Fast Break: Nikt nie zaryzykował, więc Boogie pokazał reszcie ligi środkowy palec

Paweł Mocek Fast Break Felietony Strona Główna 11

Pamiętam, że 3. lipca wstałem bardzo rano i chciałem jak najszybciej wypuścić informację o nocnych transferach. Po 20 minutach wpatrywania się w telefon, a następnie przeglądania Twittera wreszcie uwierzyłem. DeMarcus Cousins pokazał środkowy palec 29 drużynom w lidze i zrobił coś, co jeszcze tydzień wcześniej wydawałoby się nie do pomyślenia.

Mogliśmy się spodziewać, że kiedyś się to stanie. Sam myślałem jednak o jakimś weteranie, który pod koniec kariery – gdy wciąż będzie jeszcze gwiazdą ligi – przejdzie do Golden State Warriors na mniejszej umowie w poszukiwaniu jedynej szansy na wygranie mistrzostwa. Cousins takich okazji może mieć w swojej karierze jeszcze bardzo wiele, a pierwszą z nich już teraz. Co więc skłoniło go do tak niespodziewanego ruchu, który nie tyle wywołał ambiwalentne odczucia w całej lidze, co po prostu zaszokował wszystkich? Swoją drogą reakcję całej ligi najlepiej naśladuje chyba ScooterMagruder w najlepszym filmiku związanym z koszykówką tych wakacji. O Cousinsie od 1:35, ale polecam obejrzeć całe wideo, jest świetne.

Wszystko zaczęło się w styczniu, gdy w czasie wzlotu formy New Orleans Pelicans stracili swojego drugiego najlepszego gracza. W meczu z Houston Rockets, Cousins zerwał ścięgno Achillesa i wiadomo było, że jego offseason zaczyna się właściwie już wtedy. Czuli to także jego koledzy z drużyny. Anthony Davis, chcąc pokazać jak ważną częścią zespołu jest dla niego Cousins, w pierwszej połowie Meczu Gwiazd – do którego obaj zostali wybrani – miał na sobie jego koszulkę. Wtedy chyba nikt się jeszcze nie spodziewał, jak dobrze będą sobie radzić Pelicans bez Boogiego.

Pozyskali Nikolę Miroticia, większą rolę w drużynie otrzymał Jrue Holiday, Anthony Davis wszedł niespodziewanie do pierwszej trójki wyścigu po MVP – wszystko działało na korzyść Pelikanów. Sam Cousins w mediach społecznościowych dawał jasno do zrozumienia, że czuje się częścią tej grupy i wiedział, że koledzy czekają na to, aż latem podpisze nową umowę z Pelicans. Być może tego chciał na początku także Boogie, natomiast wszystko zaczęło się rozpadać, gdy do gry weszły pieniądze. Dell Demps nie był skłonny dać zawodnikowi po zerwaniu ścięgna Achillesa pełnego, maksymalnego kontraktu, przez co Cousins zaczął swoją mini-kampanię w social media, w trakcie której między innymi przestał obserwować Pelicans na Instagramie. Wszystko po to, by wzmocnić swoją pozycję w negocjacjach.

Jeszcze na kilka godzin przed rozpoczęciem wolnej agentury, Adrian Wojnarowski informował o prawdopodobnym porozumieniu między Pelicans a Cousinsem. Obie strony miałyby dogadać się w sprawie dwu- lub trzyletniej umowy, która byłaby warta nieco mniej niż potencjalny maks. I rzeczywiście, Pelicans oferowali mu jeszcze w trakcie rozgrywek 2-letni kontrakt wart 40 milionów dolarów. Tej umowy Cousins jednak nigdy nie przyjął i dość dużą niewiadomą jest to, czy taka oferta była jeszcze na stole 1. lipca. Według kilku raportów, Pelicans wycofali ją i to byłoby zbieżne ze zdaniem Boogiego, który powiedział, że „tylko Demps i ja wiemy, co zostało powiedziane tamtej nocy”. Pelikany nie chciały podjąć ryzyka, a dodatkowo zobaczyły możliwość wzmocnienia dobrze funkcjonującej drużyny Juliusem Randlem i Elfridem Paytonem.

To przywiodło Cousinsa do rozmów z Los Angeles Lakers. Właśnie oni mieli otrzymać od Cousinsa propozycję zatrudnienia go… za podobne pieniądze, jakie ostatecznie potem otrzymał od Warriors. Magic Johnson i LeBron James Rob Pelinka zdecydowali jednak, że i dla nich będzie to spore ryzyko, a w dodatku mieli już w głowie ułożony plan kolejnych transferów po zatrudnieniu LeBrona. Wtedy na placu boju pozostała już tylko jedna drużyna.

Warriors wyczuli pismo nosem, po raz kolejny. Po drodze musiało wydarzyć się wiele sprzyjających wydarzeń, ale wiedzieli, że jest to szansa na odskoczenie od ligi na kolejny już – parafrazując Joe Lacoba – rok świetlny. Cousins musiał czuć się sfrustrowany po tym, jak dwie drużyny praktycznie dały mu do zrozumienia, że są w stanie sobie go odpuścić. Wtedy zadzwonili do niego koledzy z reprezentacji Stanów Zjednoczonych – Stephen Curry i Klay Thompson (2014) oraz Kevin Durant i Draymond Green (2016). Dołączenie do drużyny, która i tak dostaje wiele hejtu ze wszystkich stron, nie było głupim pomysłem. Durant mógł mu na pewno powiedzieć, że choć czasami wszyscy wokół go frustrują (co widzieliśmy w trakcie ubiegłorocznej twitterowej afery), to potem pierścień na palcu wszystko wynagradza.

Cousins mógł oczywiście grać na zwłokę i uzyskać parę wyższych ofert, ale albo pochodziłyby one od drużyn tankujących i posiadających akurat dużo cap space, albo ekip playoffowych, które jednak byłyby mu w stanie zaproponować niewiele więcej (co najwyżej 8.6-milionowe Mid-Level Exception). Byłaby to gra niewarta świeczki, choć gdzie indziej miałby pewnie większą szansę na udowodnienie swojej wartości. Bo chyba o to głównie mu powinno chodzić – by za rok ktoś był skłonny zapłacić mu maksymalne pieniądze.

Szczerze mówiąc, wątpię aby taki scenariusz się sprawdził. Warriors nie zależy na tym, by szybko wprowadzać go do gry, dzięki czemu może spokojnie się rehabilitować się pod opieką jednego z lepszych sztabów medycznych w lidze. Gdy wróci, nie będzie musiał być supergwiazdą i nie wydaje mi się, by w Warriors nią był. Jeśli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem i Warriors staną się razem z nim najbardziej dominującą drużyną w historii tej gry, prawdopodobny będzie scenariusz jego pozostania na kolejny rok, na nieco wyższej umowie niż przed rokiem i wejście na rynek wolnych agentów dopiero w 2020 roku. Na razie jednak trudno czegokolwiek się spodziewać, szczególnie po tym, jak prosto w twarz dostaliśmy transferową bombą o poranku 3. lipca.

Nie będę nikogo przekonywał do lubienia albo nielubienia Cousinsa. Wydaje mi się, że ta decyzja jest zarówno biznesowo, jak i sportowo dość logiczna, choć większą szansę na powrót na „maksymalny” pułap dostałby w słabszej drużynie, w której pokazałby się ponownie jako pierwsza opcja. To jednak również byłoby obciążone ryzykiem, ze względu na charakter jego kontuzji. Boogie może już nigdy nie być takim graczem, jakim był przed zerwaniem Achillesa, przez co powrót od razu na głęboką wodę, mógłby skończyć się katastrofą. Stąd taki, a nie inny wybór, który dodatkowo, w bonusie, może skończyć się mistrzostwem w jego pierwszych playoffach w życiu.

Z punktu neutralnego obserwatora, nie mogę się doczekać w jaki sposób Warriors będą wprowadzać Cousinsa do drużyny. Czy na początku będzie wchodził z ławki, a może będzie miał limit minutowy? Czy obok Draymonda Greena i Kevina Duranta to nie będzie już nadmiar trudnych do okiełznania charakterów w szatni? Czy już w tym sezonie udowodni, że jest dalej wart maksymalnej umowy? Niestety w lipcu nie wiemy jeszcze niczego, poza jednym. Warriors po raz trzeci z rzędu przed sezonem będą jedynymi kandydatami do mistrzowskiego tytułu i ponownie muszą być najlepsi. Inaczej, zamiast glorii staną się pośmiewiskiem. Ot, los najlepszych.

11 Komentarze

  1. A na czym polega trudny charakter Duranta w szatni?
    Jakoś nie pamiętam żadnych afer w jego wykonaniu.
    To samo z Greenem? Green to palant i cham, ale raczej wobec rywali.
    Co to znaczy trudny charakter w szatni.

    1. dobre pytanie, raczej trudny charkter w szatni kojarzył mi się z Wallem (kłótnie i beefy na twiterze z kolegami z drużyny), MJ wobec niektórych (min.3 pary oczu podbite w szatni bądź na treningu), Rodman, Kobe (jak MJ pracoholik-perfekcjonista), zbyt dużo luzu i ego (Shaq, Nate Robinson), gwiazda z ego z kosmosu (Starbury, Rondo), jestem lepszym generałem od trenera (Rondo, w sumie LBJ)
      Green wewnątrz klubu kojarzył się jako motywator-katalizator a KD raczej wymiany zdań w necie miał z dziennikarzami czy „fanami”

      1. Chodziło mi raczej o to, że obaj mają trudne – w domyśle „mocne” – charaktery, a nie że wpływają źle na szatnię. Jeśli tak to zrozumieliście, to przepraszam, powinienem lepiej to ująć.

        1. pytanie postawione w ostatnim akapicie ma sens
          – czy kogoś ego w procesie nie zostanie na tyle urażone, że nie pójdzie gdzieś indziej (ps. skoro wielu zawodników jest urażonych ratingami w grach i tweetami ewidentnych trolli), czy panowie zepną się i coś zbudują jak dotychczas. Przyznam, że z czasem gsw coraz bardziej podoba mi się względem stworzenia systemu, że mają rdzeń, ale wyciągają i wkładają cegiełki a mur stoi, nawet coraz mocniejszy lub przynajmniej niezachwiany. Kwestie wyboru zawodników nie zawsze wydają mi się idealne, lecz gsw pokazują, że mają dobrą (choć od 2 sezonów coraz bardziej kontrowersyjną dla niektórych strategię).
          fakt mają sporo twardych głów, ale jakoś przez duże J to działa (a gsw jako organizacja podnieśli wartość klubu do 3 miejsca w nba, co ciekawe 3,6 NYK 3,3 LAL 3,1 GSW 2,6 CHI… 1,0 PELS (mld $), przywracając oglądalność playoffów i finałów prawie do poziomu 3-peat Lakers i 2nd 3-peat MJ-Bulls.

  2. Ja sie o GSW w ogole nie obawiam. Cousins jest krnabrny, ale wiadomo po co tu przyszedl. Nawet jak bedzie gral przez 1/3 sezonu na 15/10, to bedzie wystarczajacy powod, zeby mu dac maxa w kolejnym roku.

    1. Duży znak zapytania, czy zagra tak jak piszesz.

    2. A moze właśnie o to chodzi. GSW to jedyne miejsce, gdzie z całą pewnością nie będzie podwajany, a nawet to od niego będzie szła pomoc. Rywalizacja o łatwe zbiórki w obronie też żadna. Jeśli gdzies ma zrobić 15/10 to włąśnie w GSW, kóre i tak nie będzie się sponać w regular season. Wtedy ogłosi, że nic go nie boli i wrócił, dostanie maxa w Clippersach i będzie tam cioniował i rozwalał szatnie.

      1. Dla niego to bez wątpienia najlepsza opcja na ten moment. Chodziło mi o to, że historia dalszych losów graczy po achillesie nie zachęca do optymistycznych prognoz. Jest kilka ciekawych artykułów w necie na ten temat.

  3. Cousins jest megamiernym obrońcą,do tego zrobił się wolny i ospały, łatwy do kontestowania, więc moim zdaniem GSW się osłabiło.

    1. Osłabiło? 😀
      W najgorszym wypadku są tak samo mocni jak byli.

  4. Problem jest taki że cała liga się posrala bo GSW maja najlepszy zarząd w lidze 🙂 jak Boogie wygra im 3 mecze w PO to nikt nie będzie płakał w GSW że go wzięli.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *