Overtime: Houston, mamy problem?

Marta Kiszko Felietony Overtime Strona Główna 0

Początek sezonu dla Houston Rockets nie był udany. Choć w openerowym wyrównanym spotkaniu przeciwko Golden State Warriors to Rakiety jednak zabrały zwycięstwo do domu, z rotacji na przynajmniej miesiąc wypadła nowa gwiazda, Chris Paul. Houston muszą teraz radzić sobie bez niego i póki co jest nieźle, ale nadal należy poprawić parę elementów w grze.

/Stan statystyk na: 03.11.2017/

Możecie skontrować to, co napisałam powyżej punktując, że ich bilans w lidze to 6-3. Houston Rockets wyrwali mecz w Oracle Arena, udało im się pięcioma oczkami prześcignąć słabych Sacramento Kings. Odnieśli też pewne zwycięstwo nad Dallas Mavericks, jednym punktem wygrali z 76ers, spuścili manto Hornets i Knicks. Na ich koncie znajdują się dwie porażki z Grizzlies oraz jedna z rywalem z Philadelphii. Ich listopadowy kalendarz wygląda całkiem nieźle, bowiem będą mieli okazję polepszyć bilans grając z takimi drużynami jak Hawks, Suns czy Nets, ale na swojej drodze znów stanie im dwukrotnie ekipa z Memphis, a także Cavs i Raptors.

D’Antoni po porażce z Grizzlies i Sixers był wściekły i zarzucał swoim zawodnikom, że grają miękko oraz, że nie widać tej intensywności i walki, gdy wychodzą na parkiet. Rockets mają problemy zwłaszcza w pierwszych kwartach, kiedy pozwalają przeciwnikom na rzucenie im 29 punktów w pierwszej odsłonie meczu. To trzeci najsłabszy wynik w lidze, przed nimi plasują się tylko… Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Houston mają problem z obroną w tym fragmencie gry i do tej pory w dziewięciu meczach oddali pięć razy pierwszy fragment gry. Ich defensive rating wynosi 112.7 punktów na 100 posiadań, co czyni ich 28 drużyną. Nic dziwnego – Rockets nadal szukają „tożsamości”, a brak czołowego stopera i plastra w obronie Patricka Beverleya odbija im się teraz czkawką. Nie warto jednak przekreślać ich z tego powodu, bo ciągle czekamy na comeback Chrisa Paula, który jest elitarnym defensorem na swojej pozycji. W Rockets drzemie defensywny potencjał, ale zawodnikom brakuje regularności, lepszej komunikacji na parkiecie oraz wspomnianej wcześniej intensywności i zostawiania serca na parkiecie. Sam PJ Tucker przyznał, że często biorą wygraną za pewnik, co w konsekwencji odbija się na tym, ile wysiłku wkładają w mecze. Rockets muszą postawić na twardą grę.

Houston zdają się mieć też (chwilowe?) problemy w ofensywie, co najlepiej dokumentuje statystyka skuteczności rzutów, w których się specjalizują – zza łuku. Rockets oddają 44.7 trójek na mecz. To najwięcej ze wszystkich drużyn NBA. Na ten moment rzucali z tej pozycji aż 402 razy w ciągu dziewięciu spotkań, ale tylko 126 rzutów znalazło drogę do kosza, co plasuje ich na 27 pozycji pod względem skuteczności za trzy (31.3%). Dla porównania w zeszłym sezonie po dziewięciu meczach ich skuteczność o 5.2% lepsza dawała im szóstą lokatę w lidze. Problem w tym elemencie gry może zostać zniwelowany, ale D’Antoni powinien zadbać o o wiele lepszą regularność swoich zawodników. W tym momencie 56.3% rzutów Rakiet stanowią te zza łuku.

Kolejną bolączką dla D’Antoniego jest brak egzekucji w kontratakach. Rockets muszą przyjrzeć się także swojej grze podczas kontrataków. Transition offense póki co leży i kwiczy, a wpływ na to ma też z pewnością tempo gry, które w stosunku do poprzedniego sezonu jest niższe. Houston średnio notują 7.4 punktów na mecz z fastbreaków (24. miejsce w lidze), nie mają tak wielu szans na łatwe punkty w kontrze.

Wychodzą też braki na ławce, zwłaszcza w backcourcie. Tylko zmiennicy starterów Pelicans rzucają mniej niż ci z Houston. Ławka Rakiet dokłada jedynie 25.6 punktów na mecz (o 0.1 mniej niż ławka OKC Thunder – to będą ciekawe pojedynki!), co na pewno będzie stanowiło problem w późniejszej fazie sezonu, gdy drużyny będą rozpoczynać walkę na śmierć i życie w playoffach. A ich signature play, czyli wspomniany rzut za trzy wykonują ze skutecznością na poziomie 26.1%. W tej chwili tylko ośmiu zawodników Rakiet otrzymało więcej minut niż 20 na mecz, w tym oczywiście uwzględnieni są starterzy ekipy z Teksasu. Ale… chyba właśnie tego spodziewaliśmy się przed sezonem, prawda?

Czekamy na powrót Chrisa Paula i na to, jaki pomysł będzie mieć D’Antoni na usprawnienia po obu stronach parkietu. Na razie Houston nie wyglądają tragicznie – w końcu są na plusie i wygrywają. Więcej powinniśmy oczekiwać na pewno od Trevora Arizy, który zalicza bardzo słaby start w tym sezonie. Świetną grę możemy natomiast zaobserwować u Erica Gordona, który doskonale spisuje się w roli wsparcia dla Hardena w backcourcie. Dobrze także wygląda Clint Capela, a jego pick and rolle z Jamesem Hardenem to jeden z większych highlightów tej drużyny. Obserwujcie jak potoczy się dalej sytuacja w Teksasie dla Houston Rockets. My na pewno będziemy sprawdzać czy udaje im się znaleźć rytm i jak D’Antoni poukłada wszystko od nowa, gdy z powrotem dołączy do nich boiskowy generał CP3.


Dzięki!

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *