Szach-Mat: Hej, LeBron! Dzięki!

Mateusz Jakubiak Felietony Strona Główna Szach-Mat 2

To były niesamowite cztery lata. Jak dziś pamiętam moment, gdy na tablicach Twittera i Facebooka rozbłysła strona Sports Illustrated z hasłem „I’m coming home” i zdjęciem LeBrona Jamesa. Była to najlepsza informacja dla kibiców Cleveland Cavaliers od 2010 roku i odejścia tego samego faceta do Miami Heat.

Jakże w tym okresie zmieniły się uczucia kibiców Wine & Gold!

Decyzja LBJ-a o dołączeniu do ekipy z Florydy wywołała w wielu z nas wściekłość. Przecież ten gość miał zostać w Ohio do końca kariery i przynieść Cavs upragniony tytuł mistrzowski, a zdecydował się „zdezerterować” po porażce w playoffs z Boston Celtics. Doskonale rozumiałem rozgoryczenie kibiców i ciężko mi było kibicować Jamesowi w Finałach w barwach Heat. Z czasem jednak złość zmieniała się w nadzieję, że upragnione tytuły w Miami skłonią LeBrona do powrotu do Kawalerii…

Tak też się stało w 2014 roku, a zbudowana w Ohio ekipa dawała nadzieję, że „klątwa Cleveland”  w końcu zostanie przełamana. Kyrie Irving, LeBron James i weterani – to miało prawo się udać!

Cztery lata i cztery występy w Finałach NBA przeciwko Golden State Warriors. I ten najważniejszy mecz – Game  7 w 2016 roku. Do dziś czuję na plecach przyjemny dreszcz, gdy wspominam blok Jamesa, rzut Irvinga i pudła zza łuku w wykonaniu „Wojowników”. Był to moment, który jest nagrodą dla każdego kibica na całym świecie, a w przypadku Cavaliers wyjątkowy, ponieważ miał on miejsce po latach trudnych i mocno rozczarowujących. Oczy szklą się, gdy widzę po raz kolejny ten film:

Do dziś czuję radość z bycia kibicem Wine & Gold.

Ktoś może powiedzieć, że jeden tytuł w czterech podejściach to mało. Trudno się zgodzić i nie zgodzić. Rok wcześniej Cavs mieli sporo pecha z kontuzjami, a i tak byli w stanie wygrać w Oakland i później wyjść na prowadzenie 2-1. Serie w roku 2017 i 2018 były starciami z jedną z najsilniejszych ekip w historii tej ligi, więc nie mam serca tutaj winić zawodników za porażki. W 2016 r. dokonali, wydawałoby się, niemożliwego i do dziś jestem im za to głęboko wdzięczny.

Nie da się ukryć, że w Cleveland kończy się pewna epoka – „epoka numer dwa w wykonaniu LeBrona Jamesa”. Czy ostatnia w tej organizacji? Wątpię.

Ależ inne uczucia nam dziś towarzyszą, jeśli porównamy dzisiejszą decyzję z tą sprzed ośmiu lat. Przy śniadaniu dowiedziałem się, że LBJ postanowił dołączyć do Los Angeles Lakers. Nie było smutku, przekleństw, a jedynie spokojne przyjęcie tego do wiadomości i lekki żal, iż najlepszy koszykarz w NBA nowy sezon rozpocznie już w innym trykocie.

Pojawiają się z wielu stron prześmiewcze głosy, że Cavs tracą fanów i mało nas zostanie przy organizacji ze stanu Ohio. Nic bardziej mylnego, ponieważ świetnie pamiętam dużą ilość osób, które dalej wspierały Kawalerzystów w 2010 roku, a sytuacja wyglądała wtedy dużo gorzej. Tak też będzie tym razem. Muszę przyznać, że będę trzymać kciuki za LeBrona i „Jeziorowców”, ale w pojedynkach Cavs z Lakers kibicować będę tylko jednej z tych ekip – tej z Konferencji Wschodniej.

W tej chwili chciałbym powiedzieć tylko jedno…

LeBronie Jamesie! Z całego serca dziękuję Ci za te cztery lata, ponieważ były one wyjątkowe i potwierdziły, że ten czas w NBA będzie wspominany jako „era LeBrona”. Życzę Ci zdobycia kolejnych tytułów mistrzowskich oraz indywidualnych, a także zapadnięcia w umysłach kibiców jako najlepszy koszykarz w historii tej ligi. A na koniec – wróć do Quicken Loans Arena na sezon lub dwa. Drzwi domu stoją przed Tobą otworem!

2 Komentarze

  1. Jedyny plus jaki widzę, to taki że Lebron nie będzie w finale konferencji wschodniej.

    1. Konferencja silniejsza, Ale czy na pewno LAL będzie słabsze od CAV?

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *