Top10 zawodników: Silni skrzydłowi
Czas na czwartą część naszego rankingu, w których uszeregowaliśmy według własnych – siedmiu – zdań silnych skrzydłowych. Gwoli ścisłości – układając rankingi dla poszczególnych pozycji, zrobiliśmy selekcję graczy według podziału G – G/F – F – F/C – C. Nie zdziwcie się więc, jeśli znajdziecie tu graczy, którzy otrzymują w swoich zespołach sporo minut także jako środkowi.
Zabrakło im niewiele: Dario Sarić, Julius Randle, Markieff Morris
Zabrakło im trochę więcej: Lauri Markkanen, Kyle Kuzma
10. Derrick Favors – Utah Jazz
Minęły już czasy, w których Favors był najlepszym podkoszowym Jazz i niestety, jego dopasowanie do zespołu z Rudym Gobertem jest robione nieco na siłę. Gdy jednak to on występuje na pozycji środkowego, pokazuje już pełnię swoich możliwości. Jest nieco niedocenianym obrońcą obręczy, a dodatkowo daje w ofensywie dokładnie to, czego brakuje Gobertowi – umiejętność gry tyłem do kosza i rzut z półdystansu. Nie zdziwię się, jeśli w kolejnym sezonie Favors będzie zaczynał mecze z ławki rezerwowych – może nie od samego początku, ale posiadając Jae Crowdera, Quin Snyder może chcieć jak najbardziej rozdzielić minuty Goberta oraz Favorsa. Na pozycji numer „4” Derrick marnuje swoje umiejętności, a dodatkowo brakuje mu mobilności, by kryć szybszych skrzydłowych.
9. Aaron Gordon – Orlando Magic
Eksperyment z Gordonem na pozycji niskiego skrzydłowego nie wypalił w sezonie 2016/17 i od początku kolejnych rozgrywek grał już jako jeden z „wysokich”. Start sezonu, tak samo jak dla całego zespołu, był dla niego atomowy i wyglądał po raz pierwszy w swojej karierze jak gracz kalibru All-Star. W biegającej ofensywie Magic wyglądał świetnie, bowiem mógł wykorzystywać naturalny atletyzm i szybkość. Do tego poprawił rzut za 3 punkty i swój kozioł, czym zapracował na podpisanie 80-milionowego kontraktu. Gordon wraz z biegiem sezonu tracił skuteczność i formę – jak cały zespół – a dodatkowo przez urazy opuścił 24 spotkania. Nie mogę się doczekać na jego minuty razem z Mohamedem Bambą lub Jonatahanem Isaaciem, bo to właśnie ci panowie są obok niego obecnie najjaśniejszymi światełkami w tunelu o nazwie Orlando.
8. Paul Millsap – Denver Nuggets
Ten sezon nie miał tak wyglądać. Millsap miał dać Nuggets to, czego potrzebowali – inteligentnego i wszechstronnego podkoszowego grającego obok Nikoli Jokicia, który będzie łatał defensywne błędy kolegów (a tych sezon wcześniej było mnóstwo) oraz będzie kolejnym wysokim rozgrywającym drużyny, który nie ma playmakera na obwodzie. Nuggets mogli się z tego cieszyć jednak tylko mniej więcej przez miesiąc, po czym Millsap doznał poważnej kontuzji nadgarstka i nie grał aż do końcówki lutego. Szaleńcza pogoń w ostatnich tygodniach sezonu już z Millsapem ostatecznie skończyła się jednak niepowodzeniem i po porażce w ostatnim dniu rozgrywek z Minnesotą Timberwolves, Nuggets ponownie nieco zabrakło do playoffów. Sam Millsap ma już 33 lata, ale na boisku wciąż potrafi sprawić, że drużyna funkcjonuje lepiej po obu stronach parkietu.
7. Kevin Love – Cleveland Cavaliers
To będzie sezon, w którym możemy znowu zobaczyć Kevina Love’a z Minnesoty – będącego największą gwiazdą przeciętnej drużyny. Wydaje się jednak, że Love w Cavaliers wniósł swoją grę na kolejny poziom, choć dużą część zasług za to możemy przypisać LeBronowi Jamesowi. Love rozwinął swoją grę bez piłki, będąc idealnym komplementarnym zawodnikiem dopasowanego do LeBrona, ale radził sobie także całkiem nieźle jako centrum ofensywy w grze tyłem do kosza. Ofensywny skillset ma jeden z najlepszych na swojej pozycji i choć po drugiej stronie parkietu jest graczem minusowym, to nie można kwestionować jego dobrej i powtarzalnej dyspozycji. Problemem w ostatnich dwóch latach były kontuzje i jeśli znowu się przydarzą, Cavaliers będą mieli ogromne problemy. Love to ich jedyny gracz kalibru All-Star i zobaczymy, czy znowu poradzi sobie w roli pierwszej opcji.
