Long-distance Shot: Rollercoaster kariery Tobiasa Harrisa

Maciej Jaguszewski Felietony Long distance shot Strona Główna 0

W NBA są gracze, którzy w jednym zespole spędzą wiele lat, jednak nie każdy ma to szczęście, by trafić do właściwej drużyny i występować długo w barwach jednej ekipy. Często krytykuje się graczy, którzy podejmują decyzje, by odejść z danej organizacji i spełniać swoje marzenia, jak choćby LeBron James czy Kevin Durant. Z drugiej strony rzadko wini się drużyny, że są nielojalne wobec swoich zawodników, a mają ten sam powód, co gracze odchodzący czy żądający wymiany – chcą jak najlepiej dla siebie.

Są momenty, w którym gracze NBA mogą czuć się jak worek ziemniaków. Dobitny przykład to podczas tego okienka droga Nika Stauskasa i Wade’a Baldwina, którzy zostali wymienieni trzykrotnie w ciągu 5 dni (Portland -> Cleveland -> Houston -> Indiana), a następnie zwolnieni. Nie dotyczy to tylko graczy z końca ławki, którzy grają niewiele, ale także podstawowych graczy rotacji. Brak lojalności drużyn NBA po raz kolejny w tym okienku transferowym odczuł Tobias Harris i właśnie o nim oraz jego karierze przypominającej rollercoaster w dzisiejszym tekście.

Tobias Harris został wybrany przez Charlotte Bobcats z numerem 19 w drafcie 2011. Bobcats jednak nie wiązali z nim nadziei i od razu został wymieniony do Milwaukee Bucks. 19-letni wówczas skrzydłowy trafił do drużyny, która miała aspiracje na awans do play-offów i była prowadzona przez duet obwodowych Brandon Jennings-Monta Ellis. Z powodu walki o jak najlepsze wyniki (play-offy, do których jednak Bucks nie weszli) oraz wielu innych bardziej doświadczonych skrzydłowych w zespole, młody gracz nie dostawał wielu szans na grę. Zagrał w 41 z 66 spotkań lock-outowego sezonu średnio po 11 minut głównie, gdy wynik spotkań był już rozstrzygnięty.

Mimo wszystko, choć sytuacja wygląda na frustrującą dla młodego gracza, Harris nigdy nie narzekał na sztab trenerski, że daje mu zbyt mało minut. Wiedział, że potrzebuje jeszcze czasu, żeby poprawić swoją grę i zobaczyć w swoim debiutanckim roku, jak funkcjonuje NBA.

Po 1,5 roku w Bucks skrzydłowy został oddany do Orlando Magic, którzy widzieli w nim gracza, mogącego się rozwinąć i stanowić przyszłość drużyny. Nie były to puste słowa – już końcówka sezonu 2012/13 pokazała, że skrzydłowy ma potencjał i przy większym czasie gry (36 minut na mecz) wykręcał świetne 17 oczek, 8,5 zbiórki, 2 asysty i blok na mecz.

Wydawało się, że Harris może zostać liderem Magic, jednak nie do końca tak się stało. Orlando wybrało w drafcie Victora Oladipo i rola skrzydłowego się trochę zmniejszyła. Przez kolejne 2 lata w Magic wciąż pokazywał łatwość do zdobywania punktów, jednak oprócz tego nie było widać wielkiego progresu. Harris w ówczesnej NBA był zawodnikiem pomiędzy niskim a silnym skrzydłowym, co sprawiało problemy w obronie – silni skrzydłowi byli od niego silniejsi fizycznie, natomiast niscy skrzydłowi byli szybsi i mogli go mijać. Ponadto selekcja rzutów skrzydłowego nie była najlepsza – wybierał często trudniejsze rzuty z półdystansu, a jego rzut zza łuku nie był pewny. Taki styl gry i niezbyt dobra obrona sprawiały, że niektórzy nazywali go „Melo dla ubogich”, co aktualnie, po poznaniu dalszych losów obu graczy, brzmi śmiesznie.

