Overtime: DeAndre Jordan jedną nogą w Dallas Mavericks?

Marta Kiszko Felietony Overtime Strona Główna 1

DeAndre Jordan i Dallas Mavericks mają swoją historię. W 2015 roku w domu środkowego Clippers w Pacific Palisades po raz kolejny pojawili się Mark Cuban oraz Chandler Parsons. Miała to być ostatnia próba. W końcu wcześniej reprezentanci Mavericks wraz z Dirkiem Nowitzkim na czele organizowali ucztę sushi dla Jordana, Parsons i center z LA bujali się po najlepszych, ekskluzywnych klubach w tym mieście, więc nadszedł czas na ostateczne spotkanie, które Dallas chcieli przypieczętować parafką Jordana na nowym, czteroletnim kontrakcie.

Cuban przekonywał go, że w Dallas dostanie dużą rolę w ofensywie, a same przenosiny sprawią, że Jordan stanie się najlepszym centrem w NBA i przestanie żyć i grać w cieniu Chrisa Paula oraz Blake’a Griffina (hint, hint: żaden z nich już nie jest graczem Clippers!). Środkowy ponoć miał wtedy powiedzieć:

„I love that. I’m going to Dallas.”

A Parsons, który czekał na tę dwójkę w domu u Jordana, miał usłyszeć dochodzący z podwórka krzyk Cubana. Decyzję środkowego Clippers przypieczętowano tequillą i wódką, choć DeAndre nie skorzystał z propozycji właściciela Mavs i nie poleciał z nim i swoją rodziną świętować do Dallas, a udał się do rodzinnego Houston. Tam spotkał się na siłowni ze swoim trenerem, mentorem Johnem Lucasem (asystentem Clippers w latach 2009/10), który ponoć od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Jak się okazało, parę dni po tym, jak ustalili „na gębę” nowy czteroletni kontrakt na 80 mln dolarów z Mavericks, Jordan poczuł się przytłoczony tą sytuacją i – zdaje się – niezbyt gotowy na to, aby zostać twarzą organizacji.

Liderowanie drużynie wiązałoby się z generalną poprawą niemal każdego aspektu jego gry, a największy problem Jordan od zawsze miał z rzutami wolnymi. Mimo tego, że zawodnik ponoć gdzieś tam w środku wiedział o tym, że nie jest gotów na zmianę klubu i większą rolę, ciężko trenował, ale jego otoczenie zdawało sobie sprawę z tego, że nie jest on zadowolony z nowego rozdziału w swojej karierze. Mówili o nim, że jest bardzo podatny na wpływy, więc gdy zestawimy to z osobą ekscentrycznego Marka Cubana, no cóż… To musiało się skończyć umownym przyklepaniem dealu.

Blake Griffin przyleciał do swojego – jeszcze wtedy – kolegi z drużyny, Doc Rivers także zwrócił się do niego i zaraz całe NBA wiedziało o tym, że DeAndre Jordan jeszcze się waha. Mark Cuban z kolei – jak później mówił – żałował, że nie objął centra Clippers jakąś „kwarantanną”, aby zapobiec tego typu rozważaniom.

DeAndre Jordan w ciągu 48 godzin całkowicie zmienił zdanie. Cuban i Parsons ponownie próbowali nawiązać z nim dialog, znów Chandler i DeAndre imprezowali na całego do białego rana, Rivers rozmawiał z matką centra i Jordan-drama trwało w najlepsze. Ostatecznie, środkowy podpisał przedłużenie kontraktu z LA Clippers. Nie odbierał połączeń od Marka Cubana, nie odpisywał mu na smsy.

Zawodnik Clippers potrzebował uwagi, chciał poczuć na własnej skórze, jak to jest, gdy zabiegają o niego różne drużyny i dał się temu ponieść. Przepraszał później Cubana za pośrednictwem Twittera, ale ten nic sobie z tego nie robił. Chandler Parsons przyznawał z kolei, że nigdy jeszcze nie widział czegoś takiego w swojej karierze i nie omieszkał skomentować, że podejście Jordana jest niesamowicie nieprofesjonalne i nieetyczne.

