Podsumowanie sezonu 2017/18: Portland Trail Blazers

Marta Kiszko Podsumowanie sezonu Strona Główna 1

Po mimo wszystko dość rozczarowującym sezonie 2016/17, Blazers chcieli nieco zmienić swój styl gry i nadać drużynie tożsamość. Zwykle oznacza to po prostu skupienie większej uwagi na defensywie i nie inaczej było w tym przypadku. Dobra druga część sezonu sprawiła, że Blazers zakończyli rundę zasadniczą na 3. miejscu i mieli spore nadzieje na postawienie się innym drużynom. Nic takiego się nie stało – wszystko skończyło się spektakularną katastrofą w pierwszej rundzie i zespół z Oregonu nie wygrał żadnego meczu w playoffach od 2016 roku.

Oczekiwania przedsezonowe

Nie oczekiwaliśmy wielkiego progresu zespołu Blazers, głównie ze względu na to, że ich offseason ograniczył się właściwie tylko do draftu. Wybrali w nim Zacha Collinsa i Caleba Swanigana, ale jednocześnie oddali do Brooklyn Nets Allena Crabbe’a, by nieco zmniejszyć swoją listę płac. Trener Terry Stotts musiał działać na prawie niezmienionym materiale ludzkim i znaleźć elementy do poprawy, by Blazers znaleźli swoją szansę w coraz lepszej Konferencji Zachodniej.

Podsumowanie sezonu

Na początku sezonu, Blazers nie przekonywali podobnie jak w rozgrywkach 2016/17, ale było widać zdecydowaną zmianę balansu między atakiem a obroną. Być może był to właśnie taki okres przejściowy, w którym gracze nieco przyzwyczajali się do gry w nieco inny sposób, po obu stronach parkietu. Z Harklessem, Aminu i Turnerem w składzie, Blazers częściej zmieniali krycie na zasłonach, ale z drugiej strony brakowało im ruchu piłki i strzelców z dystansu. Tych znaleźli w osobach Shabazza Napiera i Pata Counnaughtona. Szczególnie ten pierwszy stał się nagle ważną częścią rotacji, niejako w roli Allena Crabbe’a, ale dzięki umiejętności operowania z piłką w rękach, mógł dodatkowo odciążać Damiana Lillarda i C.J.’a McColluma.

Po rozpoczęciu sezonu od wygrania zaledwie połowy z 26 rozegranych meczów, Blazers ponownie – tak samo jak w sezonie 2016/17 – zaczęli przebudzać się zimą. Pod koniec stycznia zwyciężyli 7 z 8 kolejnych meczów i zakończyli miesiąc z bilansem 29-22. Jakby tego było mało, Lillard wszedł na poziom MVP, a role-playerzy na czele z trafiającym 37% rzutów za 3 punkty i liderującym defensywie Al-Farouqiem Aminu dopasowali się do niego poziomem i Blazers po prostu nie przestawali wygrywać, gdy inne zespoły borykały się ze swoimi problemami. Podopieczni Stottsa wygrali 13 meczów z rzędu i weszli na ten jeden schodek za Warriors i Rockets, nieosiągalny dla innych ekip na Zachodzie.

Końcówka rozgrywek była w wykonaniu Blazers już dużo słabsza i mogła nieco martwić przed rozpoczynającymi się playoffami, szczególnie ze względu na kontuzję ważnego dla rotacji Maurice’a Harklessa. Nie zmieniło to jednak faktu, że zawodnicy z Portland pozytywnie zaskoczyli na przestrzeni całego sezonu i osiągnęli poziom, jaki zakładaliśmy że osiągną w sezonie 2016/17. Jak to się mówi, lepiej późno niż wcale.

Playoffy

Blazers zaczynali fazę posezonową bez Harklessa i przeciwko dobrze dysponowanym pod koniec rozgrywek New Orleans Pelicans nie mogli być pewni niczego, choć większość ekspertów właśnie ich wskazywała jako faworytów. Już w pierwszym meczu Anthony Davis dominował pod obręczą, a podwajająca obwodowych obrona Pels sprawiała ogromne problemy Lillardowi i McCollumowi. Ani się obejrzeli, a było już 0-2 dla Pelicans przed dwoma meczami w Nowym Orleanie. Powrót Harklessa na niewiele się zdał. Davis i Jrue Holiday dalej dominowali, gracze z Portland nie potrafili nawet zbliżyć się do poziomu intensywności, jaki narzucili rywale i wszystko skończyło się w Game 4, po 40-punktowych występach dwóch liderów Pelikanów. Zawiódł Lillard, zawiódł Nurkić, a poziom trzymali właściwie tylko McCollum, Aminu oraz nieoczekiwanie Zach Collins.

Niespodzianki/rozczarowania

+ Obrona. Blazers zmienili swoją tożsamość i w sezonie regularnym ostatecznie wyszło im to na dobre. Defensywa oparta na switchujących skrzydłowych oraz na Jusufie Nurkiciu dawała radę nawet przeciwko lepszym zespołom i gdy ofensywnie dobrze prezentowali się także inni gracze niż Lillard i McCollum, gracze z Portland byli niezwykle trudni do pokonania.

+ Al-Farouq Aminu. Rok temu, Blazers zaczęli pikować w dół właśnie w momencie kontuzji Aminu i niemal nie opuścili przez to playoffów. W ostatnim sezonie, Aminu do świetnej defensywy dodał także dużo bardziej powtarzalny rzut za 3 punkty, szczególnie z rogów boiska, przez co stał się trzecim najważniejszym zawodnikiem drużyny.

– Playoffy. Nawet przy słabszej dyspozycji w końcówce rozgrywek, poziom zaprezentowany przez Blazers w pierwszej rundzie playoffów był niezwykle rozczarowujący. Poziom koszykarski to jedno, a poziom intensywności to drugie. Po prostu nie przyszli do gry w najważniejszych momentach i łącznie przegrali już 10 ostatnich spotkań w playoffach.

Zawodnik, na którego warto zwrócić uwagę w przyszłym sezonie

Zach Collins. W tej fatalnej serii z Pelicans, gra młodego podkoszowego Blazers była jednym z niewielu światełek w tunelu. Szczególnie optymizmem napawa jego wszechstronność, bo ma potencjał na naprawdę dobrego two-way środkowego o dużej koszykarskiej inteligencji. W kolejnych rozgrywek powinien dostawać trochę więcej niż 15.8 minuty gry.

Komentarze

  1. Świetne podsumowanie, trochę za mało o Collinsie, który świetnie wszedł do NBA mimo słabego do niej fizycznego przygotowania. I przydałby się osobny akapit o Lillardzie, który szturmem wszedł do All NBA 1st Team..
    NEVER DOUBT RIP CITY

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *