NBA od kuchni: Bobby Portis – Byk z krwi i kości

Marta Kiszko Inne NBA od kuchni Strona Główna 1

Dzień przed oficjalnym zamknięciem okienka transferowego Bobby Portis został wymieniony za Otto Portera Jr-a do Washington Wizards. Dwa dni później w swoim debiucie w koszulce zespołu ze stolicy USA zanotował 30 punktów, wychodząc z ławki. Dokonał rzeczy historycznej, bowiem nikt nigdy nie zakończył dwóch meczów z rzędu z dorobkiem przynajmniej 30 oczek dla dwóch różnych drużyn. Wymiana do Washington Wizards była dla Portisa dużym zaskoczeniem. Swoją przyszłość wiązał z Chicago Bulls i wielokrotnie podkreślał, że Windy City to jego miejsce na ziemi.

Zaczęło się od tego, że dotarły do niego instagramowe i twitterowe plotki. Chwycił więc za telefon i próbował dowiedzieć się czegoś więcej od swojego agenta. Wcześniej nie było żadnej mowy o tym, że miałby zmienić klub. Agent Portisa, Mark Bartelstein, był równie zaskoczony. Postanowił uderzyć bezpośrednio do generalnego menedżera Bulls Gara Formana, który zdementował plotki. Rzeczywiście Portis byłby dostępny w wymianie, ale tylko w sytuacji, gdyby Chicago chciało pozyskać gwiazdę pokroju LeBrona Jamesa, czy Kevina Duranta. Mógł więc być spokojny, bo żadne z wielkich nazwisk nie było w planach Bulls.

Jednak kilka dni później dostał telefon od Formana i Paxtona, którzy próbowali wybadać grunt, zadając mu pytania, czy chce zostać w Chicago, czy nadal chce być Bykiem. Odpowiedź Portisa mogła być tylko jedna, bowiem kochał Chicago i swoją drużynę i to z nimi wiązał swoją koszykarską przyszłość. W wywiadzie na łamach HoopsHype mówił: „Kto nie chciałby grać dla wielkiego miasta Chicago? Kto nie chciałby grać w United Center i być Bykiem?”.

Bobby był przekonany, że zostaje. W środę przed czwartkowym trade deadline Bulls rozgrywali u siebie mecz z Pelicans. Portis był na niego gotowy. Zdążył już przebrać się w trykot i przygotować do meczu. Dokładnie 23 minuty przed rozpoczęciem spotkania został wezwany do trenera Jima Boylena, który czekał na niego w swoim gabinecie razem z Garem Formanem i Jimem Paxtonem.

„Moje serce waliło jak szalone, bolał mnie brzuch. Nie wiedziałem, co mam myśleć. Wróciłem do szatni, wyściskałem wszystkich i uścisnąłem dłoń na pożegnanie. Każdy był w szoku, bo nawet nikt nie przypuszczał, że mógłbym zmienić klub. Wszyscy mnie kochali. To było szalone uczucie. Nagle mój telefon zaczął wibrować, więc przypuszczam, ze wtedy informacja oficjalnie poszła w obieg.” – mówił Bobby Portis, gdy dowiedział się, że został zawodnikiem Washington Wizards.

Portis nadal chowa urazę do zarządu poprzedniego klubu. Obiecali mu, że zostanie w Chicago, przekonywali, jak bardzo cenią jego wkład w drużynę i atmosferę w zespole. Mieli w końcu wypracować tego lata przedłużenie kontraktu po tym, jak Portis odrzucił propozycję 50 milionów w poprzednim offseason. I nie chodziło nawet o to, że nie chciał być w Chicago, po prostu próbował ugrać dla siebie lepszą umowę.

* * *

W nowym środowisku jeszcze się w pełni nie zaaklimatyzował, choć w debiucie pokazał się ze świetnej strony, zdobywając dla drużyny 30 punktów i prowadząc ich do zwycięstwa nad Cleveland Cavaliers 106-119. Portis czuje się bardzo ciepło przyjęty w Waszyngtonie. Każdy w organizacji zachęca go do bycia sobą. Mówią: „Bądź Bobbym Portisem”, graczem, który mówi to, co myśli, jest aktywny na parkiecie i agresywny po atakowanej stronie boiska.

9 lutego, dzień przed swoimi urodzinami rozegrał pierwsze spotkanie przeciwko swojej poprzedniej drużynie. Emocjonalny mecz zakończył z dorobkiem 10 oczek i 12 zbiórek, ale linijka nie była tego dnia najważniejsza.

„To była bardzo dziwna sytuacja dla mnie. Jestem w hali, słyszę jak wywołują zawodników z line’upu Bulls, słyszę tę znaną na całym świecie piosenkę, która zapowiada mecz. Wyobrażałem sobie, że szykuję się do gry z zupełnie inną drużyną niż Bulls. Wybiegłem na parkiet i zobaczyłem, że wszyscy moi koledzy są po tej drugiej stronie boiska. To była bardzo dziwna noc.”

Dodatkowo Bulls przygotowali dla niego i Jabariego Parkera wideo z podziękowaniami za wkład w organizację, które puścili podczas pierwszej przerwy na żądanie. Jak zresztą zauważają jego koledzy z Bulls, Portis jest bardzo emocjonalnym graczem, ale za wszelką cenę próbował się nie rozkleić

„Nie lubię pokazywać wszystkim swoich emocji, ale otrzymanie takiego wideo było niesamowitą rzeczą. Czuję, że poświęciłem wiele godzin, krwi, potu i łez, kiedy grałem dla Bulls. To było ciężkie przeżycie, ale muszę iść do przodu. Nigdy nie zapomnę tych 3 i pół roku, gdy nosiłem koszulkę Bulls z numerem 5.”

Po wygranej nad Chicago Bulls Bobby Portis nie udał się bezpośrednio do wyjścia z United Center. Jeszcze na chwilę chciał zobaczyć się z kolegami w swojej poprzedniej szatni. Miał powiedzieć im: „Kocham Was. Zawsze będę miał Byki w sercu”.

Portis rozegrał już dla Wizards 10 spotkań, w których notuje średnio career-high 15.0 punktów, 8.8 zbiórek oraz 1.0 przechwytów. Jak dotąd oddaje najwięcej rzutów w swojej karierze – 12.8, które wpadają ze skutecznością 46.1%. Po raz pierwszy też podczas swojej przygody w NBA notuje plus- na dodatnim poziomie (+1.0). Przez większość czasu w trykocie Bulls grał na pozycji silnego skrzydłowego, ale Scott Brooks częściej wykorzystuje go jako centra. Portis musi rywalizować o miejsce w pierwszej piątce z Thomasem Bryantem, w efekcie czego w pięciu spośród pierwszych dziesięciu meczów wychodził w s5.

Obaj gracze są do siebie dość podobni. Potrafią kończyć akcję pod koszem, rzucać za trzy, są aktywni na parkiecie, stawiają zasłony, dobrze czują się w pick-n-rollu,  ale nie są najlepszymi defensorami. Obu zawodnikom kończy się także kontrakt w tym sezonie i trudno w tym momencie jednoznacznie wywnioskować, z kim Wizards zechcą przedłużyć kontrakt po tych rozgrywkach. Bobby nie zdecydował się sprzedawać swojego mieszkania w Chicago, w którym planuje spędzić tegoroczną przerwę po sezonie 2018/19, by cierpliwie czekać na propozycje kontraktu od drużyn NBA.

Komentarze

  1. Mam wrażenie że czytałem już o nim artykuł na innej polskiej stronie o koszykówce
    W jego tytule było coś o spadającym zainteresowaniu koszykówką w USA.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *