Overtime: Pistons bez planu na przyszłość?

Marta Kiszko Strona Główna 4

Grudzień nie był łaskawy dla Stana Van Gundy’ego i jego drużyny. Pistons zaczęli od siedmiu porażek z rzędu, ale warto też mieć na uwadze z jakimi klubami przyszło im się mierzyć. Ulegli kolejno Wizards, Sixers, Spurs, Bucks, Warriors, Celtics i Nuggets. Z drugiej strony, zafundowali ładne blowouty słabszym drużynom konferencji wschodniej i ostatecznie legitymowali się w grudniu bilansem 6-9.

Pamiętacie na pewno początek sezonu. Nawet w 5-na-5 zastanawialiśmy się komu dłużej uda się utrzymać formę – Pistons czy Magic – i większość z nas typowała jednak właśnie Tłoków. Komentarz do wyników Orlando jest w tej sytuacji zbędny, ale Pistons rzeczywiście byli w gazie przez dłuższy czas. Potem nadszedł nieszczęsny grudzień, w którym odnotowali siedem porażek. Powodem nie tylko był trudny kalendarz (cztery spotkania wyjazdowe), o którym wspomniałam wyżej. Szereg innych czynników miał tutaj swój udział. Począwszy od problemów z utrzymaniem prowadzenia w czwartej kwarcie, z obroną w transition. Pistons po prostu wyłączali się w końcowych odsłonach i przestawali grać twardo, szwankował spacing. Skuteczność pozostawiała wiele do życzenia, brak koncentracji dawał się we znaki. Raz w bardzo słabej dyspozycji była ławka, raz starterzy. Spójrzmy chociażby na to, jaką formę prezentował Avery Bradley, który zaliczył spory dołek w ofensywie. W siedmiomeczowym streaku porażek grał na poziomie 35.5% i miał najsłabszy plus/minus w całej drużynie (-6.2). Bardzo słabo wszedł w tę serię, bo po pierwszych trzech meczach jego skuteczność wynosiła 27.3% z gry, a 7.7% zza łuku.

Trzon i tak musiał pozostać niezmienny, bo kto zastąpiłby w s5 Drummonda, Harrisa, Bradleya i Jacksona? Stan Van Gundy jednak kombinował cały czas, rotując zawodnikami na trzeciej pozycji. Romans Stanleya Johnsona z Detroit Pistons to mezalians, dlatego SVG szuka zmienników i sprawdza różne lineupy. Gdy zawodnik jest na parkiecie Tłoki grają gorzej w ataku i gorzej w obronie. Ma najgorszy plus/minus w całej drużynie i 427. w lidze. Johnson ma spory potencjał w defensywie, ale wygląda na to, że wcale nie chce mieć takiej roli w Pistons. Ewidentnie nie pasuje mu bycie właściwie piątą opcją zespołu. Van Gundy jasno wyraził się, że nie wymaga od niego 20 punktów na mecz i Johnson powinien skupić się na innych zadaniach. Konflikt między graczem i trenerem to nie jest jakieś nowum, bo już od dłuższego czasu słyszy się o tarciach między nimi. Trochę szkoda, bo może gdyby Johnson zaakceptował swoją rolę – trochę tak, jak Drummond – to widzielibyśmy go teraz na parkietach NBA jako zupełnie innego gracza. Bierzmy poprawkę na to, że zawsze medal ma dwie strony, więc czy gdyby SVG dał większy kredyt zaufania Stanleyowi, ten nabrałby więcej pewności siebie i wszedłby w rytm? Ostatecznie Johnsona zastępuje teraz Reggie Bullock, który wygląda w pierwszej piątce lepiej niż jego poprzednik. Daje fajną energię i to, czego Van Gundy oczekiwał od Stanleya – lepiej broni i catch-and-shoot nie stanowi dla niego problemu. Bullock jest rzuca lepiej o 10.8% (zza łuku o 11.7%, podczas gdy Johnson rzuca minimalnie częściej za trzy).

Stan Van Gundy nadal ma nad czym pracować i musi znaleźć rozwiązanie na to, aby wygrywać długoterminowo. To nie sprowadza się jedynie do trzeciej pozycji w rotacji. Pistons zapowiedzieli agresywną walkę na rynku wolnych agentów aż do trade deadline. Na oku mają Nikolę Miroticia, co wydaje się całkiem niezłym pomysłem, biorąc pod uwagę, kogo aktualnie potrzebuje trener. Jeszcze niedawno słychać było pogłoski o wymianie po Evana Fourniera. Sytuacja w cap space Tłoków nie wygląda jednak tak rewelacyjnie. Mają duże kontrakty Leuera i Marjanovicha, a także wielką umowę Reggiego Jacksona, który po raz kolejny wypadł ze składu przez kontuzję. Na ten moment Pistons wyglądają fajnie, ale bez znaczących ruchów transferowych – a te mogłyby rozwalić rotację, bo musieliby handlować Bradleyem, Drummondem lub Harrisem – lub budowania poprzez draft, nie będzie kokosów. Mógłby też spróbować w końcu pozbyć się Stanleya Johnsona – może w lidze jest, ktoś kto dałby „nowe życie” sfrustrowanemu skrzydłowemu. Van Gundy musi podjąć decyzję – czy brnie w to dalej i szuka szczęścia w Playoffach, czy powoli odpuszcza na rzecz wysokiego picku.

Drummond w końcu gra tak, jak oczekiwano od niego po podpisaniu maksymalnego kontraktu po sezonie 2015/16. Tobias Harris jest strzelcem jakiego potrzebują. Avery Bradley nadal świetnie spisuje się w defensywie. Brakuje im jednak solidniejszej trójki i mniej szklanego rozgrywającego. A przede wszystkim brakuje też regularności i koncentracji w końcówkach spotkań. Przed Van Gundym i Pistons druga połowa sezonu. Zobaczymy czy utrzymają lokatę premiowaną Playoffami.

——————————————

Dzięki!

4 Komentarze

  1. Coś mi ten clickbaitowy tytuł nie współgra z treścią… Nie śledzę uważnie losów Detroit, ale w Playoffy ich widzę. Poza tym kontrakt Marjanovicha (kończy się w 2019) nie jest aż tak zły. 7 milionów za żywego 7ft 3in Frankensteina, który nawet potrafi grać w kosza – jak na warunki NBA taniocha 😉 Co więcej, mam przeczucie, że SvG właśnie Bobanem zmotywował Drummonda.

    1. Haha, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że można tak ten tytuł odebrać, ale rzeczywiście 🙂 niemniej jednak, nie był to zabieg zamierzony. Mowa o przyszłości, bo problemy opisane powyżej to, coś z czym SVG musi sobie poradzić już teraz. Dotykają one rotacji (tu przykład Johnsona i wspomniany Jackson), ale i sytuacji w cap space (wspomniane kontrakty).

      Ten kontrakt, o którym piszesz de facto nie jest rzeczywiście aż tak zły, ale Pistons nie mają kim handlować, żeby zrobić miejsce w rotacji dla jednorazowego strzału lub kogoś, kto zostanie na lata i będzie jakąś wartością dodaną. Drummond, Harris, Bradley, czy nawet Ish Smith są nie do ruszenia. Z tej perspektywy to najlepiej byłoby moim zdaniem zrobić miejsce takiemu agentowi kosztem Marjanovica i/lub Leuera, a to nie są lekkie umowy i nie wiem czy znajdą na nie chętnych.

      Dzięki za komentarz!

      1. Przekornie – nie ma zawodników nie do ruszenia w NBA, a wymienione nazwiska graczy Detroit są jak najbardziej do ruszenia 😉 Tylko Drummond jest tu all starem, a pewnie bez mrugnięcia okiem SvG wymieniłby go na Cousinsa… Poza tym sytuacja w cap space na rok 2018/19 w Detroit jest lepsza niż 22 innych drużyn w NBA (http://www.spotrac.com/nba/cap/2018/). Oczywiście wisi kontrakt Bradley, który źle wynegocjowany (tak jak R.Jacksona) może wyraźnie pogorszyć sytuację w Detroit. No i jest oczywiście wspomniany przez Ciebie problem Johnsona (który w sumie można łatwo rozbroić wymieniając go choćby za pick – myślę że chętni się znajdą). Największą miną jest dla mnie ‚nonmagnet city’, tzn. tylko transferowe majstersztyki w stylu Moreya są w stanie przyciągnąć supergwiazdę do powoli odradzającego się miasta-bankruta…

  2. szczerze to sprawa jest dyskusyjna czy Bradley jest nie do ruszenia…on moze sam sie ruszyć po tym sezonie wiec zapewne osoby bliżej zwiazane z druzyną co nie co juz sie orientują o jego planach co do jego formy strzeleckiej to owszem zawodzi ale nie mozna nie docenic faktu jaki wpływ ma gracz takiego formatu na pozostałych zawodnikow jesli chodzi o defensywe…taki Marjanovic czy Leuer mogli by być niezłym uzupelnieniem dealu pamietając jeszcze o tym,ze mamy pick. No i jest jeszcze S.Johnson którym powinniśmy handlować wg mnie jego motywacja już sie wyczerpała dla gry w tym miescie,a i nasza cierpliwość powoli sie konczy jesli wogole jeszcze jest. Jackson out za cokolwiek ale w tym wypadku musimy pozegnac sie z pickiem to raczej pewne.Zobaczymy mam nadzieje,ze SVG coś zmieni i nas pozoytywnie zaskoczy.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *