Fast Break: Wcześni kandydaci do Rookie of the Year
Pierwszoroczniakom z draftu 2018 trudno będzie dorównać klasie z roku poprzedniego, która szturmem weszła na salony. Ben Simmons, Donovan Mitchell, Jayson Tatum, czy Lauri Markkanen to tylko kilka z nazwisk, o których będziemy często słyszeć w kolejnych sezonach. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tegoroczny draft będzie nieco słabszy i rywalizacja o Rookie of the Year nie będzie toczyła się na aż tak wysokim poziomie. Z drugiej strony, chętnych na to wyróżnienie nie brakuje i dziś postaram się przybliżyć faworytów.
Kolejność przypadkowa
Trae Young
Atlanta Hawks zeszli w dół draftu specjalnie dla niego i już wówczas mieli z tyłu głowy, by wymienić gdzieś Dennisa Schroedera. Problemy z prawem Niemca i spadająca forma na parkiecie skłoniły ich do zaufania debiutantowi, który ma być ich rozgrywającym na przyszłość. Jego wyczyny na akademickich boiskach dały niektórym nadzieje na pojawienie się w lidze nowego Stephena Curry’ego i trudno się dziwić. Jeśli nie wpadnie w ścianę debiutanta i będzie mógł liczyć na swoją skuteczność, będzie zagrożeniem dla każdej obrony w NBA. Trudno jednak będzie uniknąć problemów – gracz o jego warunkach fizycznych będzie miał ciężką przeprawę na samym początku swojej przygody w lidze.
Luka Doncić
Nie ma drugiego zawodnika o takich osiągnięciach w tak młodym wieku. Pomimo faktu, że grał tylko na parkietach europejskich, oczekiwania wobec niego są dosyć duże. Trafił w niezłe środowisko, w którym jednak nikt za darmo minut mu nie da. Rotację obwodu Mavs mają akurat całkiem niezłą, przez co nie do końca wiadomo, jak duża będzie rola Doncicia na początku jego drogi w NBA. Jeśli jednak Słoweniec nawiąże choć trochę do swojego ostatniego roku, rozpoczętego mistrzostwem Europy, a zakończonym zwycięstwem w Eurolidze, wówczas może być zdecydowanie najlepszym debiutantem, który jest najbardziej gotowy do gry na najwyższym poziomie ze wszystkich pierwszorocznych.
Jaren Jackson Jr.
Jeśli jakiś pozytyw miał wyniknąć z ostatniego sezonu Grizzlies, to na pewno jest nim pojawienie się w zespole Jacksona. Mimo tego, że w kilku aspektach gry jest jeszcze dosyć surowy, to jego defensywny potencjał powinien objawić się jeszcze wyraźniej przy Marcu Gasolu oraz Mike’u Conleyu. Co ważne, J.B. Bickerstaff może stawiać na niego w dużym wymiarze czasu od samego początku, bo jego jedyną konkurencją są właściwie tylko Gasol i JaMychal Green. Niewykluczone, że będzie grał często właśnie jako back-up Hiszpana na pozycji centra i tam powinien sobie spokojnie poradzić. Ze swoim defensywnym instynktem i coraz lepszym rzutem za 3 punkty, powinien bardzo przydać się Grizzlies już teraz.
Deandre Ayton
Ayton jest środkowym, na jakiego Suns czekali już od dłuższego czasu. Taka kombinacja warunków fizycznych, atletyzmu i już rozwiniętych umiejętności czysto koszykarskich nie zdarza się często. Z miejsca Ayton powinien być lepszym zawodnikiem niż Dragan Bender i Marquese Chriss, na których Suns liczyli i chyba wciąż liczą. Liczba jego minut powinna stać od razu na wysokim poziomie, a Suns próbują nawet jeszcze wykupić umowę Tysona Chandlera, który teraz jest już dla nich zbędny. Przez fakt, że właściwie trudno powiedzieć, kto jest w tym momencie drugą opcją Słońc, Ayton może dostawać swoje posiadania do gry 1-na-1.
Kevin Knox
Dla New York Knicks oczekiwanie na powrót Kristapsa Porzingisa będzie udręką, dla Knoxa – szansą na pokazanie się w większym wymiarze czasu. O minuty nie powinien się martwić, a być może nawet powalczy z Mario Hezonją oraz Noahem Vonlehem o miejsce w pierwszej piątce na pozycji numer 4. Ze względu na zbiór swoich umiejętności, spodziewam się na tej pozycji walki pomiędzy Knoxem oraz Hezonją i wcale nie jest powiedziane, że debiutant będzie w tej sytuacji na straconej pozycji. Sam fakt, że kibice Knicks wygwizdali jego wybór w trakcie draftu powinien zapalić już światełko nadziei – ostatnio mieli oni wyjątkowego nosa, gdy gwizdali na Porzingisa i Ntilikinę.
Collin Sexton
Odejście LeBrona Jamesa otwiera w Cleveland okno na bycie ponownie ligowym średniakiem, natomiast dla wielu graczy będzie to także okazja do pokazania się. Wśród nich jest także Sexton – atletyczna bestia na pozycji rozgrywającego, który intensywnością z jaką gra przypomina Patricka Beverleya czy Lance’a Stephensona. To old-schoolowe nastawienie do gry na pewno zjedna sobie wielu kibiców Cavaliers, a jego osobowość będzie wybijała się wśród reszty debiutantów. Jeśli pójdzie za tym także dobra gra na parkiecie, Sexton może być jednym z najlepszych debiutantów w tym sezonie.
Marvin Bagley III
Trafiając do takiej drużyny jak Kings, Bagley powinien od razu być jednym z najbardziej eksploatowanych zawodników drużyny. Kings jak to Kings – od lat nie narzekają na niedobór podkoszowych i tym razem również mają ich sporo. Królowie oprócz Bagleya mają do grania także Williego Cauleya-Steina, powracającego po kontuzji Harry’ego Gilesa, Kostę Koufosa, Skala Labissiere, Zacha Randolpha, a teraz pozyskali także Nemanję Bjelicę. Trudno się spodziewać, by minuty nie znalazły się dla gracza wybranego z drugim wyborem draftu, który w dodatku jest na pewno w planach na przyszłość Vlade Divaca bardzo ważną postacią.
2 Komentarze
Blasiacco
Ayton niestety na razie dużo więcej gada niż pokazuje. Mówi się, że to może być kolejny Kobe_shaq 2.0 (z Bookerem) – byle nie chodziło tylko w tym przypadku o atmosferę miedzy Koby’m a Shaqiem.
Andrzej
Oby mu nie było bliżej do Okafora.