Oko Cyklonu: Spit-Gate

Mateusz Połuszańczyk Felietony Oko Cyklonu Strona Główna 1

W ostatnich dniach zrobiło się bardzo głośno na temat meczu Houston Rockets przeciwko Los Angeles Lakers w hali Staples Center, i wcale nie chodzi tutaj – nad czym całym sercem ubolewam – o kwestie czysto sportowe. Podczas czwartej kwarty spotkania doszło do wymiany ciosów pomiędzy Rajonem Rondo a Chrisem Paulem, do której włączył się Brandon Ingram (właściwie od zachowania tego delikwenta rozpętała się wojna pięściarsko-koszykarskich uliczników). Afera hazardowa? Powołać komisję. Skandal obyczajowy? Powołać komisję. Defraudacje finansowe? Powołać komisję. Tak to wygląda na naszym krajowym podwórku. Cytując klasyka: „Czasy się zmieniają, a pan zawsze jest w komisjach”. Spit-Gate – jak nazwali wydarzenia z Miasta Aniołów dziennikarze – jest dopiero wierzchołkiem góry lodowej, lecz zacznijmy od początku.

Często słyszę wypowiedzi o tym, że skoro tak niesamowicie tęsknię za twardym basketem z lat dziewięćdziesiątych, to powinienem radować się tego typu akcjami. Wierutna bzdura. Owszem, odczuwam sentyment do żelaznej podkoszowej defensywy, bezkompromisowej rywalizacji, ale daleki jestem od pochwalania boiskowych bójek. Jeżeli chcę obejrzeć kawał solidnego pięściarstwa, akredytuję na gale bokserskie albo oglądam transmisje telewizyjne z ringowych potyczek, na których występuje np. Anthony Joshua. Co innego nagradzać oklaskami zawodnika sportów walki, co innego okazywać entuzjazm, widząc akty wandalizmu lub przemocy. Nie podoba mi się to z jednego prostego względu: przemoc nie wymaga wyobraźni. Natomiast koszykówka – jak najbardziej, w pełnej okazałości – wymaga. Skłamałbym komunikując, że nigdy nie uczestniczyłem w bójkach, bo zdarzały się takie incydenty. Szmuglowałbym kłamstwo wprost do waszych umysłów, gdybym jednoznacznie stwierdził, że pod żadnym pozorem nie padłem ofiarą bezpardonowego prawa pięści, bo tak również bywało. Niemniej jednak stosowaniu jakiejkolwiek przemocy, zwłaszcza fizycznej, mówię kategoryczne: Nie!

Trudna miłość

Nie stanowi żadnej tajemnicy, że relacje Rajona Rondo z Chrisem Paulem od dawien dawna były – łagodnie rzecz ujmując – skomplikowane. Panowie nie trawili okazywania sobie wzajemnej sympatii, ale łączyła ich miłość. Miłość do koszykówki. Wiadomo, że głównym celem każdego gracza NBA jest wygranie finałów ligi, zdobycie tytułu. CP3 stał się piekielnie zazdrosny, kiedy Rondo w 2008 roku sięgnął po Larry O’Brien Championship Trophy, po czym otrzymał drogą, wręcz bezcenną, biżuterię w postaci mistrzowskiego pierścienia. Zarzewie konfliktu obu zawodników miało miejsce w 2009 roku, gdy w trakcie meczu New Orleans Hornets kontra Boston Celtics rozgrywający zespołu spod znaku zielonej koniczynki wypalił do Paula, wieszcząc mu niezbyt świetlaną przyszłość, w następujących słowach:

Mam na koncie mistrzowski pierścień, a ty nigdy nie zdobędziesz nawet jednego.

Proroctwo czarownika Rajona – póki co – sprawdza się w stu procentach. Chris ma coś do udowodnienia, aczkolwiek naprawdę ciężko jest dopatrywać się szans gwiazdy Houston Rockets na utarcie nosa swojemu oponentowi z parkietu. Nie dlatego, że brakuje mu predyspozycji czy umiejętności. Po prostu, na chwilę obecną nie należy do drużyny, która mogłaby walczyć o najwyższy laur basketu. To tylko i wyłącznie moja chłodna opinia. Jak będzie? Przekonamy się za jakiś czas.

Spit-Gate

20 października 2018 roku, Los Angeles Lakers podejmują na własnym terenie Houston Rockets, finałowa ćwiartka, rezultat oscyluje wokół remisu. James Harden w swoim stylu atakuje kosz, wymuszając przewinienie Brandona Ingrama. Lider Rakiet zaczyna machać rączkami w kierunku sędziów, dając im do zrozumienia, że to była akcja 2+1. Ciśnienia nie wytrzymuje Ingram, który odpycha Hardena, adresując do niego kilka cierpkich fraz. Za moment rozegra się wymiana uderzeń, co nikomu wcześniej – nawet w najgorszych koszmarach – nie przeszło przez myśl. Rajon Rondo wdaje się w utarczkę słowną z Chrisem Paulem i pluje mu prosto w twarz (tak, to już potwierdzone). CP3 reaguje i, dotykając czoła Rajona, mówi: „Wyglądasz jak żółw”. Trzeba przyznać rację rozgrywającemu ekipy z Teksasu – Rondo ma nieco żółwią głowę. Chwilę później Rondo wyprowadza lewy sierpowy i nadziewa się na odpowiedź kontrującą Paula. Jeszcze parę gongów z obu stron, do zabawy postanawia dołączyć Ingram, atakując Chrisa mocnym prawym prostym. Wreszcie całą waleczną brygadę udaje się rozdzielić. Niebywale podekscytowany jest Floyd Mayweather Jr., który przybył celem obejrzenia meczu, a okazało się, że obserwuje zwykłą szczepę…

W związku z incydentem rozszalały się media społecznościowe, ale z najbardziej stoickim spokojem do sprawy podszedł Paul „The Truth” Pierce:

Ta sytuacja nie jest dla mnie niespodzianką. Rondo i Chris Paul nigdy się nie lubili. Ich spór trwa od debiutanckiego, może drugiego roku Rajona w NBA. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to fakt, że to dopiero pierwsza bójka pomiędzy nimi, ponieważ przez te wszystkie lata na pewno nie żyli ze sobą w zgodzie.

Niedawno informowaliśmy was o tym, jakie zdanie ma Rajon Rondo odnośnie osoby Chrisa Paula. Rozgrywający Jeziorowców podkreślił w swoim komentarzu, że CP3 jest beznadziejnym kolegą z zespołu. Ktoś przytomnie zauważył, że Rondo nie może tego wiedzieć, gdyż nigdy nie grał w drużynie z Paulem. Grał z nim natomiast Glen „Big Baby” Davis, który potwierdził ocenę Rajona:

Występowałem w jednym zespole zarówno z Rondo, jak i z Paulem. CP3 jest bardzo złym kolegą z drużyny.

Włodarze NBA oczywiście już wyciągnęli konsekwencje wobec trójki: Paul, Rondo, Ingram. Według mnie kary są co najmniej niedorzeczne. Zawieszenie Ingrama na cztery spotkania, Rondo na trzy oraz Paula na dwa? Serio? To jakiś kiepski dowcip. Rozumiem, że to nie jest „Malice at The Palace”, ale patrząc jak arbitrzy gwiżdżą faule z kapelusza za muśnięcie przeciwnika palcem, spodziewałem się zdecydowanie bardziej rygorystycznych sankcji za wydarzenia ze Staples Center. No nic, pozostaje nam czekać na kolejną potyczkę Rockets-Lakers. Tym razem jednak poproszę bez złej krwi (marzenie ściętej głowy). Tytułem puenty – Rajon Rondo porównujący siebie z personą Chrisa Paula:

Możliwe, że on jest lepszym zawodnikiem ode mnie, za to ja posiadam lepszy lewy sierpowy.

Amen!

Komentarze

  1. Warto jeszcze dodać, że Paul Pierce (który dobrze zna zarówno Rondo jak i Paula) stwierdził, że wbrew pozorom obaj mają bardzo podobne charaktery, że dużo więcej ich łączy niż dzieli. Jak widać, może za dużo? 🙂

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *