5-na-5: Problemy w Memphis, start Lonzo, kto najważniejszy w Sixers?

Paweł Mocek 5-na-5 Strona Główna 0

Witamy w kolejnym 5-na-5, gdzie zajmiemy się m.in. Memphis Grizzlies, Philadelphią 76ers oraz Lonzo Ballem. Zapraszamy!


1. Kontuzja Mike’a Conleya to spory cios dla Memphis Grizzlies. Czy widzisz ich jeszcze w walce o playoffy, gdy do gry wróci Conley?

Mateusz Jakubiak: Memphis Grizzlies rozpoczęli sezon naprawdę dobrze i wydawało się, że przed nimi kolejne niezłe rozgrywki. Później jednak nadeszły porażki i kontuzja Mike’a Conleya, które mocno pokrzyżowały plany „Niedźwiadków”. Rozgrywający wypada w najgorszym momencie z możliwych, ponieważ jego koledzy nie mogą sobie już pozwolić na zbyt wiele potknięć. Bardzo ciężkie dni przed nimi, jednak nie należy od razu skreślać Marca Gasola i spółki.

Grzegorz Kowalczyk: Informacja o stanie zdrowia Conleya zostanie uaktualniona około 1 grudnia, więc załóżmy, że wróci 10 grudnia. Do tego czasu Miśki będą miały 10 meczów i tylko w dwóch będą faworytami (Mavs i Nets). Bardzo możliwe że bilans po powrocie będzie 9-17. Już przed sezonem zakładałem, że w tym roku nie będzie PO w Memphis. Zaskoczyli mnie na początku, kiedy mieli bilans 5-1. Bez Conleya Gasol i Evans nie pociągną drużyny w kierunku pierwszej ósemki. Kontuzja Conleya znacznie obniża i tak niewielkie szanse Miśków na PO.

Marcin Polaczek: Tak. Kontuzja Conley’a nie jest zbyt groźna i za ok. 2-3 tygodnie powinien wrócić do gry. Grizz pewnie względnie przetrwają ten okres a przy kłopotach Denver z Millsapem, gorszej dyspozycji Thunder, nierównej postawie Pelicans, nie wspominając już o Clippers, strata do czołowej ósemki będzie co najwyżej minimalna. Playoffs dla Niedźwiedzi więc ciągle realne.

Miłosz: Memphis Grizzlies mogą walczyć o playoffs, od nich samych zależy, czy będą w stanie. Conley wcale bowiem nie gra znakomicie, dość powiedzieć, że w porównaniu do ubiegłego sezonu zalicza gorsze wskaźniki w punktach, asystach, zbiórkach, przechwytach, blokach i skuteczności rzutów, również za 3 punkty. Gdy do głów koszykarzy dotrze, że dobra gra w tym sezonie nie opierała się na rozgrywającym, ale po prostu dobrej, zespołowej koszykówce i – nareszcie – szybkim kontrataku, zapomną o tych 6 porażkach z rzędu, które ostatnio zaliczyli. Utrzymanie się w najlepszej ósemce zachodu na koniec rozgrywek łatwe w każdym razie nie będzie, czy z Conleyem, czy też bez.

Dawid: Tak. Widziałem ich w playoff od samego początku i po kilkunastu meczach nie zmienię zdania. Na moją ocenę nie wpłynie fakt braku Conleya, wiadomo będzie trudniej, ale przemawia do mnie system Miśków. Grizzlies są zawsze niewygodnym przeciwnikiem, tam nie ma odpuszczania , jest serce do walki, a to powinno ich utrzymać w walce o playoff do czasu powrotu Conleya.

2. Jeśli miałbyś wybrać gracza, wokół którego miałbyś zbudować organizację, to postawiłbyś na Kristapsa Porzingisa, czy Karl-Anthony’ego Townsa?

Mateusz: Oczywiście stawiam na Łotysza. Jestem zachwycony jego stylem gry i wszechstronnością, którą prezentuje w każdym meczu. Porzingis stał się numerem jeden w Knicks po odejściu Carmelo Anthony’ego i bez problemu daje sobie radę z tą odpowiedzialnością. Wcale się nie zdziwię, jeżeli nowojorczycy pod jego wodzą spełnią swoje marzenia i już teraz awansują do playoffs. Bardzo im tego życzę – właśnie ze względu na Kristapsa.

Grzesiek: Kristaps jest najlepszym, co zostało po erze Jacksona w NY. Rozwija się z każdym sezonem i w tym awansował na poziom All Stara. Wszechstronny wysoki zawodnik, który idealnie pasuje do nowych trendów. To samo możemy powiedzieć o Townsie, który oprócz świetnej gry pod koszem nie boi się wyjść na obwód i celnie rzucić za trzy. O ile Porzingis jest jedyną gwiazdą w zespole i ma wolną rękę w ataku, o tyle Towns jest otoczony dużo lepszymi zawodnikami. Przez to średnia punktowa jest niższa. Największą obawą jest zdrowie Łotysza. W pierwszych dwóch sezonach opuścił 10 i 13 meczów. Ma ponad 220 i intensywne granie odbije się na jego zdrowiu. Stawiam na Townsa.

Marcin: Porzingis! Nie spodziewałem się, że z Nowego Jorku coś może być w tym sezonie, ale przez te 2 miesiące, Łotysz udowodnił, że doskonale nadaje się na lidera i ciągnie ten wózek. Ba, jest nawet czołówce kandydatów na MVP! Skoro tak mocno się rozwinął w kilka miesięcy, to strach pomyśleć co będzie za 2 lata!

Miłosz: To jest bardzo trudne pytanie. Obaj rozwijają się w zawrotnym tempie i są materiałem na fundament drużyny. Mój wybór pada na Kristapsa Porzingisa i podyktowany jest głównie faktem, że Łotysz już teraz musi brać na siebie większą odpowiedzialność za wyniki całej drużyny. Radzi sobie przy tym fantastycznie, notując duży postęp w punktach i skuteczności rzutowej. Nie mam przy tym wątpliwości, że i KAT ma przed sobą piękną karierę, jego talent i warunki fizyczne pozwolą mu osiągnąć bardzo wiele.

Dawid: Dobre pytanie, wszyscy wiemy jaka odpowiedź na to pytanie byłaby 2 lata temu, rok temu, ba nawet 2 miesiące temu – KAT. Początek bieżącego sezonu zmniejszył dysproporcje w postrzeganiu tych graczy. Są idealnymi przykładami w którą stronę zmierza obecnie nowoczesny center. Powalczą pod koszem, wyjdą na obwód, panują nad piłką, może bestiami w defensywie nie są, ale ułomkami też nie. Pozostanę jednak przy Townsie z prozaicznego powodu boję się, że Kristaps się połamie.

3. Słaby start pasywnego Lonzo Balla to oznaka jakichś większych problemów, czy po prostu powoli się rozkręca?

Mateusz: To jest dla mnie człowiek-zagadka. Wszedł do NBA z wielką pompą (głównie dzięki swojemu „kochanemu” ojcu), jednak do tej pory najczęściej zawodził. Nie zapominam o jego bardzo dobrych meczach, jednak są one na razie przesłonięte fatalnymi występami. Dałbym mu jeszcze czas, ale utrzymanie takiej formy przez cały sezon może (ale nie musi) zwiastować nam kolejny „draftowy bust”.

Grzesiek: W związku ze strefą czasową w której jest LA, miałem możliwość obejrzenia kilku gier Lakersów. Dla mnie jest trochę jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Lonzo posiada świetny przegląd pola i potrafi obsłużyć kolegów dokładnym podaniem. Walczy na tablicach, stara się w obronie. A z drugiej strony wygląda też bardzo pasywnie. Zawodnik, który gra ponad 30 minut i jest rozgrywającym ma tylko 1,4 rzutu osobistego na mecz??? Do tego ma fatalną skuteczność: 30% z gry, 23% za 3 i 46%… z osobistych. Myślę, że na chłopaka źle wpływa zamieszanie jakie robi ojciec i trema związana z oczekiwaniami. Musi popracować nad psychiką, a w przerwie między sezonami zmienić styl rzucania, bo ten rzut kartoflem nie przyniesie mu sukcesów w NBA.

Marcin: Nie każdy po drafcie od razu staje się LeBronem, więc dajmy Lonzo chociaż połowę sezonu. Fakt, że jego balonik jest dosyć mocno nadmuchany też mu nie pomaga. Mimo, że nie grzeszy rzutem, to kilka razy pokazał potencjał a Lakers w tym sezonie nie wywierają presji, więc może spokojnie się rozwijać.

Miłosz: Przede wszystkim chciałbym uniknąć określania początku sezonu w wykonaniu Lonzo jako słabego. Jest zaledwie rozczarowujący, ale też pamiętajmy, jaka została zbudowana otoczka wokół jego osoby, oraz jakie oczekiwania na bazie hype’u w kibicach się zrodziły. Warto przy tym podkreślić, że 20-latek już teraz potrafi znakomicie zorganizować ofensywę Lakers, dwukrotnie zanotował triple-double i nadal nie widać po nim tej niebywałej presji, z którą każdego dnia musi się mierzyć. Lonzo prędzej czy później się rozkręci, jeśli nie w tym sezonie, to w kolejnym, gdy dopracuje technikę rzutową. Jason Kidd jako rookie wcale nie spisywał się lepiej 🙂

Dawid: Nie jestem zwolennikiem tego gracza, może mój stosunek do Lakersów wypacza mój osąd, nieistotne. Skupiając się na jego możliwościach i umiejętnościach: rzut – kalectwo; podanie – bomba; teamspirit – został w podstawówce. Połowa ligi ostrzy sobie na niego (lub na jego ojca) zęby więc łatwo chłopak nie ma. Od czasu do czasu ma przebłyski, zaliczając nawet triple-double… Michael Carter-Williams też tak zaczynał. Zapewne się jeszcze podciągnie, ale nie widzę w nim gwiazdy, pierwszopiątkowy rozgrywający tak, ale gwiazda pierwszego formatu nie.

4. Nowy kontrakt Roberta Covingtona – to złoty interes dla Sixers, czy tylko niepotrzebnie przepłacili?

Mateusz: 76ers zrobili dobry interes. Covington jest często zawodnikiem niedocenianym, ponieważ w Filadelfii pierwsze skrzypce grają Joel Embiid oraz Ben Simmons, a dużo więcej mówi się również o Markelle’u Fultzie, który leczy kontuzję. Covington robi jednak swoje i jest nieocenionym elementem układanki trenera Bretta Browna. Kibice Sixers będą mieć dzięki niemu jeszcze wiele radości w tej i kolejnych kampaniach.

Grzesiek: Według mnie złoty interes. GM 76ers popisał się tym razem. Miał świadomość, że w następnych latach będzie musiał dać wysokie kontrakty Simmonsowi i Embiidowi, więc w tym dał Covingtonowi prawie 17 baniek, a w następnych latach spadnie to do 10-13mln. Zawodnikowi zgadza się kasa, a zespół ma większą elastyczność. Robert sprawdza się bardzo dobrze w zespole. Szczególnie w tym sezonie, kiedy ma więcej miejsca na obwodzie i częściej rzuca z czystej pozycji (47% za trzy !!!). Znakomite uzupełnienie dla gwiazd i to za bardzo dobrą kasę.

Marcin: Złoty interes to byłby jakby go podpisali za minimum 😉 A poważnie, to uważam, że to uczciwa umowa dla obydwóch stron. Średni kontrakt w lidze to teraz ok 12mln/rok, a Rob to młody, solidny zawodnik z bardzo dobrym rzutem.

Miłosz: Jeszcze w poprzednim sezonie miałbym co do Covingtona spore wątpliwości. Jednak w tegorocznych rozgrywkach pokazuje, jak duży drzemie w nim jeszcze potencjał: o 10% poprawił skuteczność swojego rzutu, niemal o 15% wzrosła jego skuteczność z obwodu. Robert stał się zawodnikiem bardzo w 76ers potrzebnym, to idealne uzupełnienie dla Bena Simmonsa i Joela Embiida. Dlatego też w pełni popieram decyzję klubu.

Dawid: W erze wydawania maksymalnych pieniędzy na pierwszego lepszego ogórka, jego kontrakt jest bardzo dobry. Tym bardziej, że Covington nie schodzi poniżej pewnego poziomu od 4 sezonów. W obecnym niesamowicie popracował nad skutecznością, oddaje rzuty z bardziej przygotowanych pozycji i zalicza najlepsze w karierze 48%FG i 47%FG3, nie zmniejszając przy tym ilości prób.

5. Czyje zdrowie jest ważniejsze dla przyszłości Filadelfii – Bena Simmonsa, czy Joela Embiida?

Mateusz: Obydwu. Ten duet razem na parkiecie jest postrachem dla absolutnie każdej drużyny w NBA, a także (co równie ważne) jest po prostu „fun to watch”. Wreszcie 76ers mają ekipę na wysokim poziomie, a kibiców NBA nie interesuje liczba porażek tej drużyny, a styl oraz ilość zwycięstw. Trzymam kciuki za zdrowie każdego z nich, ponieważ nadają niezwykłego kolorytu naszej ukochanej lidze.

Grzesiek: Takie pytanie jest nie fair 🙂 Obaj zawodnicy jeżeli zdrowie dopisze będą w TOP10 najlepszych zawodników przez wiele sezonów. Każdy z nich jest równie ważny dla Sixters. Jeżeli Simmons doda trójkę i poprawi osobiste, to może być dominatorem na miarę Lebrona swoich czasów. Jeżeli Embiid będzie zdrowy to będzie Hakeemem naszych czasów i zbawieniem dla wielbicieli centrów. Według mnie bardziej trzeba się obawiać o zdrowie Joela, bo to chyba on a nie Simmons ma bardziej kruche zdrowie.

Marcin: Problemem jest oczywiście zdrowie Embiida. Mimo, że na niego dmuchają i chuchają, to i tak ciągle gra ograniczone minuty i obawiam się, że nigdy w pełni nie pokaże całego swojego potencjału. Nie zmienia to faktu, że Sixers potrzebują kilku lat i obu swoich gwiazd zdrowych (oraz kilku innych zawodników), aby zawojować ligę.

Miłosz: Dla przyszłości Filadelfii najważniejsze będzie moim zdaniem zdrowie Simmonsa. Mimo dużego uznania dla umiejętności Embiida, to właśnie Ben powinien być fundamentem, na którym oparta będzie cała drużyna 76ers. Australijczyk jest graczem wielowymiarowym, niebywale wszechstronnym, z ogromnym potencjałem do rozwoju (z naciskiem na rzut po koźle i trójkę). Ale już teraz może pochwalić się znakomitym przeglądem pola, szybkością, dynamiką i – co zadziwiające – wszystko robi tak, jakby grał w NBA od 4 sezonów. Na barkach Simmonsa spoczywać będzie konstrukcja całej ofensywy zespołu, a my już po 16 meczach wiemy, że on sobie z tym poradzi.

Dawid: Jeśli ma to być świetlana przyszłość to i jednego i drugiego. Zdrowi, w komplecie będą bardzo mocni. Embiida widzieliśmy już (dopiero) w kilkudziesięciu spotkaniach i nie raz pokazywał, że jest bestią. Simmons dopiero się się odkrywa i jak na początek to jest lepiej niż dobrze, a jeszcze ma czas, aby dodać do swojego arsenału trójkę, która obecnie nie istnieje. Hm…. W związku z faktem, że obecnie wygrywa wszechstronność zacząłbym budować skład od Simmonsa.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
O NBA, reprezentacji Polski i PLK – wywiad z Kamilem Łączyńskim!
Od kilku ładnych lat na polskich parkietach koszykarskich, rozgrywający Anwilu Włocławek, od niedawna ponownie w ...