Overtime: Dzikie historie – cz. 1
To był dziwny sezon NBA, ale takie wnioski mam po każdym, odkąd aktywnie śledzę tę ligę. Musiałam się grubo zastanowić i wrócić pamięcią do 17go października, aby przypomnieć sobie te wszystkie dziwne, ale ciekawe momenty sezonu. Tekst będzie podzielony na dwie części. Dzisiaj przypomnimy sobie kilkanaście historii sezonu 2017/18, jutro zaś dostaniecie porcję kolejnych. Miało być wszystko w jednym tekście, ale NBA uraczyła nas tyloma momentami, że tekst przewijałby się niczym wall na jednym z popularnych portali społecznościowych. Wybrałam kilka z nich. Dajcie znać w komentarzach, co było Waszym faworytem i stay tuned! Jutro kolejne dzikie historie!
Nieprawdopodobny start Orlando Magic i Memphis Grizzlies
Nie mówcie, że tego nie przewidzieliście… 1 listopada 2017 roku Orlando Magic miało bilans 6-2 i razem z Boston Celtics byli na czele tabeli Konferencji Wschodniej, a Memphis Grizzlies z bilansem 5-2 plasowali się na pierwszym miejscu Konferencji Zachodniej. Wiadomym było, że obie drużyny nie będą w stanie utrzymać dobrej passy, ale taki start był nie lada zaskoczeniem.
Pamiętam, jak w naszym 5-na-5 padło pytanie, kto pierwszy pęknie na Wschodzie – Magic, czy – grający wtedy dobrze – Pistons. O ile sobie przypominam, wszyscy wskazaliśmy, że Orlando szybciej przerwie swoją passę. Parę czy paręnaście dni później Miśki zaliczyły 11-meczowy streak porażek, natomiast Magicy przegrali 9 spotkań z rzędu.
Grudzień miesiącem Chicago Bulls
Skoro jesteśmy przy seriach zwycięstw, nie sposób nie wspomnieć o Chicago Bulls i ich siedmiomeczowym streaku. Gdy z powrotem do składu Byków wrócił Nikola Mirotić (o tym za chwile, to mój kolejny faworyt w tym sezonie), zespół z Windy City zrobił 7-0. 21 grudnia 2017 mogli przedłużyć serię do ośmiu wygranych, ale zabrakło im szczęścia (i przynajmniej trzech punktów) do tego, aby pokonać Cleveland Cavaliers.
Nikola Mirotić w ciągu tych siedmiu spotkań notował 19.6 oczek, rzucał na skuteczności 52.2% z gry i 48.8% za trzy przy średnio 5.9 próbach z obwodu na mecz, zbierał 7.7 piłek w średnio 25.6 minut na parkietach. Co ciekawe, Bulls w ciągu tej serii zwycięstw awansowali z ostatniego miejsca (bilans 3-20) na jedynie przedostatnią lokatę i poprawili procent zwycięstw z 15% na 33.3%.
Zmiana profesji z koszykarza na boksera
Fani rozpamiętujący z tęsknotą brutalne zagrania lat ’90 pewnie byli wniebowzięci. Podczas treningu Bulls doszło do bójki między dwoma zawodnikami. Bobby Portis uderzył Nikolę Miroticia tak mocno, że doszło u Hiszpana złamań kości twarzy i wstrząsu mózgu. W międzyczasie powiedział jeszcze coś o whitetrashach, a wszystko to, bo ponoć miał obiekcję do tego, że to Mirotić wychodzi w pierwszej piątce, a nie on. Liga zawiesiła Portisa na osiem (tylko?!) spotkań, a Miroticiowi zapewniła szpital i siedem tygodni rekonwalescencji.
Mirotić zagroził, że albo on albo Portis, ale potem już panowie zbijali piątki, a serduszka fanów Bulls rosły. Niko wrócił do gry 8 grudnia 2017 roku i wtedy stało się to, o czym pisałam wyżej. 7-0 Byków! Ostatecznie Portis został w klubie i od czasu wymiany Miroticia do Pelicans (miała ona miejsce 1 lutego) zaliczał średnio 13.2 punktów, 6.8 zbiórek i 1.7 asyst na mecz. Nikola w Pelicans natomiast notował 14.6 punktów, 8.2 zbiórki oraz 1.4 asyst.
Kawhi Leonard nie lubi swojego zespołu?
Plotkom nie było końca. Leonard rozegrał zaledwie 9 spotkań w tym roku. Pierwszym spotkaniem, w którym wystąpił w tym sezonie był mecz 12 grudnia 2017 r. z Dallas Mavericks i do 13 stycznia grał w kratkę, aż nagle postanowiono wyłączyć go na cały sezon z powodu doskwierającego urazu mięśnia czworogłowego (nie, to nie jest ta sama kontuzja, którą sprzedał/nie sprzedał (niepotrzebne skreślić) mu Zaza Pachulia). Nawet Pop zachodził w głowę, bo nigdy w życiu ponoć nie spotkał się z czymś takim w ciągu swojej 22-letniej kariery.
Dziennikarze zaczęli swoje spekulacje już na całego – Kawhi oddalał się (metaforycznie) od zespołu, gdzieś się pojawiła fama o tym, że Kawhi chce out, a tak w ogóle to już lekarze dopuścili go do grania w koszykówkę. Leonard jednak nie pojawił się na parkiecie NBA, natomiast ponoć uczestniczył w treningu z drużyną. Chwilę potem zdecydował o tym, że to dla niego koniec sezonu. Obóz Kawhia wrócił do Nowego Jorku, Leonard nie był na meczach playoffowych Spurs z własną drużyną i dodatkowo jeszcze Tony Parker komentował też coś, że jego kontuzja mięśnia czworogłowego była znacznie gorsza od tej Leonarda.
