Labs Raport: Chef Curry obudził się i ugotował Rockets na miękko, +41 Warriors

Paweł Mocek Strona Główna Wyniki 1

Przez całą serię Houston Rockets próbowali atakować Stephena Curry’ego w swoich izolacjach. Miarka przebrała się w drugiej połowie meczu numer trzy. Dwukrotny MVP postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i w pojedynkę przesądził o blow-oucie w trzeciej i czwartej kwarcie, pomagając swojej drużynie w ponownym objęciu prowadzenia w Finałach Konferencji Zachodniej.

Pierwsze kilka minut spotkania było czystym szaleństwem – obie drużyny biegały w pół-kontratakach, trafiały trudne rzuty i miały problemy z defensywą. Gdy chaos się skończył, zaczęła się rysować przewaga Warriors. Zakończyli kwartę runem 9-0, spowodowanym dużo lepszą niż w Game 2 obroną, która ponownie zmuszała Rockets do oddawania trudnych rzutów i strat – jak w Game 1.

Problemem Rockets była także nieskuteczność Jamesa Hardena i Chrisa Paula, którzy grali izolacje przeciwko wysokim Warriors – Kevonowi Looneyowi oraz pojawiającemu się po raz pierwszy w tej serii Jordanowi Bellowi – i Stephenowi Curry’emu, nie potrafiąc wypracować sobie lub swoim kolegom dobrego rzutu. W grze Rockets trzymała ich defensywa – Warriors również zmuszeni do izolacji i trudnych rzutów, choć robili też swoje w transition – oraz niemoc strzelecka Curry’ego i Duranta (razem 2/12 za 3 w dwóch pierwszych kwartach), przez co przegrywali do przerwy tylko 11 oczkami.

Warriors uderzyli pierwsi w trzeciej kwarcie, ale Rockets pozbierali się i szybko odpowiedzieli na ich wczesny run dobrymi posiadaniami w ataku, gdzie dobrze współpracowali Harden i Clint Capela. Potem jednak swoją niemoc przełamał Curry. Najpierw korzystał z otwartej drogi do kosza w kontratakach, a potem zaczął rzucać trafiać swoje trójki, brać każdego swojego obrońcę po koźle i praktycznie w pojedynkę rozbił Rakiety. Zdobył 18 punktów w swoje 9 minut gry w trzeciej odsłonie, a Warriors powiększyli w niej swoje prowadzenie do 21 oczek. Mogło być większe, ale Paul zaczął trafiać swoje rzuty i nieco zatamował krwawienie.

Rozbici Rockets kompletnie nie mogli się pozbierać i czwarta kwarta była już tylko formalnością. Kolejne złe posiadania Hardena i Paula prowadziły do kontrataków Warriors, a Steph bawił się ze swoimi ofiarami. Blow-out.

Curry zdobył 35 punktów, trafiając 13 z 23 rzutów z gry (5/12 za 3 punkty). Durant dodał 25 punktów, Draymond Green miał 10 punktów, 17 zbiórek i 6 asyst, a Klay Thompson zdobył 13 oczek. Warriors trafiali 52.2% swoich rzutów, wygrali walkę na tablicach (48-41) i popełnili zaledwie 8 strat. Mieli także 28 punktów po stratach Rockets, 23 punkty po kontratakach i 56 punktów w pomalowanym.

Harden miał 20 punktów, 9 asyst i 5 zbiórek, a Paul zaliczył 13 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty, trafiając tylko 5 z 16 rzutów z gry. Capela dodał 13 punktów i 8 zbiórek, ale jedynym pozostałym graczem Rockets z 10+ punktami był Eric Gordon, który trafił 4 z 13 rzutów i zdobył 11 oczek. Rakiety popełniły 20 strat i trafiały tylko 40% z gry.

Houston Rockets @ Golden State Warriors, 85-126
stan rywalizacji: 2-1 dla Warriors

Komentarze

  1. Pierwsza połowa kluczowa dla porażki Houston. Bardzo rzadko się zdarza żeby gracze GSW tak pudłowali (zwłaszcza za 3), a kiedy nadszedł taki mecz, Rockets nie wykorzystali okazji i marnowali wiele pewnych sytuacji podkoszowych, to musiało się zemścić. Szkoda, rywalizacja byłaby ciekawsza.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Zapowiedź: Czy Cavs wyrównają stan rywalizacji?
Przed nami jedno z najważniejszych spotkań w tej serii. Jest to zarówno ogromna szansa dla ...