Fast Break: Stare demony Wizards wracają, czy nowi Clippers zaskoczą wszystkich?

Paweł Mocek Fast Break Strona Główna 0

Na tym słabym Wschodzie, Washington Wizards są zagrożeniem dla praktycznie każdej drużyny w sezonie regularnym. Nie zapominajmy jednak, jak rozpoczęły się dla nich rozgrywki 2016/17. Dobra gra starterów, słabi rezerwowi i pomimo świetnej gry Johna Walla nie potrafili wygrywać spotkań. To samo wróciło w playoffach, gdy już w serii z Atlantą Hawks pomimo dużo większej siły ognia musieli o prawie każde zwycięstwo walczyć do końca, a dwa mecze w Georgii wręcz przegrali. Na razie wyniki nie wskazują na podobne problemy, ale jeśli nie dojdzie do wzmocnień, w playoffach już w pierwszej rundzie mogą doznać swoistego deja vu.

2-0 po dwóch meczach, Offensive Rating na poziomie 112.9. Niska piątka Wizards (Kelly Oubre za kontuzjowanego Markieffa Morrisa) notuje Net Rating na poziomie +25.5. Nie ma obecnie bardziej zbilansowanego pomiędzy atakiem a obroną i gwarantującego wysoką jakość wyjściowego ustawienia w Konferencji Wschodniej. Problem zaczyna się, gdy Scott Brooks zaczyna wprowadzać swoich rezerwowych. I jak to Brooks, wystawia od razu wszystkich ławkowiczów naraz. Rezerwowa piątka Czarodziei w odróżnieniu do swoich kolegów z pierwszej piątki mają Net Rating na poziomie -47.5 (słownie: minus czterdzieści siedem i pół). Trudno się dziwić, jeśli najlepszą ofensywną opcją tego ustawienia jest uciekający po zasłonach Jodie Meeks.

Brooks popełnia dokładnie ten sam błąd, co w ubiegłym sezonie, nie wrzucając do tej piątki na początku drugiej kwarty Bradleya Beala. Bardzo fajnie wykorzystał to w meczu Wizards – Sixers Brett Brown, który w momencie gry line-upu Frazier-Meeks-Oubre-Scott-Mahinmi wystawił do gry… swoją regularną pierwszą piątkę. Sixers właśnie na początku drugiej i czwartej kwarty odrabiali straty poniesione we wcześniejszej fazie meczu, przez co doszło do wyrównanej końcówki. W niej Szóstkom zabrakło już doświadczenia, ale napędzili stracha kandydatom do pierwszej czwórki (trójki?, dwójki?) na Wschodzie.

Trzeba też przyznać, że ławka Wizards to dość ciekawe postaci. Meeks wygląda całkiem nieźle, jak na gracza, który w dwóch ostatnich sezonach rozegrał łącznie 39 spotkań. Mike Scott może być cichym x-factorem po obu stronach parkietu. Na nic się jednak to przyda, jeśli na boisku nie będzie z nimi lidera. Takim nie jest jeszcze Kelly Oubre, choć jego rozwój w grze na piłce jest czymś, na co będzie trzeba zwracać uwagę w trakcie rozgrywek. Będzie to konieczne, jeśli Brooks nie zmieni swoich rotacji – a pewnie nie zmieni, skoro jak na razie Czarodzieje wygrywają.

W tym sezonie regularnym ten problem Wizards może być nieco mniej widoczny właśnie w rezultatach spotkań, bo drużyny z Konferencji Wschodniej – generalizując – mają dość słabą głębię składu. Toronto, Charlotte, Detroit, Milwaukee czy nawet Boston bez Gordona Haywarda – wszystkie te zespoły aspirujące do playoffów nie mają zbyt rewelacyjnej ławki rezerwowych. Realnym problemem stanie się to już właśnie w trakcie fazy posezonowej, choć wtedy Brooks być może już zwiększy minuty duetu Wall-Beal i w ogóle pozostałych starterów. Zagadką jest postęp Otto Portera – jak na razie wydaje mi się trochę bardziej pewny siebie, szczególnie z piłką w rękach, ale zobaczymy jak długo to potrwa.

Do Wizards wracają demony sprzed roku i być może będzie potrzebny zabieg z poprzedniego sezonu – zatrudnienie zwolnionego przez inny zespół gracza zadaniowego, albo wymiana. Waszyngton nie chce walczyć o drugą rundę playoffów. Chcą tę rundę wreszcie przejść i przy problemach Bostonu, i niepewnym powrocie Jabariego Parkera do formy, mogą mieć na to największą szansę od czasu istnienia duetu Wall-Beal.


Kibice, którzy nienawidzą Chrisa Paula i nie oglądali przez to Clippers – nawróćcie się! Nie ma CP3, a Clippers są wciąż fun-to-watch. I przychodziła tylko jedna myśl – niech oni pozostaną zdrowi.

Właśnie taki był największy zarzut dotyczący letnich ruchów Doka Riversa (wtedy jeszcze prezydenta) i Jerry’ego Westa. Czy powinno się płacić tak dużo za graczy, którzy nie gwarantują co najmniej 60-70 meczów w sezonie?

Blake Griffin może być liderem drużyny w dzisiejszej NBA. Pozwala mu na to jego wszechstronność, jego swagger i ogromne możliwości ofensywne, dzięki którym jest zagrożeniem w każdym rejonie parkietu. Dlatego nie obawiałem się o to, że nie będzie umiał „przejąć” zespołu po Chrisie Paulu. Rivers wykorzystuje jego talent praktycznie do maksimum. Mnóstwo akcji Clippers szuka mismatchów, po których Griffin ustawia się w post i czeka na piłkę. Wówczas może zarówno sam zaatakować kosz, jak i czekać na podwojenie i odrzucić na obwód. Są pick-and-rolle z DeAndre Jordanem, są akcje face-up – zdrowy Griffin to top15 gracz ligi.

W pierwszej piątce Clippers wychodzili na pozycjach obwodowych Patrick Beverley oraz Milos Teodosić i trudno znaleźć tak dobrze uzupełniający się duet na pozycjach 1-2. Teodosić nie wyglądał jak rookie, bo tak naprawdę nim nie jest, tak jak przed paru laty Pablo Prigioni. Stary wyga mógł sprawić, że Lob City nie umrze śmiercią naturalną, a mogło być równie efektownie, co z Chrisem Paulem w składzie. Teraz przy kontuzji Serba, większą rolę jako playmaker będzie musiał wziąć na siebie Griffin i na pewno będą liczyć na jak najszybszy powrót Teodosicia. Jedno się nie zmieni – Beverley już w pierwszym spotkaniu przysporzył sobie wielu zwolenników, sprawiając by tzw. Big Baller poczuł, że ma do czynienia z kimś, kto ma Stalowe Balls.

Współpraca tych dwóch panów, Griffina i DeAndre Jordana po zaledwie kilku spotkaniach preseason i sezonu regularnego wyglądała bardzo dobrze, a może wyglądać nawet lepiej. Do tego Danilo Gallinari daje instant-offense, który Griffin schodzi na ławkę, mając dodatkowo do pomocy lepszą wersję Jamala Crawforda, a więc Lou Williamsa. Gdyby graczami numer od 7-9 w rotacji byli lepsi zawodnicy niż Austin Rivers, Wes Johnson i Willie Reed, wówczas Clippers mogliby być uznawani do pewniaków do playoffów.

Clippers trochę zniknęli z radaru w obliczu ataku po playoffy takich drużyn jak Denver, czy Nowy Orlean. To może im tylko pomóc, bo nie mają na sobie praktycznie żadnej presji. Kluczowe będzie zdrowie i póki nie będzie długich absencji Griffina czy Gallo, Clippers będą ciekawą drużyną do obserwowania i „czarnym koniem” Zachodu.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Zapowiedź spotkań – 23/10/2017
Tydzień rozpoczynamy ośmioma meczami. Zgodnie z zapowiedziami ze strony władz ligi kalendarz został skonstruowany bardziej ...