Podsumowanie sezonu 2017/18: Chicago Bulls

Marta Kiszko Podsumowanie sezonu Strona Główna 1

Kolejną drużyną w naszym cyklu jest Chicago Bulls. Popularne Byki są obecnie w fazie przebudowy i poprzedni sezon wyglądał tak jak powinien. Najlepszym potwierdzeniem jest uzyskany przez nich bilans 27-55 i trzecie miejsce od końca w Konferencji Wschodniej. Oto spojrzenie Dawida na sezon w wykonaniu Bulls.

Oczekiwania przedsezonowe

Byki są w fazie przebudowy – wchodzili w sezon z takim nastawieniem i jedynymi celami, jakie mieli były uzyskanie niskiego picku w drafcie oraz ogranie młodzieży. Z zespołu odeszli weterani: Jimmy Butler, Dwyane Wade oraz Rajon Rondo, a o sile drużyny mieli stanowić tacy zawodnicy jak Kris Dunn, Zach LaVine, Nikola Mirotic. Ponadto do zespołu dołączył debiutant Lauri Markkanen i pewne było, że jeden z silnych skrzydłowych (trzeci to Bobby Portis) skończy sezon w innym zespole. Wobec kontuzji swojego najlepszego gracza (LaVine rozegrał tylko 24 spotkania w sezonie), nikt nie zdziwiłby się, gdyby Chicago Bulls byli na ostatnim miejscu w konferencji.


Podsumowanie sezonu

Obawiając się, że przez sezonem 2017/18 drużyna przejdzie niezauważona, Bobby Portis oraz Nikola Mirotic wzięli sprawy w swoje ręce. Na ringu treningu zafundowali sobie krótki sparing bokserski, zakończony nokautem Czarnogórca, zaś Byki były na ustach wszystkich przez pierwsze 2 tygodnie rozgrywek. Na parkiecie wszystko szło po myśli włodarzy i koledzy bokserów wygrali tylko 3 spotkania z pierwszych 23 rozegranych. Gdy management rozpoczynał już analizę kogo wybrać w drafcie z nr 1 do gry powrócił Nikola. Mirotic będąc w szpitalu zaplanował zarówno zemstę, podniesienie swojej wartości rynkowej, jak i ścięcie brody (ale o zaroście będzie w innym odcinku pt.: Pelikany). W kolejnych 12 meczach Chicago przegrało tylko 2 spotkania (Celtics i Cavaliers) i ewidentnie zboczyło z zaplanowanego kursu. „Indiana-niespodzianka” w sezonie może być jednak tylko jedna i pozostała część rozgrywek upłynęła pod znakiem przegranych.

Na parkietach biegali sami młodzi, za wyjątkiem Justina Holidaya (w sumie też nie taki stary – 28 lat), który z racji doświadczenia dostał zielone światło na rzuty z każdej pozycji (12,2pkt/mecz). Gracz ten jest kolejnym dowodem jak organizacja może zawodnika wykreować, bądź zniszczyć. Justin rozpoczynał swoją przygodę w rozgrywkach 2012/13 i każdy sezon spędzał w nowym zespole, pełniąc rolę „zapchajdziury”. W Bulls na 72 rozegrane mecze 72 razy wyszedł w pierwszej piątce. Równie świetnie do zespołu wkomponował się fiński debiutant – Markkanen, który wygryzł z podstawowego składu starszych kolegów. Jego statystyki wyglądają naprawdę optymistycznie (15,2pkt/7,5zb i 20 lat na karku). Bobby Portis zarażał energią z ławki, zaś Kris Dunn odżył po nieudanym sezonie w Minnesocie. Denzel Valentine wykorzystywał jak mógł nieobecność LaVine’a, rozpoczynając większość spotkań w pierwszej piątce (nie licząc Miroticia był on najlepszym strzelcem za 3 – 38,6%FG3).

Standardowo domeną Chicago była mocna zbiórka (6. miejsce w lidze) oraz – i tutaj nowość – fatalna skuteczność (ostatnie miejsce w lidze – 43%FG). Dodajmy „radosną obronę” i mamy główne powody piątego najgorszego ataku w lidze (102,9pkt/mecz zdobytych) oraz czwartej defensywy od końca (110pkt/mecz straconych). Nie kopiemy leżącego, pośmiejemy się jeszcze przy Phoenix.


Niespodzianki/rozczarowania

+ Lauri Markkanen – ocena na pewno subiektywna, gdyż osobiście nie wierzyłem w tego gracza. Zakładałem, że się nie spali i będzie mocnym rezerwowym (jak na debiutanta), ale o zakusy na All-Rookie 1st Team go nie podejrzewałem. Wcisnął się do pierwszej piątki, wykorzystując pięściarskie zakusy swoich kolegów i po ich powrocie nie oddał już miejsca w wyjściowym składzie. Świetny technicznie, z dobrym rzutem z dystansu, nie czujący respektu przed bardziej doświadczonymi przeciwnikami.

– Fred Hoiberg. Ciężko pisać o rozczarowaniach w drużynie, gdy masz poprzeczkę ustawioną tak nisko, jak to mieli Bulls w tym sezonie. Minus leci więc do trenera za umiejętności panowania nad zespołem, a raczej ich brak. Jako trener nie możesz dopuścić do tego, aby dwóch twoich zawodników pobiło się o to, kto ma miejsce w pierwszej piątce, takie rzeczy są niedopuszczalne.


Zawodnik, na którego warto zwrócić uwagę w przyszłym sezonie

Kris Dunn – wybrałem tego zawodnika ze względu na duży postęp jaki zrobił w obecnym sezonie. Nabrał pewności siebie i to zaprocentuje w przyszłym sezonie. Powinien na stałe zagościć w pierwszym składzie, niech tylko popracuje nad swoją trójką, ponieważ obecnie rzuca najgorzej z kluczowych graczy w drużynie (32%FG3).

Komentarze

  1. Potencjał mają, ale na Play off to chyba za mało 🙁

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *