5-na-5: Finały 2018
Finały NBA zaczynają się już jutro, ale już od dziś zaczęliśmy zapowiedź tego wydarzenia, na które czeka cały koszykarski świat. Rano mogliście przeczytać naszą obszerną zapowiedź serii pomiędzy Golden State Warriors a Cleveland Cavaliers, a teraz odpowiemy na 5 pytań dotyczących obu drużyn.
1. Po raz czwarty i…? Czy to ostatnie z rzędu Finały pomiędzy Cleveland Cavaliers a Golden State Warriors, czy może powinniśmy liczyć na powtórkę za rok?
Marta Kiszko: To, co James robi w tym postseason i w jaki sposób dzwiga na swych barkach drużynę, która jest zaprzeczeniem zespołu opartego na chemii zawodników, każe mi sądzić, że zobaczymy go za rok w Finale. Z tą różnicą, że nie w trykocie Cavaliers. Warriors też nie nie można uznać za pewniaka do Finału – pokazała to seria z Houston, w której się niekiedy zaczęli dławić.
Grzegorz Kowalczyk: To będą ostatnie finały w tym składzie. LeBron opuści Cavs, więc koniec historii. Nawet gdyby tego nie zrobił, to w przyszłym sezonie w finale zamelduje się Boston lub ewentualnie 76ers. Na zachodzie bez zmian. Warriors mają gwarantowane kontrakty dla 6 kluczowych zawodników i Bella. Podpiszą kilku weteranów i znowu będą w finale.
Miłosz: LeBron prawdopodobnie za chwilę przegra kolejny finał, a z obecnymi kontraktami w Cavs ciężko będzie zbudować znacznie lepszy zespół na kolejny sezon. Niestety, spora w tym zasługa samego Jamesa. W mojej opinii LeBron zmieni barwy, choć niekoniecznie konferencję. Oznacza to, że prawdopodobnie jesteśmy świadkami ostatniego finału z udziałem obu zespołów. I dobrze, kibicom się to już znudziło.
Mateusz Jakubiak: Jeśli LeBron James pozostanie w Cleveland, to jak najbardziej. W tym momencie naprawdę ciężko jest ocenić jego plany na lato, ale mam nadzieję, że jeszcze na trochę zostanie w Ohio. Golden State Warriors również mogą mieć ciężko za rok, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby piąty raz z rzędu znaleźli się w Finałach.
Paweł Mocek: To czwarte i ostatnie Finały pomiędzy tymi drużynami. Nie widzę LeBrona Jamesa zostającego w Cleveland, gdzie tylko spektakularnymi wymianami można by sprowadzić kolejnego All-Stara. Obecnie, dla Jamesa to powód do dumy – i słusznie – że z taką grupą zawodników udało mu się dojść tak daleko. Jeśli jednak chce wygrywać tytuły, będzie musiał odejść. Bez Jamesa, Cavaliers będą musieli rozpocząć kolejną przebudowę.
2. Po raz ósmy z rzędu LeBron James wchodzi do Finałów NBA i po raz piąty z rzędu nie jest w nich faworytem (według Vegas). Czy jego Cavaliers są w stanie postawić się Warriors?
Marta: Uważam, że są w stanie się postawić, ale zaledwie w maksymalnie dwóch spotkaniach. Nie liczyłabym na siedmiomeczową ucztę, w której zobaczymy najlepszą koszykówkę obu drużyn. O ile jestem pewna, że Warriors zagrają ze zdwojoną mocą, chcąc pokazać dlaczego nazywają ich dynastią, tak należy pamiętać, że Cavaliers to LeBron i długo, długo nic. Daję im dwa mecze przez wzgląd na jego godmode, ale nie ma co liczyć na powtórkę z Finałów 2016.
Grzegorz: Cavs są w tym roku dużo słabsi niż w poprzednim. Sam LeBron, który gra wybitnie w tym roku nie da rady wyciągnąć więcej niż jednego meczu. W ataku będą mieli wiele problemów, żeby pokonać świetną obronę Warriors, a w obronie nie istnieją. Jak będzie wyglądać konfrontacja (braku) obrony Cavs z atakiem Golden State możemy się tylko domyślić. Będzie sweep albo maksymalnie 4-1 w przypadku genialnego meczu Jamesa.
Miłosz: James prowadzi najsłabszą drużynę od czasu, gdy opuszczał Ohio by dołączyć do Wade’a i Bosha w Heat. Nie ma sensu chyba mydlić oczu i liczyć, że Cavs są w stanie powalczyć z Golden State. Dysponują słabszą defensywą, słabszym atakiem, grają na niższej skuteczności, zaliczają mniej asyst. Warriors mają przewagę parkietu, talentu, opcji ofensywnych no i wreszcie – trenera. Sukcesem będzie wyrwanie dwóch meczów.
Mateusz: W 2015 roku Cavs postawili się Warriors w okrojonym składzie, więc liczę na to, że podobnie będzie i tym razem. Byłbym głupi, jeśli powiedziałbym, że Cavs są faworytami w serii z Warriors, ale deprecjonowanie ich na każdym kroku ociera się już o śmieszność. Przecież, zdaniem niektórych, mieli odpaść już z Pacers, potem z Raptors, a na końcu z Celtics.
Paweł: Są, ale tylko na parkiecie w Cleveland. I nawet to może nie wystarczyć do wygrania choć jednego meczu w tej serii. Warriors wygrali w poprzedniej rundzie dwa mecze – Game 1 i Game 7 – na parkiecie w Houston, a Rockets byli lepiej przygotowani kadrowo na pokonanie Wojowników. Do postawienia się w sytuacji do wygrania choć jednego meczu, James będzie potrzebował Kevina All-Stara Love’a, skutecznych Korvera i Smitha, a także dobrze komunikującą się defensywę. Uda się to według mnie w jednym meczu.
3. Golden State Warriors zaliczyli kilka naprawdę słabych momentów w serii z Houston Rockets. Czy była to kwestia trudnego rywala, czy po prostu coś się w nich wypaliło.
Marta: Rockets rzeczywiście byli trudnym rywalem i Warriors też mieli parę takich momentów, że przestali przypominać samych siebie. To jest drużyna Stepha Curry, a nie Kevina Duranta. Jeśli Steph nie ma dnia, Warriors mogą wtopić mecz. Poza tym te kilka momentów to także wynik słabego zarządzania czasem Steve’a Kerra – nie wiem co jest tego przyczyną. Jesteśmy tylko ludźmi, ale wcześniej Kerr nie popełniłby takich błędów, które kosztowałyby go zwycięstwo drużyny.
Grzegorz: W poprzednim sezonie najbardziej głodny sukcesu był Durant i to on ciągnął zespół do zwycięstw. W tym roku jest to Nick Young. No dobra żartowałem 🙂 Warriors najbardziej zaszkodziła kontuzja Iguodali. Przez to nie mogli grać swoją najlepszą piątką, bez wysokiego. Rockets bardzo często robili zmianę krycia i Harden lub Paul atakowali wysokiego. Wielu kibiców nie docenia Andre, ale on jest kluczowy dla gry Warriors po obu stronach parkietu. Oczywiście Rockets w pełnym składzie to był bardzo mocny rywal, nie umniejszam im tego.
Miłosz: Seria Warriors – Rockets była co najmniej dziwna. Blowouty, niemoc strzelecka liderów w ważnych momentach, kontuzje ważnych zawodników, zaskakujące – jak na tak doświadczonych koszykarzy – błędy w końcówkach zaciętych meczów. Ale należy też wspomnieć o znakomitej defensywie obu zespołów, niebywałych runach Warriors w trzecich kwartach, seriach strzeleckich Rockets i ogromnych emocjach aż do meczu numer 7. Według mnie w Warriors nic się nie wypaliło, po prostu starły się ze sobą dwie najlepsze ekipy w NBA, jedynym mankamentem jest fakt, że nie mogły się spotkać w finale ligi. Problemy Warriors zaczęły się po kontuzji Iguodali i były kluczowe dla spotkania numer 4 w Oakland.
Mateusz: Wojownicy” w obecnych rozgrywkach nie stanowili już tak dobrze działającej maszyny. Nie zmienia to oczywiście faktu, że personalnie są najsilniejszą ekipą w lidze i to właśnie jest ich największą siłą. Gdy źle zagra Stephen Curry, to wspomoże go Kevin Durant. Słabsza dyspozycja Klaya Thompsona otwiera szansę przez Draymondem Green. I tak dalej…
Paweł: Kwestia trudnego rywala. Jak pisałem już wiele razy, Houston Rockets zostali w tym sezonie zbudowani tak, żeby jak najlepiej przeciwstawić się Warriors. Zrezygnowali z grania Ryanem Andersonem i Joe Johnsonem aż do Game 7 i widać było dlaczego. Nie pasowali on do defensywy, ciągle zmieniającej krycie, dobrze podążającej za strzelcami Warriors po zasłonach i broniącej 1-na-1 w odległości kilkunastu centymetrów od Kevina Duranta czy Stepha Curry’ego. Warriors mają dużo do poprawy, ale nie widzę tu jeszcze wypalenia.
4. Kto będzie x-factorem serii w obu drużynach?
Marta: Klay Thompson. Nadal uważam, że jest najbardziej niedocenianym z tej czwórki. Jest elitarnym obrońcą, rewelacyjnie biega po zasłonach, co sprawia, że rywal łatwo się gubi. Nie wspominając o zagrożeniu, jakie stwarza na obwodzie. Cavaliers, którzy mają taką obronę, jaką mają, mogą mieć spory problem z upilnowaniem Thompsona. To nie jest już seria z Boston Celtics, czyli drużyną, która nie jest ofensywną bestią. Po stronie Cavaliers postawię na Kevina Love’a, który musi zagrać na poziomie double-double w każdym ze spotkań. Musi być wsparciem i partnerem dla LeBrona Jamesa. Spodziewam się wielu pick-and-rolli, stawiania zasłon, aby ułatwić Królowi wjazd pod kosz.
Grzegorz: W Cavs nie ma nikogo poza LeBronem, który może decydować o wyniku spotkań. Po stronie Warriors stawiam na Draymonda Greena. Jego umiejętności dyrygowania kolegami w obronie i energia po obu stronach parkietu będą decydujące. Warriors będą chcieli wygrać tą serię do zera, bo ciągle mają w pamięci przegraną dwa lata temu, więc na pewno skupią się na maksa. Nie wykluczam też Duranta, który będzie chciał pobić LeBrona po raz drugi z rzędu.
Miłosz: W ubiegłym roku do zwycięstw Warriors prowadził przede wszystkim Durant, teraz może to być Curry. Już w serii z Rockets Steph udowodnił swoją wartość, to głównie jego fantastyczna gra w trzecich kwartach pozwoliła Warriors wyjść z tej rywalizacji zwycięsko. Próbuję się doszukać x-factora w Cavs, ale mimo dużych chęci, poza LeBronem nie widzę nikogo, kto byłby w stanie udźwignąć ciężar meczu. W ostatnich meczach przeciwko Celtics obudził się George Hill, wreszcie coś zaczął trafiać Larry Nance, lecz żaden z graczy Cavs nie będzie mieć takiego wpływu na grę swojej drużyny, jak James.
Mateusz: Wydaje mi się, że w przypadku Warriors będzie to w każdym meczu inny zawodnik. W poprzednim punkcie wspominałem, że ich siłą jest moc składu. Jest tam wielu kandydatów do poprowadzenia swojej ekipy do tytułu. Jeśli chodzi o Cavs, to wskażę cały skład oprócz LeBron Jamesa. Jeżeli lider Kawalerii otrzyma odpowiednie wsparcie od kolegów, to może być ciekawie.
Paweł: Zdrowy Andre Iguodala i George Hill. Iggy to nieporównywalna do żadnego innego gracza Warriors jakość po obu stronach parkietu, jako obrońca 1-na-1 oraz point-forward. Jeśli będzie zdrowy od 2-3 meczu, nie widzę dużych szans dla Cavaliers. Po ich stronie mają jednak po raz pierwszy dobrego obrońcę na Stephena Curry’ego. Hill musi jednak przede wszystkim pracować w ataku (Warriors i tak będą „ściągać” go z Curry’ego zasłonami), jako odciążający Jamesa kozłujący oraz strzelec zza łuku.
5. Kto zostanie MVP Finałów?
Marta: Steph Curry. Te rzuty w końcu zaczną wpadać. Obrona będzie się gubić, więc automatycznie otworzy to lepsze, otwarte pozycje dla Stepha. Rozważyłabym też Draymonda Greena, jeśli w finałowych starciach zagra na poziomie triple-double.
Grzegorz: Jeżeli eksperci nie będą się bali postawić na kogoś innego niż najlepszego strzelca, to stawiam na Draymonda Greena, który jest bardzo zmotywowany w tych playoffach i gra świetnie po obu stronach parkietu.
Miłosz: Steph Curry/Kevin Durant. Stepha zabrakło co prawda w I rundzie, ale to jego zrywy w trzecich kwartach, przy niemocy strzeleckiej Duranta, pozwoliły Warriors wygrać serię z Rockets. Sama jego obecność na parkiecie, nawet gdy nie jest w formie strzeleckiej, znacznie poszerza możliwości ofensywne Warriors. Curry absorbuje obrońców, zwiększa spacing, sprawia, że partnerzy mają więcej miejsca do oddania rzutu, a przy tym wszystkim emanuje i zaraża ich pewnością siebie. Duranta wymieniam, ponieważ on lubi grać przeciwko Jamesowi. Panowie zechcą sobie wzajemnie coś udowodnić i ich rywalizacja z pewnością będzie elektryzująca. Przy tym wszystkim nadal uważam że nie fair jest wręczanie statuetki wyłącznie zwycięzcy, bo to LeBron jest najlepszym kandydatem do MVP.
Mateusz: Życzę tego LeBronowi, ponieważ w całej kampanii robi niesamowite rzeczy. Dużo większe szanse na mistrzostwo mają Warriors, więc stawiam na Stephena Curry’ego. Jemu mocno brakuje tej nagrody.
Paweł: Kevin Durant. Cavaliers po prostu nie mają obrońcy na Duranta. Warriors i tak będą próbowali wymuszać zmiany krycia tak, aby Durant mógł rzucać nad J.R.’em Smithem, czy Jordanem Clarksonem. Nie będzie im też łatwo zatrzymać jego penetracji, gdy po switchu będzie go krył Tristan Thompson. Durant miał parę słabszych meczów w finałach konferencji, ale na Finały powinien zmobilizować się tak samo, jak przed rokiem.
5 Komentarze
Rols
Prawda jest taka że gsw najtrudniejsza serię w sezonie już mają za sobą. Teraz już z górki, drejmond przykryje lebrona i za 4 mecze koniec sezonu
Blasiacco
Wazny będzie 1 mecz. Bo całkiem prawdopodobne będzie to ze gsw zlekcewaza cavs i to jedyna szansa dla cavalerzystow. Tak czy inaczej ciezko mi sobie wyobrazic dłuższa serie niz 5-meczowa
Mr. Cental
Nikt nikogo nie zlekcewazy, bo to finaly. Pytanie czy Iguodala,w ogole zagra i czy Curry/Thompson beda na 100%. Jesli tak, to bedzie 4-0, max podparte jednym hero ball
jojo708
Ja potrafię wyobrazić sobie niespodziankę. GSW w tym sezonie grają przeciętnie (jak na ich poziom sprzed lat). Durantowi brakuje jaj z zeszłego sezonu, Curry po kontuzji wcale nie gra rewelacji jak każdy go opisuje, 1 połowy miał bardzo słabe dopiero w 2 połowach się odblokowywał, Iggi jest out z G1 i nie wyglądam to dobrze, bo czytałem, że lekarze nie mogą ustalić co mu dolega i nie zapominajmy gdyby nie kontuzja Paula to prawdopodobnie GSW by odpadło. Cavs wiadomo słabe jak nigdy. Porównuje się czy nawet nie są słabsi od tych Cavs z pierwszego finału LBJ (z 2008 podajże) gdy dostali 4:0 od SAS. LBJ będzie na poziomie 40pkt z triple-double i wszystko zależy od pozostałych Cavs. Jeśli będą trafiać na obwodzie to będą mieli szanse. Poza tym nie zapominajmy, że 5 kluczowych dla tej serii graczy LBJ, JR, TT, Love i (trochę) Korver uczestniczą w tej rivarly z GSW i będą bardziej zmotywowani podświadomie. Do tego dorzucimy Hilla z tych lepszych meczy i może być całkiem ciekawie. W obronie w PO grają zdecydowanie lepiej niż w RS. Jeśli LBJ dostanie odpowiednie wsparcie to uważam, że GSW jest do pokonania bo też nie są tym super team jak rok temu (jeśli chodzi o grę bo personalnie dużo się nie zmieniło). No i kluczem będą 3Q, ogólnie to nie rozumiem tego fenomenu GSW w 3Q, nie wiem czy takie zmiany Kerr potrafi wprowadzić na podstawie 1 połowy czy co. Według mnie seria może zaskoczyć w pozytywnym znaczeniu i oby tak było.
Tony
Chciałbym 7 meczowej serii z meczami do końca na styku ale to chyba mission impossible. Obawiam sie, że to będzie 5 meczowa pożegnalna seria Jamesa z Cleveland.