5-na-5: Komentarze LeBrona, problemy Jazz i Bulls, Stevens wczesnym kandydatem do COY?
Zapraszamy na kolejne 5-na-5, w którym zajmiemy się m.in. ostatnimi komentarzami LeBrona Jamesa, Utah Jazz oraz sytuacją w Chicago Bulls. Enjoy!
1. Czy Brad Stevens to wczesny kandydat do Coach of the Year?
Grzegorz Kowalczyk: Brad Stevens jest w tej chwili liderem w wyścigu o Coach of the Year. W pierwszym meczu stracił swoją gwiazdę, która była ważnym punktem ataku i obrony w jego taktyce. Wielu trenerów wpadłoby w panikę,albo miałoby problemy z szybką adaptacją do nowej rzeczywistości. Stevens pokazał jak zachować się w takiej sytuacji. W krótkim czasie i z dobrym skutkiem przekazał większą odpowiedzialność za grę w ataku młodym kotom Brownowi i Tatumowi. Z obrony stworzył monolit, który jak na razie wyprzedza resztę ligi pod tym względem. Do tego wygrał 13 meczów z rzędu mimo problemów zdrowotnych Horforda i Irvinga.
Marcin Polaczek: Nie. Przypominam, że Celtics w zeszłym sezonie wygrali Wschód i mieli 53 zwycięstwa. W tym roku poprawią się o max 5 zwycięstw a to będzie za mało, żeby Stevens wygrał statuetkę. Tylko wynik ponad 60 wygranych i słabe postępy rywali dadzą szansę Stevensowi. Ja na chwilę obecną wyżej cenie Van Gundy’ego (Detroit) oraz Thibodeau (Minnesota).
Allan Pudłowski: Na teraz – absolutnie TAK. Pewnie większość trenerów którzy mają plan gry na cały sezon, tracąc kluczowego, w tej strategii zawodnika, albo załamałoby ręce, albo potrzebowało czasu by wszystko na nowo poustawiać. To naturalna sprawa. Tymczasem Stevens nie dosyć że sam się nie podłamał, ale również genialnie wsparł zespół. Dodatkowo bardzo szybko skontaktował się z trenerem Indiany, za którego kadencji nogę złamał Paul George, by dowiedzieć się jak praktycznie pomóc swojemu zawodnikowi. Choćby te przykłady świadczą o tym że Brad Stevens jest nieprzeciętnym trenerem, świetnym psychologiem i doskonale zdaje sobie sprawę jak wspomagać zespół. Dodam również że po pierwszych dwóch spotkaniach tego sezonu, zespół nie przegrał, notując najlepszą serię 13 nieprzegranych spotkań (stan na 15.11.2017). Zatem podsumowując mamy przed sobą świetnego trenera i na obecną chwilę bez wątpienia głównego kandydata do nagrody trenera roku.
Mateusz Połuszańczyk: Tak. Przecież początek sezonu był dramatyczny dla Celtics. Kontuzja Haywarda już w pierwszym meczu, dwie porażki. Wydawało się, że wylądowali i cały misterny plan też… runął. Tymczasem Brad Stevens tonował nastroje, po czym świetnie naoliwił bostońską maszynę, by ta funkcjonowała jak – nie przymierzając – złocisty, szwajcarski Rolex. Znalazł miejsce dla każdego w rotacji (trochę przypomina mi pod tym względem Gregga Popovicha), bezbłędnie wprowadził Marcusa Morrisa w tajniki stylu gry Celtów. Czternaście zwycięstw z rzędu, kiedy niemal wszyscy myślą, że już po zawodach? Szacunek!
Paweł Mocek: Tak. Niewiele drużyn zmieniło się w trakcie offseason tak, jak Boston Celtics. Żadna nie straciła gwiazdy na cały sezon już w pierwszym spotkaniu. A oni i tak, potrafią grać dużo lepszą koszykówkę niż przed rokiem i mieć najlepszą defensywę w całej lidze. Ruch piłki, postawa młodych graczy, defensywne rotacje – to wszystko stoi na najwyższym poziomie i w dużej mierze jest to zasługa Stevensa. To nie jest tylko najlepszy trener młodego pokolenia. Top3 to minimum, a być może po sezonie powiemy, że jest już lepszy od Gregga Popovicha.
2. Czy LeBron ma rację? Knicks powinni brać Dennisa Smitha Jr., zamiast Franka Ntilikiny?
Grzesiek: Ciężko wyrokować po kilkunastu meczach. Jak na razie zawodnicy mają inną rolę w drużynie. Smith jest pierwszoplanową opcją w ataku i tylko Barnes oddaje więcej rzutów w drużynie z Dallas. To na pewno wzmacnia pewność siebie. Natomiast Nikitina jest rezerwowym rozgrywającym, który przede wszystkim skupia się na rozgrywaniu. Oddaje trzy razy mniej rzutów od Smitha. Myślę, że rola Franka będzie rosła w dalszej części sezonu i w końcu zastąpi w pierwszej piątce weterana Jarretta Jacka. Obaj mają po 19 lat, więc poczekajmy jeszcze trochę z ocenami.
Marcin: LeBron to stary lobbysta, który już nie raz promował zawodników, np. wsparł walkę o kontrakty i dużą kasę JR. Smitha i Thompsona, dlatego tak też traktuję jego wypowiedź. Biorąc pod uwagę, że Ntilikina to Francuz a Smith jest Amerykaninem, to również wiele wyjaśnia. A co do samego porównania, to potrzebne są ze dwa sezony a nie 15 meczów, żeby rzeczowo ocenić obu panów. Póki co oczywiście Smith na plus.
Allan: Trudno stwierdzić to po tych kilku pierwszych spotkaniach. Myślę, że to trochę gra psychologiczna ze strony Jamesa, by deprecjonować całą organizację Knicks. Widać sporo animozji w spotkaniach między CLE i NYK. Pierwsze starcie w tym sezonie zakończyło się zwycięstwem Nowojorczyków w Ohio, drugie zwycięstwem Cavs w Big Apple. Wystarczy zobaczyć skróty z tej ostatniej potyczki by zobaczyć że momenty były. Swoją drogą Enes Kanter – strasznie mi chłopie zaimponowałeś. Wracając jednak do porównania Ntilikiny do Smitha Jr. to jednak ten drugi zawodnik ma łatwiejszy start. Po pierwsze jest starterem w Dallas, co za tym idzie ma więcej minut gry. Po drugie gra w zespole gorszym, czyli presja na niego też jest mniejsza. Wykazuje się że Smith Jr ma większą decyzyjnością niż zawodnik NYK, nie boi się odpowiedzialności i wygląda na bardziej przygotowanego do gry na parkietach najlepszej ligi świata. Jak rozwinie się ich kariera – zobaczymy. Z jakiegoś powodu zespół z Nowego Jorku postanowił wybrać jednak Ntilikina.
Mateusz: I ma rację, i jej nie ma. Obie opcje są warte grzechu. Może na dzień dzisiejszy Dennis Smith Jr. prezentuje się lepiej, a na pewno przemawiają za nim statystyki, ale umówmy się – on reprezentuje barwy drużyny, która nie liczy się w stawce konferencji zachodniej. Rozumiem, przebudowa. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyszłość może należeć do niego. Jednak popatrzmy na Franka Ntilikinę. Gość rozegrał dwanaście spotkań w zespole walczącym aktualnie o pozycję premiowaną awansem do fazy pucharowej i w mojej pamięci zapisał się zwłaszcza odwagą (śmiało można mu powierzyć odpowiedzialność za wynik) oraz kapitalnym czytaniem gry rywali. Bardzo ładnie wkomponował się w system Jeffa Hornacka. Nie wiem, czy podobnie by było z Dennisem.
Paweł: W tym momencie wydaje się, że tak. Dennis Smith Jr. wydaje się naturalnie potencjałem na supergwiazdę, a Ntilikina raczej na solidnego startera/gwiazdę. Nie oznacza to jednak, że Knicks popełnili błąd. Nowojorczycy mają już bowiem dominującego ofensywnego gracza i ktoś taki jak Frank może idealnie do niego pasować, co widzieliśmy już w kilku meczach tego sezonu (polecam obejrzeć niesamowity comeback z Indianą). Two-way player z niezłym rzutem i wizją parkietu – jego duet z Porzingodem już teraz wygląda fantastycznie.
3. Portis czy Mirotić? Zakładając, że management Bulls będzie musiał wybrać, kogo zostawić w drużynie, to na kogo powinni postawić?
Grzesiek: Portis po powrocie z zawieszenia gra z dużą energią. Na razie nikogo nie bije i ma dobre statystyki. Mirotic podobał mi się w pierwszym sezonie i myślałem że się rozwinie. Ale on wydaje mi się zbyt miękki i do tego nie rozwinął się jako stretch-four. Portis ma większy potencjał i powinni jego zostawić. Ma 22 lata, zrobił coś głupiego, ale nie oznacza to, że będzie czarną owcą, mającą negatywny wpływ na zespół.
Marcin: Obaj nie wyglądają na coś więcej niż pierwszopiątkowca, dlatego równie dobrze Bulls mogą się pozbyć obydwóch. Portisa ratuje mocne wejście w sezon, ale na wynikach Bulls się to nie odbiło. Natomiast za Miroticiem stoi kontrakt, który nie tak łatwo opchnąć. Stawiam, że do końca sezonu pozostaną obaj a później postawią na Portisa.
Allan: Ja zostawiłbym Portisa. Może to po prostu wynika z tego że wolę silnych podkoszowych, nie bojących się ostrzejszych starć (w tym przypadku chyba nie należy mieć wątpliwości), niż zawodnika który wiecznie ucieka od rywala. Patrząc jednak na kontraktu obu zawodników i niestety nie zrozumiałe ostatnimi czasy zachowania sterników Bulls, pewnie pozostawią Mirotocia, a wytransferują Portisa. Już jestem ciekaw na pierwsze bezpośrednie starcie.
Mateusz: Na ich miejscu postawiłbym na Nikolę Miroticia, chyba z sentymentu – Toni Kukoć, wersja 2.0! Długo czekałem na taką strzelbę w NBA – pomijając Peję Stojakovicia – więc proszę mi wybaczyć upór. Portisem niech pohandlują, niech wyciągnął kogoś lub coś ciekawego w ewentualnej wymianie. A Bobby? Pozłacana rada dla tego młodziana brzmi: Za żadne skarby nie idź w kierunku dyplomacji, skoro masz nierówno pod sufitem. Chociaż… Jako polityk mógłbyś się sprawdzić. Aha, i okładaj worek treningowy, zamiast kumpli z drużyny. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Paweł: Na Portisa. Najlepiej, żeby obaj pozostali w Chicago i w naturalny sposób walczyli o miejsce w rotacji, ale raczej pozbyłbym się gracza, który zabierze minuty Lauriemu Markkanenowi. Fin powinien pozostać starterem Byków, a po powrocie Miroticia nie jest to wcale takie oczywiste. Portis łatwiej pogodzi się z rolą rezerwowego, a trudno będzie zmieścić w rotacji wszystkich trzech (są jeszcze Lopez i Felicio, blokujący możliwość gry small-ballowym piątkom).
4. Jazz nie grają dobrze na początku sezonu, a teraz jeszcze kontuzja Goberta… czy widzisz jeszcze Utah w walce o playoffy?
Grzesiek: Jazz nie mogą poukładać gry po stracie Haywarda i Hilla. W ataku mają zbyt mało talentu, co widać nawet po ilości asyst Rubio. Ilość asyst Rickiego spadła z 9 do 5,5. I nie może to być tylko przyczyną innego systemu gry, partnerzy rzucają ze słabą 43% skutecznością. Teraz wypada ostoja obrony i ważny gracz w ataku Jazz. Według ESPN Utah mają drugi najcięższy terminarz do końca sezonu, a dodatkowo grudzień będzie bardzo trudnym miesiącem. Jazz stracą bardzo dużo podczas przerwy w grze Goberta i przestaną się liczyć w walce o PO.
Marcin: Nie. Ja od początku sezonu widzę Jazz poniżej granicy 35 wygranych, więc kontuzja Goberta nic w tej kwestii nie zmienia. Jest obecnie 10 drużyn lepszych na zachodzie i tylko Clippers są z nich za Nutkami. Jednak nawet kontuzje czy gorsza forma rywala i tak nie da Playoffs ekipie Jazz.
Allan: Na zachodzie, nie licząc zapewne miejsc 1 i 2 będzie bardzo ciasno. Może się okazać że kilka porażek w tak wczesnej fazie sezonu może skutkować brakiem Playoffs. W listopadzie chyba za wcześnie by już mówić o straconej szansie na grę Jazz w fazie posezonowej, ale nie wykluczam że tak właśnie będzie.
Mateusz: Nie ma szans, żeby znaleźli się w play-offach. Choćby nie wiem jakim cudotwórcą był Quin Snyder, nie ma takiej możliwości. Z drugiej strony ta liga rządzi się swoimi prawami, nieraz prawami niespodzianek. Moim skromnym zdaniem Nutki grają zbyt przewidywalny basket, więc na takową bym nie stawiał. Być może się mylę… Albo jestem pomylony. 😉
Paweł: Nie. Jest jeszcze wcześnie, ale rywale prezentują po prostu zupełnie inny poziom niż Utah. Atak Jazz bez Gordona Haywarda po prostu nie działa, a teraz ucierpi także defensywa bez Goberta. Gracze nowi i ci, którzy dostali nową rolę nie sprawdzają się tak, jak liczył na to Quin Snyder. Forma rzutowa powinna się poprawić, ale Jazz mają problemy z organizowaniem ataków, ze spacingiem i grają zbyt wolno. Grizzlies, Blazers, Pelicans czy Nuggets są jak na razie o klasę wyżej.
5. Kto jest obecnie najlepszym środkowym w NBA?
Grzesiek: NBA odchodzi od gry klasycznymi środkowymi. Honoru klasycznych centrów bronią Whiteside i Drummond (co za poprawa % osobistych :)). Coraz więcej jest graczy uniwersalnych, którzy potrafią rozegrać, rzucić za 3 i do tego są skuteczni pod koszem. Ja osobiście najbardziej lubię grę Jokicia i Gasola. Do tego dodałbym Boogiego, który jeżeli poprawiłby psychikę byłby dla mnie zdecydowanym zwycięzcą tej kategorii.
Marcin: Wybór jest bardzo prosty. To DeMarcus Cousins! Znakomicie odnalazł się w Pels i radzi sobie lepiej od mojego wcześniejszego faworyta czyli Davisa. Oprócz dominacji pod koszem (28/14), potrafi również podać (prawie 6 asyst na mecz czyli więcej niż Rubio, Irving czy Conley!) i ukraść piłkę (1,6 przechwytu). Nie zapomnijmy również o „sieknięciu” za 3 (35%). Cousins to bestia!
Allan: Oczywiście Marcin Gortat… To zależy czy patrzymy na środkowych wg standardów ligi sprzed kilku/kilkunastu lat wstecz. Gdzie liczyła się obrona w pomalowanym, zbiórki, dobitki, dobra gra tyłem do kosza, czy wg nowych standardów, gdzie wysoki musi być przede wszystkim uniwersalnym zawodnikiem. Jeśli opcja nr 1 to postawię na Hassana Whiteside’a. Jeśli opcja nr 2 to DeMarcus Cousins lub Marc Gasol. W dalszej kolejności zwróciłbym uwagę na Jusufa Nurkicia i Nikolę Jokicia. Nie biorę pod uwagę Ala Horforda, bo dla mnie to nadal jest silny skrzydłowy a nie center.
Mateusz: Moim faworytem niezmiennie, od kilku sezonów jest DeMarcus Cousins. Ubóstwiam jego sposób gry, a gdyby tylko otrzymał końską dawkę środków uspokajających, cieszyłby oko wszystkich kibiców koszykówki. Wybaczcie, poszedłem w dzisiejszych odpowiedziach nad urwisko obłędu, aczkolwiek „tylko obłęd nie został mi zaoszczędzony”. Nie widzę dla Kuzyna poważnego przeciwnika na tej pozycji. Może Whiteside albo Jokić, ale moim zdaniem to jeszcze nie ten format środkowego.
Paweł: DeMarcus Cousins. Miałem ochotę, żeby odpowiedzieć Joel Embiid, ale poczekam z tym jeszcze z dwa miesiące. Pomimo ciągłych braków w obronie (gdzie odchudzony Boogie też radzi sobie lepiej), jest od paru lat najbardziej dominującym centrem w lidze, a po dodaniu w miarę pewnego rzutu za 3, staje się bronią na każdym fragmencie parkietu. Jedyne co bym chciał, to widzieć go częściej pod koszem, a rzadziej w roli spot-up shootera, ale i tak jego start sezonu jest niezwykle imponujący.