Mimo tych wad, Orlando podpisało z Harrisem kontrakt warty 64 miliony płatne w ciągu 4 lat, który obowiązuje do końca tego sezonu. W momencie podpisywanie kontraktu wielu uważało, że Magic przepłacili gracza, który już nie poprawiał swojej gry i nie wydawał się nadawać na pierwszoplanową opcję w zespole NBA…

W kolejnym sezonie Orlando znów weszło w stan przeciętności. Brak znaczącego progresu Harrisa skłonił ich pół roku po podpisaniu kontraktu do wymiany skrzydłowego do Detroit Pistons w zamian za spadające kontrakty Jenningsa i Ilyasovy. Powodem transferu Tobiasa było również to, że Magic mieli kolejnego młodego skrzydłowego i to w dodatku na debiutanckiej umowie, Aarona Gordona. Liczyli, że Gordon się rozwinie, dlatego wymiana pomogła znaleźć więcej czasu gry dla młodego gracza.

Co ciekawe zarówno w Bucks, jak i w Magic trenerem w sezonie, w którym Harris został wymieniony był Scott Skiles. Mogło się wydawać, że jest jakiś konflikt między graczem a trenerem, jednak skrzydłowy negował takie plotki i przyznał, że miał dobrą relację ze Skilesem, który nauczył go wiele.

W Detroit Tobias dostał niezłe warunki do gry i pokazał się z dobrej strony. Stał się jednym z najbardziej skutecznych graczy na półdystansie, a trener Van Gundy lepiej korzystał z jego zalet zamiast martwić się wadami. Poprawienie skuteczności i właściwe wykorzystywanie Harrisa w ataku, często w akcjach catch-and-shoot sprawiły, że wyglądał naprawdę dobrze. Ponadto w barwach Detroit po raz pierwszy zagrał mecze play-offowe, jednak zaledwie 4, po porażce z Cavs 0-4.

Harrisowi bardzo podobało się w Detroit, przydawał się zespołowi, jednak nie był gotowy, by przejąć rolę lidera drużyny. Był jednak świetny w swojej roli dobrze punktującego i nie był już takim złym obrońcą. To sprawiło, że miał też niezłą wartość transferową i po 2 latach od pozyskania Tobiasa, Pistons wymienili go, by pozyskać lidera, gracza, na którym można oprzeć atak drużyny – Blake’a Griffina.

Znowu zatem mimo, że skrzydłowy spisywał się naprawdę solidnie i organizacja nie mogła na niego narzekać, to nie był w planach drużyny, która chciała pozyskać lepszego gracza. Harris skończył sezon 17/18 w LA Clippers i wpasował się dobrze w nową drużynę (średnio 19 oczek na mecz). Jednak mimo dodatniego bilansu (42-40) drużyna z LA skończyła sezon na 10. pozycji na Zachodzie.

Przed sezonem 2018/19 Harris dostał propozycję przedłużenia kontraktu o kolejne 4 lata, w ciągu których zarobiłby 80 milionów, jednak odrzucił taką opcję. Jak widać, skrzydłowy wierzy w swoje umiejętności i w tym sezonie pokazał, że wciąż się rozwija, więc prawdopodobnie dostanie wyższy kontrakt latem. W końcu ma 26 lat, dopiero wchodzi w najlepszy czas w karierze i może być jeszcze lepszy.

Harris w tym sezonie zagrał dla Clippers w 55 starciach i notował 21 oczek, 8 zbiórek i 3 asysty na świetnych skutecznościach – 50% FG, 44% 3PTS, 88% FT będąc często pierwszą, a przynajmniej drugą opcją w ataku drużyny zajmującej 8. miejsce na mocnym Zachodzie. Skrzydłowy został wybrany najlepszym graczem listopada na Zachodzie i był bliski dostania się do Meczu Gwiazd. Zapewne gdyby grał na Wschodzie, to z taką grą byśmy go zobaczyli w Charlotte w nadchodzący weekend.

Mimo to Clippers w swoich długofalowych planach nie widzieli skrzydłowego, któremu kończy się kontrakt. Zamiast pozwolić mu odejść za darmo latem, wymienili go w trakcie Trade Deadline dostając za niego assety (picki i Landry’ego Shameta) szykując się i tak na lato 2019 i podpisanie topowych wolnych agentów. Warto jeszcze zwrócić uwagę na moment wymiany – kilka godzin po meczu, w którym skrzydłowy rzucił 34 oczka i game-winnera przeciw Charlotte Hornets… przynajmniej zakończenie rozdziału gry Tobiasa dla Clippers można nazwać udanym, jednak sama wymiana w trakcie sezonu (i to po takim spotkaniu) nie wygląda miło, sporo zmienia w życiu gracza NBA.

Tobias do końca sezonu będzie występował dla Philadelphii 76ers. Będzie walczył o jak najlepszy wynik w play-offach, w których zagra drugi raz w karierze. 26-latek mimo, że po raz kolejny został wymieniony, wydaje się po prostu czerpać radość z każdej chwili w NBA. W każdej drużynie, w której występuje daje z siebie wszystko nie narzekając na to, jak został potraktowany przez poprzednie ekipy.

Jak widać, życie gracza NBA nie zawsze jest takie piękne. Mimo, że można dawać z siebie wszystko i być naprawdę bardzo dobrym graczem jak Tobias Harris, można po prostu nie być w planach drużyny i zostać wymienionym. Harris w ciągu niespełna 8 lat poczuł to już pięciokrotnie, jednak pomimo tego zawsze zachowywał się profesjonalnie i w każdą nową ekipę szybko się wpasowywał dając z siebie jak najwięcej. Wydaje się, że również w 76ers się odnajdzie dobrze i przyda się tej ekipie w walce o mistrzostwo NBA. Pierwsze dwa spotkania z Harrisem w składzie 76ers wygrali, a skrzydłowy pokazał się w nich z dobrej strony:

Taka właśnie jest dotychczasowa kariera 26-latka. Można powiedzieć, że niczym rollercoaster, ponieważ gdy Harris wpasował się w daną ekipę, grał solidnie i było mu tam naprawdę dobrze, to chwilę później znów musiał pakować walizki. Wobec braku lojalności w NBA zaczynał od nowa przyzwyczajać się do systemu w kolejnym zespole i dalej podnosił poziom swoich umiejętności. Warto pochwalić Harrisa za profesjonalizm przy każdej zmianie drużyny i szybkie wpasowanie się w nowy system, co nie jest łatwe przy niespodziewanych wymianach.

Latem wreszcie Tobias będzie mógł wybrać drużynę spośród chętnych. 76ers chcą podpisać kontrakt ze skrzydłowym i zapewne znajdzie się jeszcze jakaś ekipa, która zaoferuje 26-latkowi spore pieniądze. Jaką drużynę wybierze Harris? Na ten moment nie wiadomo, lecz zapewne największe szanse ma Philadelphia. Gdyby jednak odszedł z tej ekipy, to chyba jest on ostatnią osobą, do której można by mieć pretensje za swoją decyzję przez to, jak sam został wielokrotnie traktowany. Mam nadzieję, że Harris wybierze dobrze i znajdzie swoje miejsce na dłużej w jakiejś ekipie – po prostu na to zasługuje po rollercoasterze, ciągłych zmianach drużyn. Tego właśnie życzę bohaterowi tego tekstu, który ciągle staje się lepszym graczem, jednak nie może znaleźć stałego miejsca w NBA.

Jak widać na przykładzie Tobiasa Harrisa, drużyny NBA szukają jak najlepszych rozwiązań dla siebie, natomiast gracze w większości przypadków (gdy nie ma klauzuli w kontrakcie o możliwości weta wymiany) są zależni od decyzji organizacji. Trudno winić drużyny NBA za to, że postępują jak najlepiej dla organizacji, przynajmniej w swojej opinii. Dla zawodników jednak brak lojalności może być takim rollercoasterem, nie do końca miłą i przyjemną przygodę z przeprowadzkami (szczególnie, gdy gracze mają swoje rodziny).

Zanim więc w nadchodzące lato zaczniemy krytykować zawodników za podjęte decyzje, przede wszystkim odejścia z drużyn, w których byli, postawmy się na ich miejscu. Na pewno gracze chcą dla siebie jak najlepiej i trudno ich za to winić – wydaje mi się, że każdy z nas robi w życiu dokładnie tak samo…

Dzięki za poświęcony czas 🙂

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *