Fast Break: Nowy szeryf w Indianapolis. Tyreke Evans resuscytuje swoją karierę

Paweł Mocek Fast Break Felietony Strona Główna 1

Pamiętacie pewnie, jak oceniana była wymiana Paula George’a do Oklahoma City Thunder w dniu tego transferu. Dwóch zawodników, z których jeden zawiódł w nowym otoczeniu, a drugi jest dopiero na początku koszykarskiej drogi za supergwiazdę, jednego z najlepszych two-way graczy w lidze. Bez żadnego picku, Indiana została ograbiona. Czyżby? Dziś, na półmetku sezonu, ta wymiana wygląda dużo lepiej dla Pacers niż się to początkowo mogło wydawać.

Do jedynego prawdziwego bohatera tej wymiany przejdę za moment, ale chwilę należy tu jednak poświęcić Domantasowi Sabonisowi. Po stosunkowo niezłym debiutanckim sezonie, w którym jednak wypadł z rotacji w playoffach, po przepracowanym lecie Litwin wszedł świetnie w rolę ofensywnego, small-ballowego centra. Gra zdecydowanie bliżej kosza niż w barwach Thunder, świetnie zajmuje pozycję w low-post i jest stamtąd bardzo skuteczny.

Bohater w Indianie jest jednak tylko jeden. Victor Oladipo wrócił do stanu, w którym spędził 4 lata na uniwersytecie i wygląda rzeczywiście jakby wrócił do domu. Jego pewność siebie od początku sezonu jest „through the roof”, a umiejętność dostawania się pod kosz praktycznie elitarna. W oczach naszej redakcji jest zdecydowanym faworytem do nagrody Most Improved Player i rzeczywiście, zarówno ze względu na statystyki, jak i na „test oka”, nikt nie podważałby takiego wyróżnienia na jego koncie. Do świetnej gry na koźle dokłada 40-procentową skuteczność zza łuku i – o czym niektórzy zapominają – dobrą obronę.

To, co najbardziej imponuje mi u Oladipo, to jednak niepokazywana wcześniej umiejętność czynienia swoich kolegów lepszymi graczami na parkiecie. Niezwykle silną bronią jest jego akcja pick-and-roll z Mylesem Turnerem. Środkowy Pacers jest jednym z najlepszych strzelców z półdystansu w lidze, dobrze także rolluje do kosza. Jeśli jednak skupisz swoją defensywę na nim, Oladipo ma więcej miejsca na penetrację, a spod obręczy jest w tym sezonie zabójczy. Akcję tą musi bronić 3 graczy rywali, co zawsze sprawi, że na obwodzie będzie stał wolny strzelec (np. Bogdanović, czy Collison).

Postawa Oladipo przerosła pewnie nawet oczekiwania włodarzy Pacers i dziś jego poniżej-maksymalny kontrakt wydaje się strzałem w dziesiątkę. Tak samo, jak wymiana George’a, która równie dobrze – i w mojej opinii prawdopodobnie tak będzie – może być półrocznym wypożyczeniem PG13 przez włodarzy Oklahomy przed jego odejściem do Los Angeles Lakers.


Trudno doszukiwać się jakichś pozytywów, w tym odwróconym o 180 stopni w porównaniu do początku rozgrywek, sezonie Memphis Grizzlies. Jeśli jednak musiałbym to robić, to postawiłbym na rezurekcję człowieka, którego przyszłość w NBA jeszcze niedawno nie była wcale taka pewna. Sam fakt, że Grizzlies szukają w wymianie Tyreke’a Evansa pierwszorundowego wyboru w drafcie mówi o dwóch rzeczach. Po pierwsze, Grizzlies chcą tankować. Po drugie, Evans im w tym przeszkadza, bo jest po prostu za dobry.

Mówimy tu o graczu, który od czasu debiutanckiego sezonu, jednego z najlepszych w ostatnich 10 latach, zaliczał progresywny spadek (to chyba oksymoron, ale whatever), a w ostatnich 2 latach rozegrał łącznie 65 spotkań. Evans był obok Marka Gasola najważniejszym graczem w tym starcie sezonu i czołową postacią najlepszej w pierwszych tygodniach rozgrywek ławki rezerwowych w lidze. Po tym, jak wskoczył do pierwszej piątki w miejsce Mike’a Conleya, drugi unit Grizzlies spuścił z tonu, mecze zaczął opuszczać Chandler Parsons i cała rotacja wówczas jeszcze Davida Fizdale’a się posypała.

To co się zdarzyło potem w Memphis wciąż jest dla mnie dość niezrozumiałe, ale widzę język ciała Gasola i wciąż utrzymuję, że on tam po prostu nie chce być. Evans jest na drugim biegunie – wygląda cały czas tak samo świeżo, będąc zarówno główną opcją ofensywną na obwodzie, jak i najlepszym playmakerem w zespole, rozgrywającym podczas absencji Conleya. Przez kontuzje trochę nam umknął fakt, że to wciąż nie jest stary zawodnik, który wchodzi obecnie w swój prime. Dzięki rocznej umowie jest też w swoim contract-year i kolejnego lata powinien zgarnąć na rynku już sporą sumę pieniędzy.

Ciekawe byłoby także zobaczyć Evansa w drużynie walczącej o coś. Bardzo mocno patrzyłbym w jego stronę, gdybym był GM’em Washington Wizards. Czarodzieje potrzebują wzmocnienia ławki rezerwowych, by powalczyć w pierwszej rundzie playoffów.

Komentarze

  1. Resycytuje… kolega lekko przegiął. To portal koszykarski czy medyczny. Co do tematu jesli chodzi o pacers to wyszli na plus. Oladipo i sabonis graja lepiej bo grają bez Russella.
    Memphis bez komentarza. Dobry początek a później lipa. Trener niesłusznie zwolniony. Pozdr

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Rodney Hood zapłaci 35 tysięcy dolarów grzywny
Rodney Hood otrzymał karę grzywny w wysokości 35 tysięcy dolarów za incydent, którego dopuścił się ...