowych w postaci Mike’a Scotta, Jonathona Simmonsa, czy Jamesa Ennisa sprawił, że znów zespół liczy się w walce o najwyższe cele. Poszedł all in. Sixers mają wygrywać tu i teraz.

Rafał: Nie mam tutaj żadnego faworyta! Można uznać, że Masai Ujiri się wyróżnił ściągnięciem Leonarda do zespołu. Ale przyznam mu tę statuetkę dopiero wtedy, kiedy Leonard podpisze przedłużenie w to lato.

Maciej: Sean Marks – w krótkim czasie Nets z pośmiewiska ligi bez własnych wyborów drafcie stało się drużyną walczącą o play-offy z przyszłością godną pozazdroszczenia.

Dawid: Michael Winger. Spytacie się kto to? Ok, nagroda bardziej powinna powędrować do duetu GM Clippers Michaela Wingera oraz jego doradcy Jerry’ego Westa. Za umiejętne kierowanie zespołem, przygotowując zespół na transferowe lato potrafili stworzyć trenerowi ciekawy zespół złożony z walecznych graczy.

Grzegorz: Stawiam na GM’a Clippers Michaela Wingera. Zapowiadało się, że po kilku latach prób awansu do finałów z Paulem, Griffinem, Jordanem i Redickiem pora na wielką rewolucję. Cała czwórka poszła w świat i wszyscy spodziewali się upadku drużyny z LA. Wielu pukało się w głowę po podpisaniu kontraktu z Griffinem i wymianie go za Harrisa. Winger dokonał w ciągu roku dwóch sporych przebudów i teraz ma drużynę gotową na powrót do czołówki. W przyszłym roku mają miejsce w salary na dwa grube kontrakty, mają zdolnych młodych pierwszoroczniaków, Williamsa i Harrella na przystępnych kontraktach. Brawo.

3. Trener, który wyciągnął najwięcej:

Marta: Przychodzi mi do głowy kilka nazwisk. Po pierwsze Terry Stotts, ponieważ to, co robi z Portland stawia go w roli cichego kandydata do COTY, choć wiadomo, że to się nie wydarzy w tym sezonie tak, jak nie miało miejsca w poprzednim. Kenny Atkinson, bo poukładał zespół złożony z niedoświadczonych graczy z dużym potencjałem. Miał pomysł, jak zaktywizować D’Angelo Russella, co poskutkowało miejscem w Meczu Gwiazd. Dwane Casey, bo wszyscy myśleli, że Blake Griffin się skończył, a Detroit Pistons znów będą o mały włos od playoffów. Nate McMillan, bo znów utarł nosa wszystkim niedowiarkom i pomimo nieobecności lidera Indiana Pacers walczą o przewagę parkietu w fazie postsezonowej.

Rafał: Kandydatów mam kilku. Nate McMillan – bez Oladipo potrafił dobrze poukładać zespół, który ciągle walczy o przewagę parkietu w pierwszej rundzie. Doc Rivers – po oddaniu Harrisa, który był ich najlepszym zawodnikiem, wszyscy myśleli, że będą tankować i będą chcieli utrzymać swój pick (chroniony w TOP 14) oraz Dave Joerger – znalazł w Foxie zawodnika, na którym mógł polegać, widać, że zespoły bez swoich picków, które nie koniecznie mają super mocny skład, jak są dobrze prowadzone, mogę powalczyć o naprawdę dużo. Trochę szkoda mi Sacramento.

Maciej: Nate McMillan – po kontuzji Victora Oladipo wydawało się, że Pacers zdecydowanie spadną poza czołową czwórkę, a jednak nie – walczą o przewagę parkietu z Celtics i nawet bez tej przewagi będą nieprzyjemnym rywalem w 1.rundzie. Brawa dla trenera, który wyciągnął z tego składu tak wiele.

Dawid: Dave Joerger. Z przyjemnością patrzyło się na młodzież z Sacramento, która czerpała olbrzymią radość z gry. Nie posiadając weteranów na ławce to Dave musiał być mentorem dla tych młokosów. Wyróżnienie Gregg Popovich.

Grzegorz: Kilku trenerów zwróciło moją uwagę – stary dobry Pop, Malone z Denver, McMillan, Joeger czy Stotts. Ale to Doc Rivers wyciągnął maksa drużyny i mimo dwukrotnej przebudowy w tym roku. Potrafił zmaksymalizować potencjał zawodników i dostosować taktykę do posiadanego składu. Zamiast dalekiego miejsca na Zachodzie mają szansę na 50 zwycięstw.

4. Trener, który nie wykorzystał potencjału składu:

Marta: Odpowiedź jest oczywista, bo to Luke Walton nie wykorzystał potencjału swojego składu. Jeśli masz LeBrona Jamesa w drużynie, po prostu musisz awansować. Walton wielokrotnie eksperymentował z rotacją, podejmował bardzo złe decyzje, które kończyły się przegranymi meczami.

Rafał: Raczej nie będę oryginalny. Brad Stevens. W poprzednim sezonie, kiedy dwóch podstawowych zawodników wypadło przez kontuzje, to i tak Boston walczył z LeBronem i finale konferencji. Teraz w pełnym składem oczekiwaliśmy pogromu na wschodzie i pewnego kandydata do finałów NBA. W sezonie regularnym nie potwierdzili, że są contenderem. Przyczyn jest wiele, a jedną z nich na pewno jest niepoukładanie gry w odpowiedni sposób przez Brada Stevensa.

Maciej: Brad Stevens – na papierze przed sezonem Celtics wydawali się głównym faworytem do wygrania Wschodu, a może skończą bez przewagi parkietu w całych play-offach… tego nie spodziewało się wielu szczególnie widząc geniusz trenerski Stevensa w poprzednich latach. Są momenty, gdy ich gra wygląda świetnie, ale także chwile, gdy przeciętnie – może w play-offach uda się ustabilizować dobrą formę?

Dawid: Brad Stevens. Uwielbiam jego analityczne i bardzo profesjonalne podejście do pracy. Jednak ewidentnie nie poradził sobie z potencjałem, walka o 4-5 miejsce w Konferencji Zachodniej to o wiele za nisko na ich możliwości.

Grzegorz: Trener, który rewelacyjnie poradził sobie rok temu z osłabionym składem – Brad Stevens. Zamiast spodziewanej walki o prymat na Wschodzie pozostała walka o 4. lokatę. Mimo powrotu do zdrowia Irvinga i Haywarda zespół nie tylko nie jest mocniejszy, ale wygląda na słabszy. Mam wrażenie, że Kyrie rozwala ten zespół od środka, a Stevens sobie z tym nie radzi.

5. Coach of the Year

Marta: Mike Budenholzer. Wiedzieliśmy, że Giannis jest potworem, ale Bud wykorzystał jego potencjał na maksa. Z zespołu pt. „pierwsza runda max” zrobił drużynę, która przynajmniej powinna znaleźć się w Finale Konferencji.

Rafał: Mike Malone – w tamtym sezonie nie udało się dostać do playoffów, przesądził o tym zacięty, ostatni mecz Denver w sezonie regularnym. W tym sezonie, przy takim samym składzie, bez wzmocnień ciągle mają szanse na pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej! Potrafią bronić co było ich bolączką. Ten zespół nie tylko wygrywa ale też fajnie się go ogląda.

Maciej: Mike Budenholzer – pierwszy sezon w Bucks, którzy w zeszłym roku zajęli 7. miejsce po sezonie regularnym i jak za dotknięciem magicznej różdżki mamy najlepszą ekipę ligi. Trener Bucks prowadzi zespół do 60 wygranych w sezonie oraz do pierwszej wygranej play-offowej serii od dawna…

Dawid: Mike Budenholzer – trener najlepszej drużyny w lidze. Za poukładanie wszystkich klocków na swoje miejsca, nie dość, że zagospodarował idealnie Giannisa to jeszcze nauczył ekipę w Milwaukee bronić. Najbardziej ciekawi mnie jak poradzą sobie w playoffach.

Grzegorz: Mike Budenholzer. Bez rewolucyjnych zmian w składzie dokonał rewolucji w grze. Bucks mają najlepszą obronę w lidze (w zeszłym roku 17. pozycja) i 4. atak. Zmienił pomysł na atak i otworzył drużynę na rzuty za 3. Z szarego końca ligi w oddanych i trafionych rzutach za 3 awansowali na drugie w obu kategoriach. Skuteczność w rzutach jest identyczna, ale zmiana stylu pozwoliła na odblokowanie przestrzeni podkoszowej dla Giannisa. Szczególnie dzięki Splash Mountain Lopezowi, który wyciąga centrów przeciwnika na obwód. Piłka ładnie krąży między zawodnikami i przyjemnie ogląda się grę Bucks. Jeżeli zdrowie dopisze, to mogą nieźle namieszać w playoffach.

Komentarze

  1. ad.1. Tu nagroda musi powędrować do Ryana McDonougha i czarnej dziury, którą pozostawił (a w niej „tymczasowi” James Jones i Trevor Bukstein). Ja rozumiem, że wytrzymał tylko do 9 dnia sezonu zasadniczego. Ale za całe off-season i poprzednie 5 lat – jemu „ta nagroda po prostu się należy” 😉 Nie to żebym zachwycał się Pelinką. Ale jakby nie patrzeć ten gość ściągnął dwie gwiazdy LeBrona i JaVela’a McGee 😉 A że reszta transferów nie zagrała (co trafnie rozpracowaliście), a i młodzi dostali lekcję nt. businessowej lojalności. Tyle, że to nie on sam (czy z Magiciem) za gęsty klimat w szatni odpowiada – skądinąd wiadomo, że w szatniach LBJa zazwyczaj jest gęsto i to nie przesądza o wynikach. No i w sumie na te działania trzeba popatrzeć w szerszym kontekście transferów w kolejnym off-season i ostatecznej sumy którą zapłacą za A.Davisa. To żeby jeszcze tylko liczbami się podeprzeć: PHX już 60 porażek (w zeszłym roku 61), a jeszcze 5 spotkań do końca, a dodam, że mieli numer 1 draftu i 1 wybór w 2 dziesiątce. LAL – 35-42, czyli wciąż o 2 mniej zwycięstw niż rok wcześniej, co jest rozczarowaniem, ale wciąż z szansą na poprawę, no i draftowali w połowie trzeciej dziesiątki.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *