Labs Raport: Sweep i drugie mistrzostwo z rzędu dla Golden State Warriors! Kevin Durant z MVP Finałów
To był mecz tylko w pierwszej połowie. Po niezłych 17-18 minutach, Cleveland Cavaliers powoli zaczęli się rozsypywać, a w trzeciej kwarcie nastąpiło złamanie ich serc. Golden State Warriors zdominowali mecz numer cztery, przy niespecjalnie stawiającym się Cavaliers i wygrali trzecie mistrzostwo w ciągu czterech lat, po raz pierwszy robiąc to w czterech spotkaniach. Steph Curry świetnie odpowiedział na słaby Game 3, ale nie wystarczyło to do odebrania Kevinowi Durantowi drugiej z rzędu nagrody MVP Finałów.
Stephen Curry był absolutnie skoncentrowany na tym, by Game 3 się nie powtórzył. Zamiast trójek szukał drogi do kosza i szybko Warriors objęli dzięki temu prowadzenie. 2. faul złapał jednak równie szybko Klay Thompson i Cavaliers zareagowali lepszą obroną, Kevin Love pomagał LeBronowi Jamesowi i gospodarze nie dali im odskoczyć. Kiedy trójki trafiają Andre Iguodala i Draymond Green, trudno jest jednak pokonać Warriors i dzięki temu, Wojownicy prowadzili 9 punktami po pierwszej kwarcie.
Cavaliers po raz kolejny zbierali w ofensywie i w dużej mierze to trzymało ich w grze, ponieważ pierwszą akcję Warriors bronili bardzo dobrze. Na początku drugiej kwarty, problemy Golden State były po drugiej stronie, gdzie nie radzili sobie z tylko dwoma strzelcami na parkiecie. Potem jednak wrócili do ofensywy z Game 3 – wymuszali na Cavaliers pułapki na Currym/Durancie, po czym zdobywali łatwe punkty spod kosza. W międzyczasie gospodarze nie trafiali swoich rzutów wolnych i po trójce Curry’ego nad LeBronem (20 punktów Stepha w pierwszej połowie), Warriors schodzili na przerwę z 9 punktami przewagi.
Obrona Cavaliers była beznadziejna od samego początku trzeciej kwarty, a Warriors po prostu robili swoje. Pomagali sobie w obronie i trafiali kolejne rzuty. Po każdym z tych rzutów, Cavaliers wydawali się tracić energię na cokolwiek. Na koniec tej ćwiartki było już 21 punktów straty, na początku kolejnej Curry dorzucił sobie jeszcze kilka trójek, a gospodarze – poza Larrym Nancem i Rodneyem Hoodem – od połowy trzeciej kwarty po prostu nie walczyli, poddali się. LeBron zszedł z parkietu na 4 minuty przed końcem, przy krótkiej owacji publiczności w Cleveland. To był blow-out.
Stephen Curry zdobył 37 punktów, trafiając 7 z 15 rzutów za 3, dodał do tego 6 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty i 3 bloki, ale nie wystarczyło to do wygrania MVP Finałów po raz pierwszy w jego karierze. Kevin Durant miał triple-double – 20 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst. Andre Iguodala dodał 11 punktów, Klay Thompson miał 10, a Draymond Green 9 i 9 asyst.
LeBron James w być może ostatnim meczu w barwach Cavaliers zdobył 23 punkty z zaledwie 13 rzutów, miał też 8 asyst, 7 zbiórek i 6 strat. Kevin Love trafił 4 z 13 rzutów na 13 punktów, George Hill był 1/7 z gry i zdobył 10 punktów, a J.R. Smith 4/14 i także miał 10 punktów.
Warriors trafiali 45.3% swoich rzutów (14/38 za 3) i prowadzili wyrównaną walkę na tablicach (44-44). Cavaliers zostali zatrzymani (lub sami się zatrzymali) na 34.5% z gry.
Mistrzowski skład Golden State Warriors 2018:
#0 Patrick McCaw
#1 JaVale McGee
#2 Jordan Bell
#3 David West
#4 Quinn Cook
#5 Kevon Looney
#6 Nick Young
#9 Andre Iguodala
#11 Klay Thompson
#15 Damian Jones
#23 Draymond Green
#25 Chris Boucher
#27 Zaza Pachulia
#30 Stephen Curry
#34 Shaun Livingston
#35 Kevin Durant – MVP Finałów
Trener: Steve Kerr – ósme mistrzostwo NBA (5 jako zawodnik, 3 jako trener)
6 Komentarze
majkel
zero komentarzy?? dziewne… gratulacje dla gsw
Maciek
Nudny fu=inał. Wszystko zakończyło sie na Game 1
Sampras
Gratulacje. Fajny skład i nie licząc KD zbudowany i zgrany przez lata, także należało im się mistrzostwo. Jest chemia i gra drużynowa i są efekty!
ABCDE
Casspi też dostanie pierścień, mimo że w swojej karierze nie zagrał minuty w playoffs. Nieźle, prawda?
mrph
O k#$%!, faktycznie, przecież on jest w rosterze GSW. Grał tyle minut że aż o nim zapomniałem 😀
jump
teraz jak Kerr spotka się z Jordanem, powinien założyć swoje pierścienie ; )
tak nie był nr 1, ale znając ego MJ byłoby śmiesznie