Trash Talker: Koszykarski Bal Wszystkich Świętych
Od kiedy zacząłem redagować teksty na NBA Labs, w każdym z odcinków ukazywałem Wam, drodzy odbiorcy, największych twardzieli ligi, parkietowych zakapiorów o niewyparzonych gębach, których często ciągnęło do bójek. Jednak dzisiejszy tekst ma na celu przypomnienie osób związanych z koszykówką, które opuściły ziemski padół podczas ostatnich dwunastu miesięcy. Zapraszam na wydanie specjalne felietonu Trash Talker.
Greg Ballard
Za czasów młodości zapalony baseballista, grający na pozycji pitchera, co zresztą znalazło uznanie w drafcie MLB 1973, gdy został wybrany w piętnastej rundzie jako wolny agent przez nieistniejącą już drużynę Montreal Expos. Wtedy postawił na koszykówkę i dostał się na uniwersytet w Oregonie, co – jak się później okazało – było strzałem w dziesiątkę, bowiem w naborze do NBA w 1977 roku został wyselekcjonowany z numerem czwartym przez zespół Washington Bullets. Już w debiutanckim sezonie stał się niebywale istotnym ogniwem ekipy ze stolicy Stanów Zjednoczonych i obok takich gwiazdorów jak Wes Unseld czy Elvin Hayes zdobył tytuł mistrza ligi 1978. Zmarł 9 listopada 2016 roku.
Craig Sager
Zamysł artykułu był taki, żeby przy każdym zmarłym zrobić krótki pit-stop i ruszyć dalej. W tym miejscu postanowiłem zatrzymać się na nieco dłużej, gdyż Craig Sager nie był wyłącznie dziennikarzem, czy tylko reporterem. Człowiek-instytucja, autorytet koszykarski, dusza NBA, mistrz w swoim fachu. Głównie zapamiętamy go z wielobarwnych marynarek. Kiedyś Kevin Garnett powiedział mu: „Nie mam pojęcia, jakiej firmy masz na sobie garnitur, ale jedno jest pewne – musisz go natychmiast spalić”.
Ponadto w pamięć zapadły nam wszystkie jego wywiady z trenerem San Antonio Spurs, Greggiem Popovichem. Pop nigdy nie oszczędzał Sagera w swoich wypowiedziach, lecz gdy Craig zachorował na białaczkę, wypadając z obiegu na jedenaście miesięcy, szkoleniowiec ekipy z Teksasu mówił w rozmowie z jego synem na antenie TNT:
– Zrobiłeś dobrą robotę, ale wolałbym mieć tutaj koło siebie twojego ojca. Craig, bardzo nam ciebie brakuje, jesteś ogromną częścią tego wszystkiego i od wielu lat wykonujesz znakomitą robotę. Pragniemy zobaczyć cię ponownie na parkiecie i obiecuję, że będę już miły.
Craig Sager powrócił do pracy 5 marca 2015 roku, przy okazji spotkania Chicago Bulls z Houston Rockets. Publika zgromadzona w United Center zgotowała mu gorące powitanie, którego pozazdrościć mógł mu nawet Michael Jordan.
Później nastąpiła reemisja choroby i – pomimo że dziennikarz do końca nie złożył broni – tym razem poniósł porażkę. Opuścił nas w wieku 65 lat, 15 grudnia 2016 roku, ale już na zawsze zapamiętamy jego słowa, którymi posłużył się na miesiąc przed śmiercią:
„Najważniejsze w upływającym czasie jest to, jak przeżyjesz swoje życie”.
Fabricio „Fab” Paulino de Melo
Podczas ziemskiej wędrówki brazylijski środkowy był jednym z liderów uczelnianej ekipy Syracuse, o czym świadczy nagroda dla najlepszego defensora sezonu konferencji Big East. Fab Melo został wybrany przez Boston Celtics z 22 numerem pierwszej rundy draftu, jednak jako Celt zdołał rozegrać zaledwie sześć spotkań. Potem częściej widywaliśmy go w klubach D-League. Odszedł z tego świata 11 lutego 2017 w wieku zaledwie 26 lat. Prawdopodobną przyczyną zgonu był zawał serca.
Dave Stallworth
W latach 1961-65 gwiazdor uczelni Wichita State, gdzie notował statystyki na poziomie 24.3 punktu oraz 10.5 zbiórki na mecz, rzucając ze skutecznością 53.2% z gry. Wydraftowany w 1965 roku z numerem trzecim przez New York Knicks, w barwach których zdobył pierścień mistrzowski w 1970 roku. Zmarł 15 marca 2017.
Jerry Krause
Myślisz Chicago Bulls lat 90-tych, mówisz Michael Jordan. Zazwyczaj na imprezie po udanej premierze spektaklu, zaproszeni goście gratulują odtwórcom głównych ról (Michael Jordan, Scottie Pippen, Dennis Rodman), aktorom drugoplanowym (Toni Kukoć, Steve Kerr, Ron Harper, John Paxson), reżyserowi (Phil Jackson), ale rzadko kto pośpieszy z gratulacjami ludziom, którzy są odpowiedzialni za oświetlenie. Kimś takim był właśnie Jerry Krause, bo wyciągnął na światło dzienne wyżej wymienionych artystów. Skaut Byków, kapitalny GM drużyny z Wietrznego Miasta, za co dwukrotnie otrzymał nagrodę Menadżera Roku NBA (1988, 1996). Odszedł z tego świata 21 marca 2017.
(Jerry Krause)
Ken Sears
Kolejny zawodnik, który większość swojej kariery sportowej poświęcił występom dla New York Knicks (1955-63). Dwukrotnie uczestniczył w NBA All-Star Game (1958, 1959). Oprócz tego był graczem San Francisco Warriors, gdzie miał przyjemność występować u boku Wilta Chamberlaina oraz Nate’a Thrumonda. Opuścił ten świat 23 kwietnia 2017 roku.
Mieczysław Klimaj
W latach 1950–1964 był trenerem koszykówki w Gwardii Warszawa, zaś pod koniec lat 50-tych ubiegłego wieku, szkolił również Huragan Wołomin. Z Gwardią czterokrotnie zdobył Mistrzostwo Polski Juniorek. Wśród jego wychowanek były także późniejsze zawodniczki reprezentacji Polski. W latach 1964–1987 piastował funkcję kierownika wyszkolenia w Gwardii Warszawa. Jednocześnie pracował jako arbiter w latach 1950–1973, będąc sędzią międzynarodowym FIBA. Sędziował między innymi najważniejsze zawody w kraju, a także kilkukrotnie otrzymał nominację do sędziowania Mistrzostw Europy kobiet i mężczyzn. Zmarł 8 maja 2017 roku.
Piotr Galant
Gdy był aktywnym graczem, występował na pozycji rozgrywającego. W latach 1976–1988 był zawodnikiem Zastalu Zielona Góra, a w 1984 wywalczył wraz z tą drużyną jej pierwszy awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i grał w niej do 1988. Po ukończeniu studiów trenerskich pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w liceum, a następnie na Uniwersytecie Zielonogórskim. Po zakończeniu kariery zawodniczej objął funkcję trenera zespołu Zastal Zielona Góra w trakcie kampanii 1999/2000. Odszedł z tego świata 10 maja 2017 roku.
(Piotr Galant)
Frank Brian
Zanim na boiskach NBA zaczął brylować Dwyane Wade, przydomkiem „Flash” określano innego zawodnika. Był nim właśnie Frank Brian, zdobywca mistrzostwa NBL (National Basketball League) w 1949 roku. Po zmianie nazwy na NBA, Brian dwukrotnie meldował się w finałach ligi z drużyną Fort Wayne Pistons, lecz dwukrotnie przegrywał. W 1986 roku został włączony do Louisiana Sports Hall of Fame, a w 2013 wstąpił w poczet Galerii Sław uniwersytetu LSU. Opuścił ten świat 14 maja 2017.
Darrall Imhoff
Mistrz NCAA z 1959 roku z drużyną akademicką University of California (uczelnia zastrzegła numer 40, z którym grał). W 1960 roku zdobył złoty medal olimpijski, dzięki czemu w 2010 został włączony do Galerii Sław Koszykówki jako członek tamtego zespołu. Trzykrotnie dotarł do finałów NBA (1965-66, 1968), ale a każdym razem musiał przełknąć gorzką pigułkę porażki. Zmarł 30 czerwca 2017 roku.
Gene Conley
Podobnie jak Greg Ballard miał zapędy do baseballu, tyle że osiągnął w tym sporcie znacznie więcej niż Greg. Conley został wybrany z odległym, dziewięćdziesiątym numerem draftu w roku 1952 przez Boston Celtics i rozegrał w ich barwach tylko jeden sezon. Później całkiem poświęcił się baseballowi, co zaowocowało angażem w drużynie Milwaukee Braves oraz zwycięstwem w World Series 1957. Następnie Gene wrócił do koszykówki i – jako zawodnik Celtics – w latach 1959-61 trzykrotnie sięgnął po tytuły mistrzowskie. Jest jednym z dwóch sportowców (obok Otto Grahama), któremu udało się zdobyć mistrzostwa w dwóch z czterech czołowych lig amerykańskich. Odszedł z tego świata 4 lipca 2017.
John Kundla
Kundla grał w koszykówkę w czasie nauki w szkole średniej (Central High School w Minneapolis) oraz na studiach na University of Minnesota, które ukończył w 1939. W drużynie akademickiej Golden Gophers pełnił funkcję kapitana i trzykrotnie zdobył dla zespołu najwięcej punktów w sezonie. W latach 1939–1942 był asystentem trenera drużyny University of Minnesota oraz uzupełniał wykształcenie w szkole trenerskiej. Prowadził następnie drużynę szkoły De La Salle High School w Minneapolis, a w latach 1944–1945 służył w marynarce wojennej. Po wojnie pracował ponownie jako asystent trenera reprezentacji University of Minnesota oraz trenera w College of St. Thomas w Saint Paul. W 1948 został pierwszym trenerem zawodowej ekipy Minneapolis Lakers. Poprowadził Lakers do tytułów mistrzowskich NBA w 1950, 1952, 1953 i 1954, mistrzostwa NBL 1948 i BAA (Basketball Association of America) w 1949. Był również trenerem zespołów w All-Star Game. W 1958 oddał na krótko prowadzenie drużyny jednemu ze swoich dotychczasowych podopiecznych George’owi Mikanowi, by powrócić do Lakers w latach 1958–1959. Łącznie poprowadził zespół do 466 zwycięstw, przy czym poniósł 319 porażek (70 wygranych i 38 porażek w fazie pucharowej). W latach 1959–1968 powrócił do pracy z akademickim zespołem Minnesota Golden Gophers, tym razem jako pierwszy trener. W pierwszej połowie lat 80-tych został szkoleniowcem reprezentacji narodowej Maroka. Był jednym z trzech trenerów, którzy mogli pochwalić się trzema z rzędu tytułami mistrzowskimi NBA (obok Reda Auerbacha i Phila Jacksona). W 1995 Kundla został włączony do Basketball Hall of Fame, gdzie znalazło się także kilku jego podopiecznych (m.in. George Mikan i Vern Mikkelsen). Opuścił ten świat 23 lipca 2017 roku w wieku 101 lat.
Dickie Hemric
Niekwestionowana gwiazda uniwersytetu Wake Forest, który zastrzegł należący do niego numer “24”. Przez 55 lat dzierżył rekord NCAA w liczbie celnych rzutów wolnych (905), uzyskanych podczas całej kariery w konferencji ACC. Dopiero 28 lutego 2009 roku Tyler Hansbrough pobił to osiągnięcie. Hemric nadal jest rekordzistą w liczbie oddanych rzutów wolnych w karierze (1359). Na parkietach najlepszej ligi świata Dickie rozegrał zaledwie dwa sezony, zdobywając mistrzostwo NBA w 1957 roku w barwach Boston Celtics. Zmarł 3 sierpnia 2017.
(Dickie Hemric)
Tom Hawkins
Niski skrzydłowy, który zapadł głęboko w pamięć kibicom liceum Parkera w Chicago, a także zespołu akademickiego Notre Dame, gdzie zaliczał średnie na poziomie 23 punktów oraz 16.7 zbiórki na mecz. Podczas swojej dziesięcioletniej kariery w NBA przyodziewał trykot takich drużyn jak Minneapolis Lakers (później Los Angeles) i Cincinnati Royals. Po koszykówce parał się w życiu pracą dla radia i telewizji z Miasta Aniołów. Dodatkowo zajmował stanowisko wiceprezydenta do spraw komunikacji klubu baseballowego Los Angeles Dogers. Odszedł z tego świata 16 sierpnia 2017 roku.
Eugeniusz Spisacki
Bez Eugeniusza Spisackiego nie byłoby sukcesów kobiecej sekcji wrocławskiej koszykówki. Trenował drużynę Ślęzy Wrocław w latach 1953-1971 oraz 1978-1982, doprowadzając ten klub po raz pierwszy w historii do awansu na najwyższy, ekstraklasowy szczebel rozgrywek. Z pewnością był to bardzo wymagający trener, o czym w kilku słowach mówiła Małgorzata Niebieszczańska-Zych:
Jak przegrałyśmy mecz w Szprotawie, trener Spisacki prawie przez miesiąc się do mnie nie odzywał. Teraz możemy się z tego śmiać, ale wtedy był to dla mnie dramat. Spisacki był bardzo wymagający. Dobrowolnie poddawałyśmy się reżimowi treningowemu, nie musiał nas walić wałkiem po głowach. Kiedy dzisiaj widzę zawodniczki, które nie trafiają rzutów osobistych, to od razu przypomina mi się „Spisiu”. On by za to wysłał na trening przed śniadaniem.
Eugeniusz Spisacki zmarł 22 sierpnia 2017 roku.
Adam Wójcik
Napisać, że był legendą to nie napisać nic. Powiedzieć, że to najlepszy polski koszykarz w historii, to jakby milczeć. Adam Wójcik był wzorem do naśladowania. Oczywiście, zapamiętamy go głównie z występów reprezentacyjnych, lub tych w Gwardii Wrocław, która za kadencji podkoszowego kilkukrotnie zmieniała nazwę. Jednak Wójcik nigdy na te zmiany nie brał poprawki. Grał zawsze na najwyższym poziomie. Tytułem przypomnienia – nawet dostał się na obóz treningowy w NBA. Konkretnie bronił barw Los Angeles Clippers w 1993 roku. Amerykanie – niestety – nie poznali się na jego nieprzeciętnych umiejętnościach i znajdowaniu się pod koszem. Sądzę, że to był polski Sabonis tamtych czasów. Panie Adamie, już na zawsze pozostanie Pan w naszej pamięci. Odszedł przedwcześnie, mając na karku tylko 47 lat. Poniósł porażkę z białaczką, ale po syrenie końcowej, zszedł z areny tego świata z podniesioną głową. 26 sierpnia 2017 roku – odchodzi jeden z bogów mojego pokolenia.
Jim McDaniels
Kolejny rewelacyjny podkoszowy, który podbił serca fanów NCAA. Warto podkreślić jego niesamowite statystyki na przestrzeni trzech lat spędzonych w barwach Western Kentucky: 27.6 punktu oraz 13.8 zbiórki na mecz. Ponadto ustanowił rekordy uczelni WKU: 2238 uzyskanych punktów (wyrównany przez Courtneya Lee) i 1118 zbiórek w karierze uniwersyteckiej. Opuścił ten świat 6 września 2017 roku w wieku 69 lat. Śmierć była spowodowana komplikacjami wywołanymi cukrzycą.
Connie Hawkins
Któż z nas nie lubił obserwować popisów Harlem Globetrotters? Osobiście nie znam takiego kogoś. Hawkins doskonalił swoje umiejętności na rozmaitych boiskach Nowego Jorku. Zyskał tam sobie ogromną reputację ze względu na swoje niesamowite, jak na tamte czasy, predyspozycje atletyczne oraz widowiskowe wsady. W turniejach ulicznych już jako nastolatek pokonywał dużo starszych od siebie graczy akademickich, a nawet NBA. W 1959 roku poprowadził swoja szkolną drużynę do mistrzostwa New York’s Public Schools Athletic League (PSAL). Jego zespół nie przegrał wtedy żadnego spotkania podczas rozgrywek zasadniczych, a po ich zakończeniu Hawkins został zaliczony do składu najlepszych zawodników szkół średnich – All-City. W kolejnym sezonie notował średnio 25.5 punktu, a w swoim najbardziej udanym spotkaniu zanotował rekordowe 60 punktów. Boys ponownie nie ponieśli porażki w fazie zasadniczej i drugi raz z rzędu sięgnęli po tytuł mistrza PSAL. Hawkins otrzymał stypendium sportowe od University of Iowa, ale już w swoim debiutanckim sezonie w drużynie Hawkeyes, kiedy zgodnie z zasadami ligi akademickiej nie mógł nawet jeszcze występować w pierwszej reprezentacji, uwikłał się w pewien skandal. Pożyczył od jednego mężczyzny 250 dolarów na szkolne wydatki. Zarzucono mu jednak, iż brał udział w ustawianiu gier. Zawodnikom nie wolno bowiem pobierać żadnych pieniędzy ani prezentów w trakcie swoich występów na uczelni. Hawkins zaprzeczył pogłoskom i nigdy nie przyznał się do winy w rzekomym ustawianiu spotkań. Afera ta zniszczyła jednak jego świetnie zapowiadającą się karierę. Wkrótce potem został wydalony i pomimo znakomitych pozycji w rankingach NCAA oraz NAIA (National Association of Intercollegiate Athletics) nie udało mu się pozyskać kolejnego stypendium. W związku z zaistniałą sytuacją i utratą szans na występy w NBA (wtedy tylko absolwenci mogli przystępować do draftu) rozpoczął występy w lidze ABL – American Basketball League. Niestety liga została rozwiązana po zaledwie dwóch sezonach, w związku z czym Hawkins związał się z legendarnym zespołem pokazowym – Harlem Globetrotters. Po czterech latach ciągłych podróży znalazł w końcu zatrudnienie w lidze ABA. Po dwóch sezonach znakomitych występów upomniała się o niego liga NBA. W ten właśnie sposób stał się zawodnikiem Phoenix Suns. Jako 27-letni debiutant notował 24.6 punktu, co zapewniło mu miejsce w składzie All-Star. W meczu gwiazd wystąpił cztery razy z rzędu. Ostatnie trzy sezony swojej kariery spędził w Los Angeles Lakers i Atlancie Hawks. Zmarł 6 października 2017 roku.
Zenona Lipka-Kadaj
Gdy nawiedziła ją śmierć – ta która płacze, że tak durną ma robotę – pani Zenona była już w sędziwym wieku 87 wiosen. Zawodniczka przez wiele lat sportowej kariery była związana z zespołem AZS-u Warszawa. Reprezentowała też nasz kraj w meczach międzynarodowych. Boskie zastępy zasiliła stosunkowo niedawno – 1 października 2017 roku. Świeć Panie nad jej duszą.
Bożena Skowron
Pierwsze koszykarskie kroki stawiała w Warcie Poznań, ale większość poznańskich kibiców basketu kojarzy ją z Lechem. To właśnie z Kolejorzem święciła największe sukcesy w swojej karierze: Mistrzostwo Polski (1957 – był to jedyny złoty medal dla Lecha w historii żeńskiej koszykówki), wicemistrzostwo Polski (1955, 1956) oraz brązowy medal w 1958 roku. Jacek Hłasik, dziennikarz Radia Poznań, wspomina szczególnie mecz o tytuł mistrza naszego kraju z udziałem pani Bożeny:
– To była świetna drużyna, Kapałczyńska, Konieczna i ona. Grały w sali przy ul. Matejki i pamiętam, że przez wiele lat mówiono o nich, że są wiecznymi wicemistrzyniami, zawsze za AZS AWF Warszawa. Aż wreszcie w 1957 roku sięgnęły po tytuł, dzięki rzutom osobistym Aleksandry Kapałczyńskiej, oddanymi bodajże nawet już po upływie regulaminowego czasu gry. Niezwykle dramatyczne okoliczności, a Bożena Skowron grała wtedy w pierwszej piątce tej ekipy.
Bożena Skowron opuściła ten świat w wieku 87 lat.
Jarosław JAR Chojnacki śpiewa w jednym ze swoich utworów: „I ranimy się zwykle zbyt mocno. Umieramy, jak zawsze, za młodo”. Ponieważ tak jest w istocie rzeczy, że na śmierć nigdy nie ma dobrej pory, każdą przeżywamy podobnie. Pozostaje nam wierzyć, że ci, którzy już stanęli u bram Św. Piotra – bądź wyważyli je z impetem – rozgrywają tam własne mecze. Że zorganizowali swoją ligę, rywalizują o anielskie trofea. Są po prostu zawodnikami Pana Boga i czuwają wraz z nim nad tym, aby nasza wspólna miłość do koszykówki pod wszelkimi szerokościami geograficznymi znajdowała czas na chwile refleksji, modlitwy oraz zadumy. Na choćby momenty wspomnień o tytanach basketu. Pamiętajmy!