I gdzie w tym wszystkim jest prawda?!
Ustawka w szatni. Scenariusz jak w „Skazanym na śmierć”
Pierwszy mecz pomiędzy Houston Rockets i LA Clippers w tym sezonie i pierwsze spotkanie Chrisa Paula ze swoją byłą drużyną. Był Mike D’Antoni krzyczący do Blake’a Griffina „fuck you”. Był też Austin Rivers spinający się z Trevorem Arizą.
Austin Rivers bout that life talking trash to Trevor Ariza pic.twitter.com/s6o2dKtDWG
— gifdsports (@gifdsports) January 16, 2018
To jest nic! To, co działo się po meczu, to złoto! Chris Paul znał dobrze zakamarki Staples Center. Prowadził przez sekretny tunel grupę graczy ze swojego nowego zespołu, aby skonfrontować swój stary skład, a Clint Capela był wabikiem i nawet zdążył zapukać do drzwi szatni, w której znajdowali się zawodnicy Clippers.
Podobno ostatecznie ta sytuacja wcale tak nie wyglądała, ale kto by się tym przejmował – historia jest doskonała!
Ramię Markelle’a
Jedna z wersji jest taka, że do Philadelphii przyjechali Monstars z Kosmicznego Meczu i zabrali talent Markelle’owi Fultzowi.
Interesting how dramatically different Markelle Fultz's FT stroke looks here compared to @ UW (65%). Has lowered release point considerably. pic.twitter.com/6REIFX0qtR
— Mike Schmitz (@Mike_Schmitz) September 28, 2017
Słowem, Internet zaczął zastanawiać się, czy kontuzja Fultza jest prawdziwa i co jest powodem tego, że Markelle rzuca w taki sposób. Zawodnik Sixers zagrał ostatecznie tylko w 14 meczach w tym sezonie – cztery na początku rozgrywek 2017/18, i dziesięć od 26 marca 2018. Chwilę po powrocie znokautował przypadkiem Joela Embiida.
Klasyk: Bo zupa była za słona
Ta liga bez JR-a Smitha nie ma sensu! Przecież ten człowiek to jest kopalnia świetnych momentów! Zawodnik Cavs swój największy popis w sezonie regularnym dał, gdy postanowił swoją frustrację (?) WYLAĆ na asystenta Tyronna Lue, Damona Jonesa. Okazało się bowiem, że JR nie tylko lubi rzucać do kosza (i tylko czasem mu to wychodzi), ale i jest fanem rzucania… zupą w innych.
Today proves that the Cavs are really a dominant NBA Souperteam.
— Steve Braband (@stevebraband) March 2, 2018
Nie mamy danych, czy trafił. Niespecjalnie pamiętam też, żeby odnosił się w ogóle do tej całej sytuacji. Jedno jest pewne, swoją głupotą wygrał sezon regularny i jak się miało okazać później także swoją głupotą przegrał Mecz nr. 1 w Playoffach.
Ej, LeBron, przecież prowadzimy!
Nam może i było do śmiechu, ale na pewno nie LeBronowi. JR Smith po raz kolejny udowodnił jak nietuzinkową postacią jest w tej lidze. W Game 1 Finałów z Golden State Warriors mało brakowało i to Cavs wywalczyliby przewagę parkietu.
No właśnie. I wtedy on wjechał cały na biało. Wróć… to nie ta historia. Na tablicy widniał wynik 107-107.Na 4.7 sekund przed końcem po nieudanym rzucie wolnym George’a Hilla, JR Smith zebrał piłkę i postanowił wycofać się i w ostatniej chwili odegrać do Hilla, który spudłował i ostatecznie doszło do dogrywki, którą Cavaliers wtopili pierwszy mecz Finałów.
JR twierdził, że myślał, że są na prowadzeniu, LeBron się załamał i tyle widzieliśmy Cavaliers w Finałach.
Ten lepszy Ingram
To jest chyba moja ulubiona historia tego sezonu.
Pod koniec sezonu regularnego 32-letni Andre Ingram został ściągnięty do Los Angeles Lakers z bliźniaczej organizacji z G-League, South Bay Lakers, dla której grał od 10 lat. Wystąpił w trzech meczach w trykocie Jeziorowców, a w pierwszym z nich zdobył 19 punktów, z czego 11 zanotował w sześć minut.
Ingram zarobił za trzy mecze (wystąpił tylko w dwóch) prawie tyle (13,824 $), ile w rok zarobił w G-League (19,000 $). Nie mógł utrzymać się z pensji koszykarza South Bay Lakers, więc zmuszony był udzielać korepetycji z matematyki, aby wiązać koniec z końcem.
NBA – Where amazing happens!
Płacz w mediach
Isaiah Thomas i Cleveland Cavaliers to nie był udany eksperyment. Wytransferowano go za Kyriego Irvinga i od momentu założenia nowego trykotu rozgrywający nie mógł za bardzo znaleźć sobie miejsca w Cleveland. Zapracował sobie też na miano płaczka po tym, jak publicznie krytykował swoją drużynę.
Cavaliers oddali go przed trade deadline do Los Angeles Lakers, ale tam też miał spiny w szatni z kolegami z zespołu.
Ciekawe, czy nadal lubią się z Kevinem Lovem.
2 Komentarze
Pingback:Overtime: Dzikie historie - cz. 2 - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.
Pingback:Overtime: Dzikie historie offseason NBA - cz. 3 - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.