Podsumowanie sezonu 2017/18: Los Angeles Lakers

majloszg Strona Główna 0

Mimo, że piąty rok z rzędu Los Angeles Lakers nie zakwalifikowali się do playoffs trzeba przyznać, że ten sezon nie był ekipy Jeziorowców całkowitą porażką. Magic Johnson i Rob Pelinka dopiero rozpoczęli swoją przygodę na wyższych stanowiskach w Organizacji, a już wykonali kilka ciekawych ruchów, które pozwoliły odciążyć cap space i zrobiły miejsce dla znanych nazwisk. Sezon 2017/18 w wykonaniu Lakers był głównie okresem przejściowym, a przed nimi najważniejszy offseason od lat. Zapraszamy do przeczytania podsumowania sezonu Jeziorowców, autorstwa Miłosza.

Oczekiwania przedsezonowe

Bądźmy realistami, nikt nie oczekiwał od Lakers awansu do playoffs. Magicowi przede wszystkim zależało na sprawdzeniu, jaki potencjał ma młodzież: ile wart jest wybrany z 2. numerem w drafcie Lonzo Ball, jakie postępy poczynił Brandon Ingram, co potrafią pozostali rookies (Kyle Kuzma, Josh Hart). Drugim celem Earvina było zadbanie o salary – Jeziorowcy chcieli mieć w kolejnym offseason miejsce na dwa maksy, aby móc kusić LeBrona Jamesa. Przed Staples Center właściwie można było postawić tabliczkę z napisem „Under construction” i udać się do pobliskiego pubu na piwo.

Podsumowanie sezonu

11. miejsce w Konferencji Zachodniej, 3. miejsce w Pacific Division, bilans 35-47

Sezon 2017/2018 Lakers rozpoczęli obiecująco – w październiku osiągnęli bilans 3-4, a Lonzo Ball wlał w serca fanów nadzieję, zdobywając już w drugim meczu w NBA przeciwko Phoenix Suns 29 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst. Niestety, był to jedyny mecz w całym sezonie, w którym Ball wpisał się do box score jako najlepszy punktujący na parkiecie, szybko bowiem okazało się, że defensorzy w NBA z łatwością są w stanie ograniczyć pierwszoroczniaka po atakowanej stronie parkietu, głównie z powodu jego zepsutej mechaniki rzutu. Lonzo z każdym kolejnym meczem gasł, ale w międzyczasie ze znakomitej strony jako strzelec dał się poznać 27. numer w drafcie – Kyle Kuzma. Po fatalnym grudniu (bilans 3-11, loss streak) podopieczni Luke’a Waltona zaczęli wygrywać i dwa miesiące z rzędu notowali bilanse dodatnie. Skuteczność, zwłaszcza w rzutach za 3 punkty poprawił Lonzo Ball, odpowiedzialność za zdobywanie punktów częściej brał na siebie Ingram, znakomite wsparcie z ławki dawał Clarkson, a Lakers ograli w tym czasie m.in. Celtics, Spurs i Thunder (2 razy).

Im bliżej końca rozgrywek, tym bardziej z młodego zespołu uchodziło powietrze, ale z powodu zbyt słabej defensywy, braku doświadczenia i niestabilności formy playoffs i tak były poza ich zasięgiem. 35 zwycięstw jest wynikiem lepszym, niż się po nich spodziewaliśmy (typy sprzed sezonu: Marcin: 30-52, Rafał: 32-50, Paweł: 28-54) i może napawać optymizmem. Przed Lakers najważniejszy offseason od lat, z możliwością pozyskania takich graczy jak LeBron James, Kawhi Leonard, Paul George czy Chris Paul.

Niespodzianki/rozczarowania

+ Kyle Kuzma – powtarzanie, jak doskonałym stealem dla Lakers był 27. numer, jest już wręcz nudne, ale też nie ma w tym ani odrobiny przesady. 16.1 ppg, 6.3 rpg, 45% FG to statystyki, których po Kuzmie nie spodziewał się nikt i dla Waltona oczywistym wyborem było wprowadzenie pierwszoroczniaka do podstawowej piątki po tym, jak kontuzji nabawił się Larry Nance Jr. Kyle jest zdecydowanie najlepszym rookie w Los Angeles, ale przed nim mnóstwo pracy – po takim debiucie oczekiwania w kolejnym sezonie będą tylko większe.

+/- Lonzo Ball – w listopadzie popełniłem tekst na temat tego młodzieńca i już wtedy miałem problem z jednoznacznym określeniem, czy jego wybór można uznać z bust, czy też nie. Minęło od tego czasu 7 miesięcy i nadal nie potrafię udzielić konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Notowane przez niego 10.2 ppg, 6.9 rpg, 7.2 apg to nie są statystyki złe, ale też w porównaniu do innych pierwszoroczniaków nie robią większego wrażenia. Bez większego trudu można wskazać co najmniej 5 innych rookies, którzy są od Lonzo lepsi. Jest jednak w Ballu coś, co na tle innych (może poza Benem Simmonsem) go wyróżnia: kontrola gry całej drużyny. Młody rozgrywający zdaje się robić to doskonale i jestem przekonany, że gdy w końcu jakiś all-star dołączy do Lakers, będzie mu się z Lonzo świetnie współpracować. Obecnie jest on nadal czymś między niespodzianką, a rozczarowaniem.

– Luol Deng, Brook Lopez. Brook Lopez w sezonie 2017/2018 nie grał źle, ale stać go na więcej. Zaliczał najmniej punktów od swojego debiutanckiego sezonu (13 ppg), fatalnie, jak na centra, wypada też w zbiórkach (4 na mecz). Lopezowi należy jednak oddać, że w swojej karierze nie rozgrywał jeszcze tak mało minut, a jego głównym zadaniem była pomoc w rozwoju młodzieży. Co innego Luol Deng. Brytyjczyk sudańskiego pochodzenia jest chyba rekordzistą pod kątem pieniędzy zarobionych za minuty spędzone na parkiecie, wyszedł bowiem na boisko tylko w jednym meczu i spędził na nim 13 minut. Deng za ostatni sezon zarobił 17 mln dolarów, co daje mu 1.3 miliona $ za minutę gry. Zasłonę milczenia spuszczę na upadek, którego Deng dokonywał z sezonu na sezon, od kiedy opuścił Chicago Bulls.

Zawodnik, na którego warto zwrócić uwagę w przyszłym sezonie

Lonzo Ball. Młody rozgrywający ma do poprawy bardzo wiele, a offseason, wbrew pozorom, to czas dość krótki. Nie wiemy jeszcze, czy Lonzo zdecyduje się na wypracowanie zupełnie nowej mechaniki rzutu, czy może tylko jej dopracowanie. W kwietniowych wypowiedziach Magic Johnson i Rob Pelinka zarzekali się, że raczej nie będą uczyć go rzucania od nowa, bowiem niesie to za sobą spore ryzyko. Do dopracowania jest za to sporo szczegółów takich jak balans czy ułożenie stóp w trakcie sekwencji rzutowej, wszystko po to, by zwiększyć skuteczność strzelca. Lonzo z pewnością nadal będzie wzbudzać ogromne zainteresowanie mediów – warto będzie sprawdzić, jak intensywnie przepracował offseason i czy przełoży się to na wyniki całego zespołu.

 

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *