Podsumowanie sezonu 2017/18: Washington Wizards
Sezon 2016/17 Washington Wizards zakończyli w drugiej rundzie playoffów, w której byli niezwykle blisko zwycięstwa w siedmiomeczowej batalii z Boston Celtics. W przerwie między sezonami dokonano jedynie zmian na ławce rezerwowych i kibice oczekiwali umocnienia Czarodziejów w czołówce Wschodu. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna, co spowodowało zagęszczenie atmosfery w drużynie. Zapraszam na podsumowanie sezonu Wizards.
Oczekiwania przedsezonowe
Przez decyzję o wyrównaniu maksymalnej oferty kontraktu dla Otto Portera, wzmocnienie zespołu było bardzo trudne. Nie udało się zatrzymać Bojana Bogdanovicia i Brandona Jenningsa, których zastąpili Mike Scott oraz Tim Frazier. Siłą zespołu miała być znowu pierwsza piątka i oczekiwaliśmy, że Wizards, zbudowani niezłym występem w playoffach 2017, będą skutecznie walczyć o pierwszą czwórkę na Wschodzie.
Podsumowanie sezonu
Dwaj liderzy zapowiadali, że się lubią, nie rywalizują o bycie samcem alfa i dominację w stadzie. Czyli można było się spodziewać, że się nie dogadują, Bradley Beal chce przejąć dowodzenie, a John Wall się z tym nie zgadza. Dobra atmosfera to było to czego brakowało w tym sezonie. Wall rozdawał zegarki kolegom, kłócił się na Twitterze z Gortatem, strzelał fochy, a koledzy z drużyny udawali, że gość w garniturze to nie on i nie zauważali go podczas świętowania zwycięstw. Co do samej gry w koszykówkę też nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Wall wypadł na 41 meczów z powodu dość poważnego urazu kolana i wyraźnie nie mógł złapać rytmu gry.
Wydawało się, że dla dość przeciętnie grających Wizards, kontuzja Walla jest najgorszym co mogło ich spotkań, ale na początku było zupełnie odwrotnie. Czarodzieje dzielili się piłką, w większych rolach sprawdzali się Beal, Otto Porter, Kelly Oubre, Tomas Satoransky i Mike Scott, a od bilansu 26-22 w momencie kontuzji swojego najlepszego gracza, Wizards szybko doskoczyli do 34-24. Po All-Star Game Walla jednak zaczęło brakować i omal nie skończyło się to wypadnięciem z playoffów. Na koniec rundy zasadniczej Wall wrócił do gry, ale nie pomogło to graczom Wizards wygrywać meczów. Ostatecznie udało im się wejść do ósemki, natomiast spadli w niej na szary koniec, co zwiastowało niezwykle trudną przeprawę w pierwszej rundzie playoffów. 5 przegranych w ostatnich 6 meczach sprawiło, że Waszyngton trafił na Toronto.
Playoffy
W playoffach Wizards zaczęli grać lepiej, natomiast koncentracji brakowało w pełnym wymiarze 48 minut. Po bardzo słabych drugich połowach w meczach numer jeden i dwa wracali do domu z dwumeczową stratą do wyżej rozstawionych rywali. U siebie, Czarodzieje mogli jednak już liczyć na swój duet liderów – John Wall i Bradley Beal grali razem dla drużyny i głównie dzięki nim udało się wyrównać stan rywalizacji na 2-2. W kolejnych dwóch meczach serii kluczowa okazało się jednak to, który z zespołów ma większą głębię składu. W obu meczach to rezerwowi z Toronto dawali swojej drużynie dużą intensywność po obu stronach parkietu, której Wizards nie potrafili dotrzymać kroku. W Game 6 byli w grze aż do czwartej kwarty, w której jednak coś pękło i Raptors mogli się cieszyć z awansu na parkiecie w stolicy.
Niespodzianki/rozczarowania
+ Tomas Satoransky. Czech wykorzystał swoją szansę podczas nieobecności Walla. Dobrze prowadził grę zespołu i był bardzo aktywny w obronie. Jest bardzo dynamiczny i wnosi bardzo dużo energii po obu stronach parkietu. Posiadanie rozgrywającego o wzroście 201 centymetrów, będącego jednocześnie dobrym obrońcą stwarza wiele możliwości do gry. Tomas to dobry materiał na solidnego zmiennika.
– John Wall. Rozumiem, że miał duże oczekiwania, jak zresztą cały zespół i czuł się zawiedziony, że nie może grać. Ale swoim zachowaniem pokazał, że nie dorósł do roli lidera. Na pewno jest skutecznym rozgrywającym i ma bardzo dobre statystyki. Ale jednocześnie często wyłącza myślenie i gra hero-ball. No i do tego ma kapryśny charakter. Może warto pomyśleć o przebudowaniu drużyny bez niego, póki jest jeszcze czas na jego sprzedaż.
Zawodnik, na którego warto zwrócić uwagę w przyszłym sezonie
Kelly Oubre udowodnił, że o ile trener da mu szansę, to jest z niego pożytek i zanotował kolejny rok postępu. Już w minionym sezonie zanotował znaczny progres i zyskał pewność w grze. Dalej jest czasem jeźdźcem bez głowy i porywa go młodzieńcza fantazja, ale potrafi swoją zadziornością zarazić energią cały zespół.
Komentarze
Trzmielutek
Jestesmy w Polsce panie Redaktorze. Choc kilka slow o Gortacie. Nauczmy sie wreszcie czerpac radosc nawet z blachych rzeczy i malych spraw. Marcin zagral swoj, bodajze, 11 sezon w NBA – swietujmy to bo podobna okazja moze sie dlugo nie zdarzyc!