Fast Break: Mecz sezonu w Filadelfii, powrót Davisa nie pomógł Pelicans

Paweł Mocek Fast Break Felietony Strona Główna 1

New Orleans Pelicans chcieli wczoraj wygrać jak najmniejszym nakładem sił z Sacramento Kings i choć prowadzili jeszcze w czwartej kwarcie 10 punktami, to dali sobie wyrwać zwycięstwo po dogrywce. Trash-talkujący Zach Randolph wykorzystywał każdy błąd w obronie Pelikanów, których ostatnio było coraz więcej.

Pelikany wygrały 2 z ostatnich 7 spotkań i nie mogą tu za bardzo zrzucać winy na absencję Anthony’ego Davisa, bo w meczach z nim byli w tej serii 0-4 (bez niego 2-1). Wczoraj być może pomógłby trochę Rajon Rondo (odpoczywał), bo Pels na finiszu brakowało ruchu piłką i liczyli, że izolacje Cousinsa, czy Davisa wykorzystujące mismatche wystarczą do wygranej. A to przecież ball-movement jest znakiem firmowym Pelicans w tym sezonie – 63% trafionych rzutów jest asystowanych, co jest trzecim wynikiem w NBA.

Nie wiem też, gdzie podziała się defensywa obręczy we wczorajszym meczu, nawet przy obecności Davisa (grał na ograniczeniu minutowym, zdecydowanie nie był też jeszcze w 100% dyspozycji). W tym sezonie ich obrona nieco ucierpiała na szybszej, bardziej ofensywnej koszykówce, a w ostatnich 7 spotkaniach tracili aż 111.5 punktu na 100 posiadań.

Nie wyolbrzymiałbym na razie problemów Pelicans, ale przed nimi teraz seria trudnych meczów, rozpoczynając od spotkania w Houston, a kończąc na 4-meczowej serii wyjazdowej. Tegoroczny Zachód jest bardzo nieprzewidywalny – kopaliśmy już dołki pod Denver, Jazz, teraz problemy mieli Timberwolves, a wciąż wszyscy grają dobrze i utrzymują się w gronie playoffowych drużyn. Tak samo jak Pelicans, którzy jednak nie mieli jeszcze żadnego poważnego kryzysu.

Planem minimum dla Pels jest awans do playoffów, co wydatnie pomogłoby w zatrzymaniu DeMarcusa Cousinsa. W niektórych meczach widać, że zaangażowanie Boogiego w grę jest po prostu nieporównywanie większe niż innych. Widać gołym okiem, kto jest tam najbardziej spragniony zwycięstw i przede wszystkim udziału w fazie posezonowej, w której nie było mu jeszcze dane zagrać. Z jednej strony jest to plus, z drugiej – przydałaby się lepsza postawa innych graczy, którzy po dobrym początku rozgrywek ostatnio trochę spuścili z tonu.

Nowy Orlean ma w tym sezonie najładniej grającą drużynę od lat i przydałoby się, żeby tego nie spieprzyli, bo w przypadku odejścia Cousinsa sytuacja finansowa może uniemożliwić im zbudowanie drużyny playoffowej przez najbliższe kilka lat, co może zniechęcić do gry w Pelicans także Davisa. Jeden człowiek na pewno będzie zadowolony, bez względu na wszystko – Jrue Holiday.


Dziś nieco krócej, ale muszę dać parę słów do przedwczorajszego meczu nocy. Z 98 obejrzanych w tym sezonie spotkań Philadelphia 76ers – Los Angeles Lakers (odcinek drugi) jest gdzieś na topie meczów, które nawet znając wynik i mając za sobą pięć godzin snu i osiem godzin na uczelni oglądasz do samego końca z wypiekami na twarzy.

Tak jak polecałem do obejrzenia starcie Bucks – Pistons z czysto koszykarskich powodów, tu chodziło bardziej o pasję, zaangażowanie obu tych młodych drużyn. Chęć pokazania się w ogólnopaństwowej telewizji też nie zaszkodziła. Świetna była szczególnie druga połowa, z niesamowitym zakończeniem. Przed game-winnerem Brandona Ingrama obie drużyny do nieprzytomności zajeżdżały po jednej zagrywce – Sixers wrzucali piłkę do Joela Embiida do post, a Lakers używali pick-and-rolla z Juliusem Randlem. I prawie za każdym razem te akcje przynosiły punkty.

Richaun Holmes! A raczej RICHAUN HOLMES!

Ale nie tylko Holmes. Po stronie Jeziorowców Jordan Clarkson szczekający do Jerryda Baylessa, Lonzo Ball przechodzący from-zero-to-hero (cegła na 30 sekund przed końcem, by w ostatniej akcji penetracją zabrać wszystkich obrońców Sixers do paint odrzucając do otwartego Ingrama), czy flopujący Andrew Bogut. Po stronie Szóstek JoJo The Dream, najlepsza wersja Bobby’ego Covingtona i 21-letni Magic Johnson. W tym meczu było wszystko.

I ta akcja. Dwóch kandydatów do Shaqtin (najpierw zwróćcie uwagę na Brooka Lopeza, a zaraz potem na Kyle’a Kuzmę) i wykończenie Simmonsa.

Komentarze

  1. Nie wydaje mi sie, zeby Cousins pozostal w NO, nawet jesli wejda do playoffs. 7-8 miejsce w konferencji i sweep (max 1-4) z Rockets lub Gsw to chyba nie jego szczyt marzeń. Tym bardziej, ze kusic beda m.in Lakers, Okc, Nyk. Zobaczymy.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Zapowiedz spotkań. LeBron kontra Simmons, ale bez Embiida. Starcie obwodowych w Houston.
Dzisiaj 10 spotkań. Zapraszam na krótki opis tego co nas czeka. 1. Los Angeles Clippers ...