* * *

Trzy lata później, Dallas Mavericks są w stanie przebaczyć DeAndre Jordanowi za jego niedojrzały występek, gdy zapewnił Cubana i spółkę o chęci gry dla drużyny z Teksasu. Dlaczego? Ano dlatego, że Mavs desperacko potrzebują centra. Nerlens Noel to idealne odzwierciedlenie powiedzenia „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”, więc szanse są marne, że zobaczymy go w trykocie Rumaków. Dwight Powell – mimo, że zrobił postęp – nadal nie jest materiałem na pierwszo-piątkowego środkowego.

Dziś w nocy Washington Wizards wytransferowali Marcina Gortata do LA Clippers, do stolicy natomiast wysłali syna trenera Riversa, Austina. Mało prawdopodobne jest to, że obaj panowie będą dzielić między siebie obowiązki centra drużyny z Los Angeles, zatem to DeAndre Jordan jest na wylocie. Wszystko jednak zależy od niego i to Clippers muszą czekać na kolejną, wielką decyzję ich zawodnika. Ma na to czas do piątku i z różnych źródeł wiadomo, że jeszcze się (znów) waha.

Jeżeli gracz podejmie opcję zawodnika na sezon 2018/19, wartą 24 mln dolarów, wówczas w LA będą szukać dla niego wymiany. Gdyby nie skorzystał z tej opcji, po rozgrywkach odejdzie „za frajer” i Clippers pozostaną z niczym. Zespół Steve’a Balmera na pewno będzie agresywnie starał się pozbyć centra, robiąc miejsce w pierwszej piątce Gortatowi. Już przed trade deadline szukali dla niego miejsca w innej drużynie, ale z jakiegoś – nieokreślonego bliżej – powodu żaden deal nie doszedł do skutku.

Skoro rzeczywiście plotka głosi, że Mavs zakopali ten jednostronny topór wojenny i są gotowi znów przyjąć Jordana w swe progi w Teksasie, nie widzę innego kierunku dla środkowego. Dla Dallas ma to sens. Biorą roczny kontrakt zawodnika i mają czas, żeby sprawdzić, jak będzie to trybić z Luką Donciciem, Harrisonem Barnesem i Dennisem Smithem Jr-em. Jordan jest w ostatnich latach swojego prime’u, będzie mieć wokół siebie zawodników świetnie umiejących dzielić się piłką, a sam nie jest w stanie wykreować sobie rzutu.

Clint Capela i DeMarcus Cousins to gracze, którzy też znajdują się na celowniku Cubana i spółki, ale obaj najpewniej będą chcieli podpisać wieloletnie kontrakty.

Jordan wydaje się naturalnym wyborem, jeśli Dallas nie chcą wchodzić all-in i dopiero będą robić rozeznanie, w jakim kierunku idzie ta organizacja. Mavs w sezonie 2017/18 byli 23. najsłabszą ofensywą w NBA. Byli w ogonie ligi pod względem zbiórek ofensywnych (30. miejsce, 8.1 rb/mecz) i na 21. miejscu w zbiórkach defensywnych (33.1 rb/mecz). Wylądowali na 27. lokacie w lidze pod względem całkowitej liczby zebranych piłek.

Oni potrzebują kogoś, kto będzie walczyć pod koszem, da nową jakość nad obręczą. Patrząc na statystyki z ubiegłego sezonu, w którym zawodnik notował średnio 12.0 punktów i zbierał career-high 15.2 piłek, DeAndre Jordan jest tego gwarancją. Poprawił także rzuty osobiste – po raz pierwszy przekroczył w tych rozgrywkach próg 55% skuteczności (zakończył sezon na poziomie 58.5%; to o prawie 10% lepszy wynik niż w 2016/17).

* * *

Marc Stein z New York Times donosi, że Dallas, mimo historii, są zainteresowani usługami DeAndre Jordana. Gdyby zawodnik Clippers zdecydował się na podjęcie opcji zawodnika, Cuban będzie musiał oddać kogoś, aby pozyskać centra. Ma tutaj sporą przewagę, bo i tak Jordan jest na wylocie. Mavericks jednak nie mają wszystkich dostępnych assetów, wielu graczy zostanie wolnymi agentami w tym sezonie, więc albo będzie tu jakaś opcja sign-and-trade, albo Clippers otrzymają ofertę, w której znajdzie się Wesley Matthews i Dwight Powell/JJ Barea, żeby kontrakty się zgadzały.


Dzięki!

Komentarze

  1. Pingback:DeAndre Jordan zostanie niezastrzeżonym wolnym agentem - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *