Overtime: Purpurowo-złoty LeBron James

Marta Kiszko Felietony Overtime Strona Główna

„Stay home” – czapki i koszulki z takim napisem wypuszczono właśnie w Cleveland w odpowiedzi na narastające plotki o odejściu zbawcy z Ohio. Kibice Cavs rozpoczęli kampanie zgrzytając zębami i zastanawiając się czy po raz drugi będą musieli zmierzyć się z  ̶p̶a̶l̶e̶n̶i̶e̶m̶ ̶j̶e̶r̶s̶e̶y̶ó̶w̶ The Decision. Spekuluje się, że LeBron, który wypełnił swoją obietnicę daną fanom zdobywając mistrzowski pierścień Kawalerzystom i trzykrotnie prowadząc ich do finałów, zasili szeregi  Los Angeles Lakers. Sprawdźmy czy purpura i złoto to pasujące kolory do Jamesa.

Na łamach Overtime pisałam o wielkich planach Pelinki i Johnsona, które miałyby potencjalnie zakończyć się podpisaniem jednej lub dwóch gwiazd. Panowie z Los Angeles mierzą wysoko i ostrzą zęby na najbardziej łakomy kąsek dostępny w przyszłym roku – LeBrona Jamesa. Zacznijmy od kwestii organizacyjnych. Jeziorowcy paroma ruchami transferowymi i uwolnieniem cap space zaoszczędzili sobie sporo pieniędzy na przyszły rok, dzięki czemu wizja króla Bron-Brona w LA nie wydaje się wcale taka odległa. W założeniu, że odpuszczą sobie zawodników, którym został jeden rok kontraktu (KCP, Lopez i Brewer), zwalnia im się około 48 mln dolarów (trzeba pamiętać, że Randle też jest w ostatnim roku kontraktu i pewnie zawoła niemałe pieniądze po sezonie 2017/18). LeBron na pewno nie zejdzie poniżej jego super-maxa, ale Pelinka i Johnson wyłożą takie pieniądze nawet kosztem podatku od luksusu za parę lat (bo kto by tak nie zrobił?).

James gdziekolwiek by nie grał, zawsze wpasuje się w roster drużyny. Jego wszechstronność sprawia, że potrafi grać na każdej pozycji i kryć prawie każdego przeciwnika. LeBron na jedynce może wiązać się z rezygnacją z Balla, a to się raczej nie wydarzy, biorąc pod uwagę jaki jest teraz hype na tego zawodnika w LA. Teoretycznie mogłoby to też skończyć się takim duetem, jaki James tworzy obecnie z Irvingiem, ale Lonzo to typowy first-pass rozgrywający. Nie widzę go w roli gracza łamiącego kostki posłanemu na parkiet przeciwnikowi i robiącego szybkie wejście pod kosz zakończone layupem, ale tak naprawdę to przyszły sezon dopiero zweryfikuje ofensywne możliwości Balla. James natomiast na pewno mógłby grać na pozycji silnego skrzydłowego, gdyby Lakers nie zdecydowali się zostawić Randle’a w składzie (nie był „nietykalny” podczas offseason). Zakładając, że w mieście aniołów jednokontraktowcy żegnają się z klubem, to pierwsza piątka zespołu wyglądałaby następująco: Ball – Clarkson – Ingram – James – Zubac. Nie wiem czy to nie za mało dla LeBrona – on chciałby grać u boku jeszcze jakiejś supergwiazdy. Jeśli plan Lakers wypali i ściągną Paula George’a, to rzeczywiście można już trzymać kciuki za sukcesy w playoffach. Ale nie o tym chciałam…

Czy odejście LeBrona z Cleveland Cavaliers jest właściwie pewne? Trudno na ten moment powiedzieć. Irvingate, którym, chcąc nie chcąc, kibice żyją w tym sezonie ogórkowym to tylko kolejna rzecz dorzucona do tego kociołka, który lada moment może wybuchnąć. Fakt faktem, Cavaliers właśnie wskutek wymiany za Irvinga otrzymali Thomasa, Crowdera, Zizica i pierwszorundowy pick w 2018 roku, ale czy to wystarczy, aby zatrzymać Jamesa w ekipie z Ohio? Król nadal nie wybaczył Gilbertowi, a na dokładkę właściciel zwolnił generalnego menedżera Davida Griffina, z którym bardzo dobrze dogadywał się najlepszy (to oczywiście jest dyskusyjne) obecnie gracz NBA. Zawodnik zapowiedział także, że zostawia zarządowi rekrutowanie nowych wolnych agentów i nie zamierza już więcej przykładać do tego ręki.

Pewnie dla większości kibiców i tak ta perspektywa wydaje się nie do pomyślenia, ale faktem jest, że LeBron spłacił swój dług mistrzostwem w 2016 roku. Wracając do Cleveland obiecał jeden tytuł, który spocznie w Ohio. Zrobił swoje, więc można iść dalej. James ma 32 lata i już tylko kilka sezonów przed nim. Bez Irvinga Cavaliers mogą mieć nawet problem z Boston Celtics. LeBron na pewno zdaje sobie z tego sprawę, więc dlaczego nie poszukać innych możliwości w innym miejscu? Lakers mają potencjał na to, żeby w niedalekiej przyszłości wrócić do walki o miejsce w playoffach. Atutem Lakersów jest też to, że agent Jamesa bardzo chwali sobie współpracę z Pelinką i Johnsonem punktując ich jasną i klarowną wizję na przyszłość. A sam King jeszcze nie tak dawno bardzo pozytywnie wypowiadał się o Magicu wspominając to, że był dla niego wsparciem od początku kariery NBA.

Oczywiście Jeziorowcy i LeBron to nie jest przesądzona sprawa, w tej chwili to tylko plotka. Pomijając takie powody jak dom w LA, czy to, że żona chciałaby tu zamieszkać na stałe, Los Angeles jest w miarę realnym kierunkiem, jeśli Lakersom uda się pozyskać wcześniej supergwiazdę. LeBron dostanie młodych i perspektywicznych graczy do pomocy, stabilny front office, kulturę showbiznesu, a sam wniesie do zespołu doświadczenie, umiejętności oraz przywództwo.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Sprawdź też...
Śledztwo NBA dotyczące Los Angeles Lakers
Indiana Pacers oskarżyła klub z Miasta Aniołów o manipulację. Niebawem najprawdopodobniej ruszy śledztwo NBA, które ...