Fast Break: Marc Gasol musi odejść, Orlando wróciło na ziemię

Paweł Mocek Fast Break Felietony Strona Główna 1

Dwie wygrane w ostatnich 21 spotkaniach, zwolniony świetny i szanowany przez zawodników trener, absencja Mike’a Conleya oraz Marc Gasol tłumaczący się od miesiąca w mediach, że wcale nie zamierza opuszczać tonącego statku. A może już nawet tonącego tankowca. Najlepiej opisali to chyba Marcin i Al w Kuflu i trzeba przyznać, że Grizodół wygląda coraz gorzej. Nie widać perspektyw na wielką poprawę, J.B. Bickerstaff nie okazał się też jak na razie cudotwórcą.

Mecz Memphis Grizzlies przeciwko Phoenix Suns był jednym z najtrudniejszych do obejrzenia do końca meczów w tym sezonie. Część z tego wynikała z faktu, że Suns grali 3 mecz w ciągu 4 dni, a Grizzlies byli w back-to-backu. W ostatnich 5 minutach meczu obie drużyny zdobyły łącznie 7 punktów, a w ostatnich 3 minutach zapunktował tylko Troy Daniels – i jego trójka okazała się game-winnerem. Grizzlies grali piach, ich jedyną zagrywką był pick-and-roll Tyreke’a Evansa z Markiem Gasolem, który do pewnego momentu otwierał im drogę do paint, ale potem zabrakło im ofensywnego talentu. Jak w jakichś 20 ostatnich meczach.

Nie ma już nawet tego trenera, który potrafił wyciągnąć z takich graczy jak Andrew Harrison, czy JaMychal Green 100% ich potencjału, dopasowując ich rolę do dobrze przemyślanej rotacji. Teraz nie ma już nawet śladu po tej najlepszej w pierwszych dwóch tygodniach sezonu ławce rezerwowych. Chandler Parsons znowu wygląda jak ten Parsons z poprzedniego sezonu, wielu graczy jest po prostu nieefektywnych, a przede wszystkim w tym zespole nie ma lidera.

Nie ma Tony’ego Allena, nie ma Zacha Randolpha, nie ma na parkiecie Mike’a Conleya. Marc Gasol może być rozumem tej drużyny, ale nie jest jej sercem. Sam jego język ciała, gdy któryś z jego kolegów popełnia błąd, czy nie podaje mu akurat piłki mówi sam za siebie. Gasol wygląda tak, jakby w Memphis był na siłę, a jego gra nie przekonuje do tego samego, o czym mówi w wywiadach. Nie jest już tym liderem defensywy co kiedyś – z nim na parkiecie w ostatnich 15 spotkaniach, Grizzlies tracą 110.8 punktu na 100 posiadań i ten wskaźnik jest minimalnie lepszy, gdy Hiszpan schodzi na ławkę rezerwowych.

Powoli można chyba mówić, że drugie z moich randomowych przedsezonowych typowań sprawdzi się, choć też nie do końca. Myślałem, że przez urazy Grizzlies zatankują końcówkę rozgrywek, tymczasem oni tankują już teraz. To jest ten czas, żeby rozejrzeć się za wymianą Gasola. Lepszej okazji może nie być, bo z czasem jego wartość będzie spadać. Patrząc jednak na działania front-office’u Memphis, nie liczyłbym tu na racjonalne działania. W najgorszym scenariuszu będzie to powolny spadek w ten Grizodół, z którego potem długo będą musieli się wygrzebywać.


Pamiętacie może kto po 5 meczach sezonu przewodził w Konferencji Wschodniej? U kogo upatrywano się All-Starów, kandydata do Coach of the Year, czy nawet Most Improved Player? Orlando Magic mają obecnie spore problemy kadrowe, bo nie mają do dyspozycji Aarona Gordona, Evana Fourniera, Jonathana Isaaca, czy Terrence’a Rossa, ale ich problemy zaczęły się jeszcze przed plagą kontuzji. Drużyna Franka Vogela z hukiem spadła prawie na samo dno tabeli i pokazuje oblicze, którego spodziewała się większość kibiców. Ba, jest chyba nawet jeszcze gorzej.

We wczorajszym spotkaniu u siebie przeciwko New Orleans Pelicans, Magic ani przez moment nie przejęli kontroli nad biegiem wydarzeń i momentami wyglądali na bezradnych. Z założenia, Orlando ma grać szybko i jeśli mają na to szanse, to rzeczywiście są w tym efektywni. Tacy gracze jak Jonathon Simmons, Elfrid Payton, czy kontuzjowani Gordon i Ross są wręcz stworzeni do atakowania obręczy po koźle w pierwszych sekundach ataku, czy nawet kontrataku. Problem w tym, że reszta przeciwników już rozgryzła proste założenia Magików i zmuszają ich coraz częściej do gry w ataku pozycyjnym.

Seria Magic jest podobna do tej Grizzlies – 3 wygrane w ostatnich 21 spotkaniach i obecnie 7 porażek z rzędu. To już drugi sezon Franka Vogela w klubie ze środkowej Florydy i drugi układa się źle, choć personel ma nieco lepszy niż przed rokiem. Gdyby działał poprzedni zarząd, mógłby być już nawet poza zespołem, ale nowy, bardziej obyty w lidze management wie, że nie ma po co teraz mieszać w tej drużynie, która i tak prawdopodobnie nie powalczyłaby o playoffy.

Orlando ma także 25. obronę w lidze, tracąc 107.6 punktu na 100 posiadań i trudno się dziwić, skoro dużo większą energię wkładają w ofensywę. Nie mają też w swoim składzie wybitnych obrońców, a solidni nie grają dużych minut (Biyombo, Afflalo), albo są kontuzjowani (Isaac). Nie wiem jednak, czy nawet powroty graczy po kontuzjach będą w stanie obrócić ten sezon Orlando. Teraz jednak – w odróżnieniu do poprzedniego roku – widać kilka elementów, na których warto budować przyszłość zespołu. Gordon, Simmons, czy wspomniany już Isaac są graczami, którzy powinni stanowić za 2 lata kluczowe elementy Magic i pytanie tylko – czy będą to już playoffowi Magic?

Komentarze

  1. Pingback:Zapowiedz dnia. Drugi dzień świąt. Pacers przyjeżdżają do Detroit. - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *