Overtime: Jabari Parker is back!
Dawno mnie tak nic nie ucieszyło w NBA, jak powrót Jabariego Parkera. Nie oglądam NCAA, dlatego każdy sezon naszej ukochanej koszykówki to dla mnie nie tylko powód do jarania się po prostu nowymi rozgrywkami, ale i możliwość obserwowania nowych graczy w kompletnie nowych koszykarskich środowiskach nie wiedząc wcześniej o nich praktycznie nic. Sprawdzam mock drafty, ale specjalnie nie analizuję gry prospektów. Gdy Jabari Parker został wybrany przez Bucks, nie miałam przesadnych oczekiwań. Podobnie jak z chociażby Lonzo Ballem, którego wybrała moja ukochana drużyna. Co ma być, to będzie – liga to zweryfikuje.
Ale nie o Lonzo Ballu tutaj, czy o drafcie i prospektach, chciałam pisać. Z takimi samymi wypiekami na twarzy będę śledzić rozwój także przyszłych zawodników, ale tym razem chciałabym poświęcić swój tygodniowy, „overtime’owy” slot Jabariemu Parkerowi.
Nie wydaje mi się, żeby gracz urósł do rangi mesjasza w Wisconsin. Ten tytuł zarezerwowany jest dla greckiego dryblasa, z którym równie sympatyzuję. Parker nie przewróci do góry nogami całej drużyny, wprowadzając odczuwalną nową jakość i nie on będzie architektem sukcesu – jeśli w ogóle będziemy świadkami takiego – w Milwaukee. Zależy jeszcze jak ten sukces zdefiniujemy w kontekście Kozłów. Oczywistym jest, że nie jest to na tym etapie drużyna, która może zaskoczyć i pokonać w półfinałach Raptors, czy Celtics. Z Cavaliers celowo się nie wychylam, bo ich forma jest niewiadomą, ale warto tutaj o nich wspomnieć ze względu na kunszt LeBrona. Problem Milwaukee leży w tym, że drużyny zaczynają się już uczyć jak bronić największe zagrożenie tej ekipy – Giannisa Antetokounmpo. Jabari Parker najprawdopodobniej nigdy nie będzie mieć takiej roli w drużynie, jaką ma Greek Freak, ale – zaryzykuję stwierdzenie – może być ważniejszym graczem od Khrisa Middletona, a nawet Erica Bledsoe, jeśli dostanie większe minuty na parkiecie.
Parker zadebiutował w tym sezonie w meczu przeciwko Knicks i gdybym miała tu teraz przypisywać indywidualne zasługi za zwycięstwo dwoma punktami nad zespołem z Wielkiego Jabłka, to nie Giannis i jego osiem ostatnich punktów, a Parker byłby moim faworytem. Trochę przez to, że – umówmy się – w końcu the hype is real, ale mówiąc zupełnie poważnie: Jabari rozegrał świetny debiut!
Parker nie boi się wchodzić pod kosz. Możecie powiedzieć, że to nic wielkiego, ale warto pamiętać o tym, że był kontuzjowany dwukrotnie i wcale nie było to oczywiste, że dostanie „go” od lekarzy na fizyczną grę w koszykówkę. Sprójrzcie, co robi w tej akcji:
Dobrze tu wykorzystał screen Dellavedovy i zostawił za plecami Beasleya, co otworzyło mu drogę do kosza, ale zmusiło też do reverse dunku po podaniu Middletona w restricted area. Punktów nie było, ale szanuję to – na pewno byłoby to w highlightach meczu!
W tej akcji z kolei skorzystał z pomocniczego screena Makera i wszedł między Beasleya i Hardawaya, ponownie próbując otworzyć drogę do kosza już z linii rzutów wolnych i skupiając na sobie trzech obrońców. O’Quinn jednak był dobrze ustawiony jako ostatni linia obrony w tej akcji, ale gdy Parker wchodził pod kosz został sfaulowany przez centra Knicks.
Podobnie w tej akcji, która ponownie zakończyła się faulem. Bardzo fajnie wyglądała tu też współpraca między Jabarim i Dellym, który postawił zasłonę między Beasleyem i Ntilikiną.
Oglądając debiut Jabariego w tym sezonie z Knicks, nie sposób było nie zauważyć jego wkładu defensywnego. Parker krył Hardawaya Jr., Beasleya i Porzingisa. Dawał radę upilnować każdego z nich. Spójrzcie na pracę nóg w tej akcji:
Zawodnik dobrze ustawił się w obronie. Mógłby zarówno podwoić Lee, jak i kontestować rzut Beasleya, gdyby ten zdecydował się na trójkę. Gracz Knicks jednak wybrał wejście pod kosz, a Parker miał wszystko pod kontrolą, nie dając nabrać się na spin move przeciwnika. Nie zrozumcie mnie źle – ta akcja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby Courtney Lee odrzucił tę piłkę do takiego, np. Irvinga. Parker na pewno miałby większe problemy z obroną bardziej mobilnych i mniejszych zawodników.
Kanter został podwojony i odrzucił piłkę do Hardawaya Jr.-a na czystej pozycji. Jabari nie miał jak kontestować tego rzutu, bo przytrzymał go Porzingis. Trójka jednak nie znalazła drogi do kosza, ale Turkowi udało się zaliczyć ofensywną zbiórkę i odegrać do Lee, który podał do Kristapsa na obwód. Parker był wystarczająco blisko, aby kontestować rzut i choć Łotysz lubi oddawać trójki przez palce, zdecydował się jednak na drive pod kosz. Jabari dobrze go wybronił nie dając mu wejść i zakończyć akcję prostym layupem.
Tu po raz kolejny Jabari wykazał się dobrą pracą nóg uniemożliwiając Lee wjazd pod kosz i wymuszając odegranie do Kantera, który był daleko od kosza. Knicks nie zakończyli tej akcji pomyślnie, a Bucks z kolei dobrze rozegrali to w transition po podaniu Middletona do Parkera znajdującego się już po drugiej stronie parkietu.
Trzy rzeczy są ważne w kontekście tego debiutu. Po pierwsze: Parker nie boi się kontaktu fizycznego i nie boi się rzucać, wygląda na NBA-ready. Po drugie: potencjał w defensywie. Trzyma blisko swojego przeciwnika i potrafi kryć wiele pozycji. Dobrze radził sobie z wyższym o 18 cm Porzingisem, choć tutaj też trzeba brać poprawkę, że Kristaps gra specyficzny i przewidywalny basket, o czym pisałam w zeszłym tygodniu. Ważne też, że nie brakuje mu pewności siebie jak w tej akcji na przeciwko wyższego i bardziej postawnego Kantera:
Dobrze byłoby, gdyby Parker dodał rzut za trzy do swojego ofensywnego repertuaru. W zeszłym roku oddawał 3.5 próby na mecz (36.5%). W tym sezonie liczę, że będzie wykorzystywać swoje umiejętności poruszania się po parkiecie bez piłki, uciekając od przeciwnika na czystą pozycję i będzie w stanie trafiać na lepszej skuteczności. W ten sposób nadrabiałby braki Antetokounmpo zza łuku. Przede wszystkim jednak trzymam za niego kciuki, żeby był zdrowy i miał szansę w końcu udowodnić, że słusznie wybrano go z drugim numerem draftu. Póki co, Jabari wygląda dobrze na boisku, fajnie współpracuje z Dellavedovą i Middletonem, widać go po obu stronach parkietu.
Dzisiaj kolejny mecz z Knicks. Choć pewnie i tak nie zdecydujecie się na to spotkanie z uwagi na mecz między Celtics i Raptors, to jeśli jednak uda Wam się obejrzeć Bucks, zwróćcie szczególną uwagę na Parkera i na to, jak wpływa na spacing drużyny z Wisconsin.
Dzięki!
2 Komentarze
Driver
Niestety, ale ten chłopak w nba już nie ma szans. Ciekawe, ile zdąży pograć przed następna kontuzja?
JohnLemon
@Driver po pierwsze O Stephenie Currym po 2-3 sezonach w NBA też mówiono, że nic z niego nie będzie, że szklane kostki, operacji nie mało kontuzji dużo, a pomiędzy występy z 40-50+ pkt na mecz, ale nic z niego nie będzie bo gra w słabych Warriors i ciągle ma kontuzje.
Co do tekstu o samym Parkerze to opisy na początku mocno nie trafione. Parker w zeszłym sezonie do czasu kontuzji ciągnął ten wózek zwany Milwaukee niejednokrotnie będąc o niebo lepszym od Giannisa, więc „ryzykowne” stwierdzenia, że będzie lepszy od Bledsoe czy Middleton’a są tak naprawdę kursem bukmacherskim 1.01. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jak Bledsoe się prezentuje trzeci rok z rzędu – poniżej oczekiwań. Tak więc robienie z Parkera średniego grajka i liczenie, że doda za „trzy” bo „slabo rzuca” też jest śmieszne bo to jeden z najskuteczniejszym PFów w pierwszych piątkach z zeszłego roku. Pozdrawiam