Fast Break: Trudny podział ról w Filadelfii, ławka będzie wreszcie atutem Heat?

Paweł Mocek Fast Break Felietony Strona Główna 0

Cały koszykarski świat czeka na zdrową Philadelphię 76ers. Bez wyjątku, każdy chciałby wreszcie zobaczyć w grze tercet Joel Embiid – Ben Simmons – Markelle Fultz. Kameruńczyk dopiero niedawno rozpoczął jednak ćwiczenia 5-na-5 z drużyną i wątpliwe, byśmy obejrzeli go w akcji jeszcze przed początkiem sezonu regularnego. Zostaje więc nam na razie duet Simmons – Fultz i już on pokazuje nam, jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość Philadelphii.

Simmons potwierdził, że to on w Philadelphii będzie głównym kandydatem do nagrody Rookie of the Year. I nie chodzi tu o to, że Fultz nie potrafił trafić nawet tych prostszych rzutów w pierwszym meczu przeciwko Memphis Grizzlies, a w drugim przeciwko Boston Celtics w ogóle nie grał. To Simmons będzie bardziej zwracał uwagę obserwatorów, bo to on będzie odpowiedzialny za napędzanie, rozpoczynanie, a czasem też kończenie akcji Sixers. Szczególnie w kontratakach.

Australijczyk nie zagrał jeszcze ani jednego oficjalnego meczu w barwach Sixers, a już przy wzroście i muskulaturze Giannisa Antetokounmpo równie dobrze kozłuje i atakuje w transition. Z Embiidem, czy bez, szybkie ataki będą bardzo ważną częścią ofensywy Bretta Browna, właśnie ze względu na Simmonsa, a także na Fultza. Niczym Russell Westbrook, Simmons zbiera piłkę w obronie, a 2 sekundy później jest już na wysokości linii środkowej i podejmuje decyzje, czy sam atakuje kosz, czy podaje zaraz do swojego kolegi.

W ten sposób Simmons chce także nieco zamaskować swoje problemy rzutowe. Nie zagłębiając się w statystyki postawiłbym, że w meczu z Grizzlies nie oddał żadnego rzutu z wyskoku. Na szczęście, Sixers zrobili dobrą robotę, by otoczyć Bena trzema, albo nawet czterema (Embiid) strzelcami, dzięki czemu nie będzie to aż tak widoczne. W dalszej części rozwoju, dodanie choćby rzutu z półdystansu będzie jednak dla Simmonsa konieczne.

Oglądając Sixers mimowolnie zaczynasz się zastanawiać, jaką właściwie rolę będzie tu miał Markelle Fultz. W idealnym świecie będzie dla Simmonsa kimś takim jak Kyrie Irving dla LeBrona Jamesa, czy James Harden dla Chrisa Paula. Drugim ball-handlerem, który ma być jednocześnie go-to-guyem oraz ma prowadzić grę gdy Simmons będzie odpoczywał. Na razie widać było, że gra bez piłki nieco go męczy, ale to był dopiero pierwszy mecz. Sixers będą mieli zagrywki przygotowane specjalnie pod niego i dostanie też kilka-kilkanaście minut w meczu „wolności”, gdy będzie  najlepszym graczem Philly po zejściu na ławkę Simmonsa.

Problem z podziałem ról może stać się jednak trochę większy, gdy do zdrowia wróci Joel Embiid. Kameruńczyk jest zdecydowanie najlepszym graczem Sixers i potrafi zdominować konkurencję po obu stronach parkietu. To on będzie tym go-to-guyem i partnerem Simmonsa w grze pick-and-roll i pick-and-pop. Ile wówczas zostanie dla Fultza? W Filadelfii może zacząć robić się ciasno, a nie zapominajmy że w kolejce po piłkę stoi jeszcze Dario Sarić.

Nie można jeszcze panikować, bo nie widzieliśmy jeszcze nawet Embiida na parkiecie razem z Fultzem i Simmonsem. Bogactwo talentu i możliwości jest w Philly czymś, co przyjmą z radością po tylu latach nijakości, nawet jeśli nie będzie w 100% wykorzystywany potencjał każdego z graczy. Nie wyjdzie to rzecz jasna na zdrowie samym zawodnikom, których rozwój zostanie trochę opóźniony. Najbardziej zagrożony jest tu właśnie Fultz.


Na nowo swój zespół próbuje poukładać także Erik Spoelstra. Pat Riley podjął decyzję, że chce budować Miami Heat na podstawie zespołu z ubiegłego sezonu i ma nadzieję, że pozwoli to na spokojny awans do playoffów przez parę następnych lat. 

Do rotacji trener Spoelstra dostał w tym roku trzech nowych graczy – Kelly’ego Olynyka, Bama Adebayo oraz powracającego po kontuzji Justise’a Winslowa. Z tych trzech panów tylko Adebayo nie może być pewny swojej roli back-upu Hassana Whiteside’a. Te minuty dostaje bowiem na razie… Olynyk, dający drużynie lepszy spacing oraz nieco bardziej rozwinięty arsenał ofensywny.

Zaskoczeniem w pierwszej piątce Spoelstry jest za to James Johnson, który praktycznie cały poprzedni sezon był kluczową częścią ławki rezerwowych. Teraz Spo wystawia 30-latka w wyjściowym ustawieniu, z którym był niezwykle efektywny w drugiej połowie poprzedniego sezonu. Rolę Johnsona w drugim unicie ma przejąć właśnie Winslow, który choć wciąż nie dodał rzutu, to bardzo dobrze czuje się wyprowadzając piłkę z własnej połowy, szczególnie w transition. Może to nieco przyspieszyć grę Heat, co nie było atutem Miami w poprzednim sezonie.

Przy nieco leniwym Dionie Waitersie i regenerującym się po EuroBaskecie Goranie Dragiciu to właśnie ławka Miami jest na razie ich atutem i może nim być także w trakcie rozgrywek. Zespoły teoretycznie lepsze od Miami, takie jak Milwaukee, Washington czy Toronto mają w tym roku węższe składy niż przed rokiem i szczególnie w przypadku kontuzji mogą mieć problemy z rotacją. Taki sam atut jak Miami mieli w ręku Charlotte Hornets, ale ich urazy nie omijają już teraz (Nicolas Batum i Michael Carter-Williams na razie grać nie będą).

Najlepsze wrażenie w Heat sprawia jak na razie Josh Richardson, który może być przymierzany w pewnym momencie sezonu do pierwszej piątki w miejsce Diona Waitersa. Poprawił grę na koźle, a przede wszystkim wciąż jest pracusiem w defensywie, łatającym luki po błędach kolegów i zatrzymującym rywali w transition. Po atakowanej stronie parkietu w swojej roli dobrze czuje się także Tyler Johnson, dla którego ze względu na wysoki kontrakt w kolejnych dwóch latach, może to być ostatnie kilka miesięcy w Miami.

Za wcześnie, by ogłaszać Heat czarnym koniem Wschodu, ale jeśli miałbym stawiać na jeden zespół spoza „wielkiej” piątki, to padłoby właśnie na Miami. Nie ma co jednak liczyć na w pełni optymistyczny scenariusz, bo statystycznie wypada, że z trzech podpisanych, wysokich kontraktów, co najmniej jeden okaże się niewypałem. Tutaj kandydatem do tego jest mimo wszystko Waiters, który po zdobyciu satysfakcjonujących go pieniędzy może spocząć na laurach.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Labs Raport: Gordon poprowadził Magic do zwycięstwa
Tylko jedno spotkanie rozegrano ubiegłej nocy i nie mieliśmy wielkich fajerwerków, choć spotkanie rozstrzygało się ...