Overtime: Gracze, którzy mają coś do udowodnienia w tym sezonie
Jakoś mnie naszło na przejrzenie raz jeszcze wyborów draftu przez ostatnich kilka lat. Nie wiem czy to przez to, że już nie mogę doczekać się startu sezonu – w końcu tyle się w lato wydarzyło, dawno nie mieliśmy aż tylu znaczących przetasowań w składach – czy może to już zmęczenie całą tą sprawą z Irvingiem (naprawdę już nie mogę o tym czytać i jeszcze dodatkowo denerwuje mnie, że jedyne newsy w NBA to te dotyczącego Kyriego; dawać mi tu coś ciekawszego nawet z Melo w roli głównej!). Postanowiłam sprawdzić, którzy gracze w tym sezonie mają coś do udowodnienia.
Wszyscy znacie dobrze casus Milicicia albo Grega Odena (choć to zupełnie dwa różne przypadki) – busty draftu to nie tylko nic fajnego dla samej organizacji, to i zawód dla kibiców oczekujących nowego zbawcy, który będzie następcą legendy grającej dla ich ulubionego klubu. Nie rozumiem ludzi, którzy tak ochoczo krytykują występy pierwszorundowych picków w Summer League (patrz: słaby pierwszy występ Lonzo Balla) i nie rozumiem także tych, którzy po jednym sezonie są w stanie stwierdzić, że zawodnik jest bustem. Pierwszy rok w NBA zawsze traktuję jako rozgrzewkę dla młodych adeptów i o ile ktoś absolutnie nie wie co się dzieje na boisku (a czasem miałam takie wrażenie jak patrzyłam na Sabonisa juniora), to raczej wolę powstrzymać się od oceny potencjału.
Już jakiś czas temu dotarłam do artykułu jednego z amerykańskich portali piszących o koszykówce (oczywiście linka nie zapisałam i już nie pamiętam co to było), w którym zapowiadali graczy, którzy będą bustem w sezonie 2011-12. Pojawiły się w nim nazwiska m.in. (eh… znowu…) Irvinga i Leonarda. To tylko pokazuje, że zanim zawodnicy nie wejdą w drugi rok swoich kontraktów w NBA, to chyba nie mamy o czym tu mówić. Możemy punktować słabe strony, ale ja bym się powstrzymała od surowej oceny i okrzyknięcia gracza niewypałem.
Jest natomiast paru graczy (w tym sophomores), którzy, będąc wysokim wyborem w drafcie, muszą w tym sezonie udowodnić swoją wartość i pokazać, że organizacja może na nich liczyć.
Brandon Ingram
Gdy pierwszy raz zobaczyłam Brandona Ingrama na parkiecie najlepszej ligi świata, naprawdę bałam się, że za chwilę ktoś go dotknie, a on rozpadnie się na kawałki. Drugim KD nie jest, ale ma zdecydowanie największy upside z całego rosteru Los Angeles Lakers. Pierwsze miesiące nie były dla niego udane i pojawiły się głosy, że to nie jest gracz gotowy do NBA. Teoretycznie możemy być jednak dobrej myśli po tym, co pokazał w ostatnich miesiącach sezonu, ale niepokoi jego eFG% na poziomie 44.2%, co daje mu 63. miejsce wśród wszystkich 74 rookies. Jego drużyna, gdy Ingram grzeje ławę, jest nieco słabsza w ataku (+3.1 punktu na korzyść Brandona), natomiast przeciwnik jest +4.1 w ofensywie, gdy zawodnik jest na parkiecie. Brandon jednak musi nabrać masy, choć już teraz udaje mu się pakować nad głowami graczy. Powinien popracować nad rzutem za trzy i pracą nóg w defensywie. Zawodnik musi udowodnić, że Johnson nie mylił się, gdy mówił tego lata, że jedynym nietykalnym graczem Lakers jest właśnie Ingram.
D’Angelo Russell
Brooklyn Nets to ostatni sprawdzian dojrzałości dla D’Angelo Russella. W Lakers się nie odnalazł, a miało na to wpływ kilka czynników: brak dobrych relacji w ex-trenerem Byronem Scottem, skandal z Nickiem Youngiem i łatka gracza, który jeszcze nie do końca dojrzał charakterologicznie do NBA. W wyniku wymiany z Nets, Russell dostanie miejsce w pierwszej piątce ekipy z Brooklynu i będzie musiał zmierzyć się z udźwignięciem drużyny na swoich barkach. Nowy klub to także ostateczny sprawdzian jego potencjału. Być może to przypadek Lakers i na Brooklynie pokaże na co go rzeczywiście stać, ale w zeszłym sezonie w Mieście Aniołów, Jeziorowcy lepiej radzili sobie w defensywie bez D’Angelo na parkiecie. Jego wkład ofensywny był nieznaczny (on/off na poziomie +1.0). Nets powinni skupić się na tym, żeby Russell pracował nad głową oraz nad umiejętnościami charakterystycznymi dla pozycji rozgrywającego. Niewykluczone, że uda im się z niego zrobić bardzo dobrego gracza pick-and-rollowego oraz pierwszą opcję w ataku. Jego gra w post dobrze rokuje.
Emmanuel Mudiay
Mudiay wchodzi w trzeci rok swojego czteroletniego kontraktu z Denver Nuggets. W zeszłym sezonie rozegrał 55 meczów, z czego w pierwszej piątce wychodził 41 razy. Teraz będzie musiał udowodnić, że jego miejsce jest na pozycji startera Bryłek, choć ma silną konkurencję w postaci Jamala Murraya. Mudiay ma problem z kontrolowaniem piłki, zdarzają mu się częste straty. Nie do końca potrafi wykorzystać swój atletyzm i słabo broni. Dodatkowo, jego rzut woła o pomstę do nieba. W sezonie 2015/16 był drugim najgorzej rzucającym zawodnikiem pod względem eFG% i TS% (wyjaśnienie statystyk tutaj). W 2016/17 Denver z Mudiayem na parkiecie było zarówno ofensywnie jak i defensywnie gorszą drużyną od przeciwników.
Mario Hezonja
Przyszłość gracza Orlando Magic jest niepewna, dlatego nadchodzący sezon to dla Marjo Hezonji możliwość udowodnienia, że jego miejsce jest w NBA. W 2016/17 zagrał w 65. meczach, z czego jedynie w dwóch wyszedł w pierwszej piątce. Średnio na parkiecie spędził niewiele ponad 14 minut. Jako piąty wybór w drafcie w 2015 roku ciąży na nim presja. Jeszcze przed wielką galą mówiło się, że atutem Hezonji jest jego rzut, który wydaje się, że w NBA znikł. Magic z Mario rzucają na poziomie 96.9 punktów na mecz, bez gracza – 106.7 punktów. Dodatkowo, zawodnik trafiał jedynie w 34.7% na otwartej pozycji, gdzie przeciwnik nie mógł mu zagrozić. Trójki natomiast wykonywał na poziomie 32.7%, a jego całkowita skuteczność rzutowa spadła do 35.5%. Czy będzie tu jakiś przełom? Ciężko powiedzieć, ale na pewno zespół z Orlando będzie oczekiwać o wiele więcej. A nie jest tak, że nie drzemie w nim żaden potencjał!
Buddy Hield
̶K̶o̶b̶e̶ ̶B̶r̶y̶a̶n̶t̶ ̶v̶2̶ Buddy Hield został wytransferowany z Pelicans do Kings wskutek szeroko (i niepochlebnie) komentowanej wymiany za DeMarcusa Cousinsa. Presja, która na nim spoczywa jest spora. W końcu musi pokazać, że nie jest tylko i wyłącznie częścią groszowego pakietu. Jest prospektem, którego postęp mogliśmy podziwiać od momentu, w którym zmienił barwy klubowe. Rzecz w tym, że teraz musi pokazać stałą formę i to, że warto brać go pod uwagę w wyścigu na lidera organizacji z Sacramento. Odkąd jest zawodnikiem Kings, ma większą swobodę rzutową (około 11 rzutów na mecz w Kings, 8 w Pelicans) i więcej z nich wpada do kosza (5.3, w poprzednim klubie 3.2). Hield poprawił także skuteczność z 39.3% na 48%. O ile utrzyma te cyferki na zbliżonym poziomie, możemy mówić o tym, że mamy steal tej wymiany. Nie będzie łatwo, spekuluje się, że Bogdan Bogdanović może deptać mu po piętach.
Aaron Gordon
21-letni czwarty pick draftu w 2014 roku to atletyczny fenomen. Przyszły sezon to weryfikacja jego umiejętności. Czy Aaron Gordon będzie kimś więcej na parkietach NBA niż świetnym dunkerem? Orlando Magic nie do końca mają pomysł na to w jakiej roli widzieliby Gordona. Wraz z dodaniem do składu Ibaki i Biyombo, Frank Vogel przesunął go na trójkę z założeniem, żeby częściej dostawał piłkę do rąk i skupił się na obronie graczy rzucających z dystansu. Zawodnik nie będzie raczej typowym strzelcem, rzutowo brakuje mu sporo do innych graczy na jego pozycji. Grając na dystansie nie jest w stanie wykorzystać swojego atletyzmu. Problem Gordona polega na tym, że rozwija się po prostu zbyt wolno (zwłaszcza jak popatrzymy na jego kolegów z draftu). Nie widać dużej poprawy w jego linijce z sezonu na sezon. Gracz na pewno musi popracować nad rzutem, a Vogel nad tym, jak wykorzystać jego atuty.
Dante Exum
To będzie trzeci sezon w wykonaniu młodego Australijczyka. Rozgrywki w 2015/16 musiał opuścić ze względu na zerwany ACL, 2016/17 natomiast był pełen wzlotów i upadków. Dante Exum błąkał się pomiędzy ławką, a pierwszą piątką i tak naprawdę nie zdążył po powrocie po rekonwalescencji pokazać w stu procentach swoich możliwości. Jego sporym atutem jest to, że potrafi agresywnie atakować kosz rywala i nie szuka na siłę rzutu dla siebie wiedząc kiedy podać piłkę do lepiej ustawionego kolegi. Dobrze broni zawodników grających na dystansie, ale sam powinien poprawić skuteczność za trzy i ograniczyć liczbę strat (trzeci wynik pod względem strat w zespole na 36 minut). Exum miał bardzo dobre występy w Summer League, ale nie ma szans na to, że wygryzie na jedynce nowy nabytek Jazz, Ricky’ego Rubio.
Stanley Johnson
Dla Stanleya Johnsona nadchodzący sezon może być decydujący, bowiem zostało mu dwa lata kontraktu (opcja drużyny) z Detroit Pistons i Stan Van Gundy może nie chcieć trzymać go w rotacji, jeśli nie jest tak produktywny jak by chciał tego trener. Jeszcze przed poprzednimi rozgrywkami, bezpośrednio po jego rookie season, zapowiadało się obiecująco – podczas Summer League w Orlando rozłożył na łopatki przeciwników, grał na dobrym poziomie. Gdy przyszedł sezon 2016/17 nie było już tak łatwo. Jego trudny charakter sprawił, że opuścił cztery mecze (w tym jeden za złamanie zasad drużyny). Spędzał średnio na parkiecie niecałe 18 minut (to o 5 minut mniej niż jako debiutant) i najczęściej jednak grał przeciwko drugiemu unitowi przeciwnika. Line-up, w którym najczęściej grał złożony z Johnsona, Baynesa, Harrisa i Smitha był jednym z bardziej efektywnych w NBA. Małe minuty, które Stanley Johnson na pewno były czynnikiem wpływającym na jego rzut, nad którym powinien pracować (eFG% na poziomie 41.5%). Zawodnik natomiast dobrze radził sobie w obronie. Zobaczymy czy Van Gundy zrobi z niego typowego defensora. Jest natomiast szansa, że jeżeli w nadchodzącym sezonie Johnson dostanie więcej minut i zacznie regularnie wychodzić na parkiet, to znajdzie rytm i poprawi swój rzut.
________________________________________________________________________________
Dzięki!
3 Komentarze
Trolik
Mi w tym zestawie brakuje jeszcze 1 Magika – Elfida Peytona. On też jest ciągle niewiadomą, muszą w Orlando w końcu zdecydować czy jest on in podstawowym PG na przyszłość czy go spuścić na ławę. I jeszcze małą * – musi dorosnąć i zrobić porządek z włosami. Liczyłem że w drafcie wezmą DSJ i postawią an niego, ale nie… Isaac lepszy żeby zrobić logjam na innych pozycjach :/
WWW
Marta,
w moim przekonaniu na tej liście powinien się znaleźć … Irving. On zdecydowanie w nadchodzącym sezonie będzie miał coś do udowodnienia :-).
Marcin Polaczek
Z wymienionych zawodnikow najwieksza presje bedzie chyba jednak mial Ingram. Patrzac na plotki o George’u lub LeBronie, to jednak jest jego decydujacy sezon. Albo wskoczy na poziom 20pkt albo podazy droga Russella.