6. Kristaps Porzingis – New York Knicks
Jeśli byliśmy już w temacie kontuzji, to trudno nie zastanawiać się, jak potoczyłby się dalej sezon New York Knicks, gdyby Porzingis nie zerwał więzadeł krzyżowych. Knicks co prawda jeszcze z nim zaczynali tracić swoją dobrą dyspozycję z wcześniejszej części rozgrywek, ale do postawy Łotysza akurat trudno się przyczepić. Porzingis wykonuje kolejne kroki w kierunku stania się zawodnikiem kompletnym. W ataku potrafi oddać rzut nad każdym przeciwnikiem, z prawie każdej pozycji, a dodatkowo lepiej radzi sobie w grze z piłką w rękach. W defensywie, warunki fizyczne są jego szansą na stanie się zarówno obrońcą obręczy, jak i switchującym na obwód obrońcą. Porzingis potrzebuje jednak jednego pełnego sezonu, żebyśmy przestali już mówić o potencjale na supergwiazdę, a po prostu o supergwieździe.
5. Blake Griffin – Detroit Pistons
Razem z Anthonym Davisem są najlepiej kozłującymi silnymi skrzydłowymi i nie ma w tym przypadku – obaj na wcześniejszych etapach koszykarskiego rozwoju grali po prostu jako guardzi. Griffin jest dzięki temu niezwykle wszechstronnym ofensywnym graczem, odnajdującym się dobrze zarówno w kontratakach, jak i w ataku pozycyjnym. Elitarny atletyzm pozwala mu także na fizyczną dominację nad słabszymi rywalami w grze tyłem do kosza. Idąc z duchem czasu, dodał do swojego arsenału także lepszy rzut za 3 punkty. Śpiewka jednak jest taka sama jak zawsze – czy zagra jeszcze kiedyś pełny sezon? Jego najpoważniejsza kontuzja w zeszłym roku była co prawda spowodowana po prostu Austinem Riversem, który spadł mu na kolano, ale ostatnie rozgrywki były trzecimi z rzędu, w których rozegrał co najwyżej 61 meczów.
4. Al Horford – Boston Celtics
Horford i Paul Millsap weszli razem na wyższy poziom w Atlancie pod batutą Mike’a Budenholzera i teraz obaj zdecydowanie na tym korzystają. Horford lepiej niż Millsap, bo gra w lepszej drużynie i jednocześnie przez większość czasu jest do dyspozycji trenera. Horford był jedyną sprawną i doświadczoną gwiazdą w rotacji Brada Stevensa w playoffach i zarówno wtedy, jak i na przestrzeni sezonu regularnego było widać dlaczego jest tak ważny dla układanki trenera Celtów. Horford jest jednym z najbardziej wszechstronnych i inteligentnych podkoszowych obrońców, a dodatkowo ze swoją wizją parkietu i umiejętnością rzutu zza łuku jest liderem ofensywy dokładnie wtedy, gdy potrzebuje go zespół. Nigdy nie jest na pierwszym planie, a zawsze jest jednym z najważniejszych graczy zespołu – po tym można poznać prawdziwego winning-playera.
3. LaMarcus Aldridge – San Antonio Spurs
MVP-sezon Kawhi’a Leonarda w rozgrywkach 2016/17 był powodem utrzymania San Antonio Spurs w pierwszej czwórce Zachodu i kolejnego awansu do Finałów Konferencji. Gdyby przed sezonem ktoś powiedział, że bez niego Ostrogi dalej będą drużyną playoffową, można by w to wątpić. Tym bardziej, że LaMarcus Aldridge był na granicy odejścia z San Antonio, nie potrafiąc dopasować się do nowej roli. Tę rolę miał już zupełnie inną po tym, jak Gregg Popovich przekonał go do zostania i podpisania przedłużenia umowy i było to pokłosiem kontuzji Leonarda. Aldridge pokazał, że w wieku 32-33 lat potrafi być centralną częścią ofensywy playoffowego zespołu, będąc wciąż jednym z najlepszych zawodników w low i high-post w całej lidze. Zobaczymy, jak poradzi sobie ponownie jako druga opcja, grając obok DeMara DeRozana.
2. Draymond Green – Golden State Warriors
Rok temu Green zapobiegł three-peatowi Kawhi’a Leonarda i po raz pierwszy w karierze zdobył nagrodę Defensive Player of the Year. Ten sezon nie był dla niego już tak udany, co nie zmienia faktu, że wciąż jest najlepszym „zespołowym obrońcą” w całej lidze. Co to oznacza? Oznacza to, że znajduje się we właściwym miejscu, we właściwym czasie, często nie kryjąc najlepszego gracza rywali tylko po to, by łatać dziury powstałe w pierwszej linii obrony będąc tak zwanym „wolnym elektronem”. Jeśli chodzi o umiejętność przewidywania wydarzeń po tej stronie parkietu nie ma sobie równych i przekłada swoją wizję parkietu także na umiejętności typowego point-forwarda w ofensywie. De facto to on jest rozgrywającym Golden State Warriors, przez co trudno nie doceniać jego wkładu w każdy mistrzowski sezon Wojowników w ostatnich czterech latach.
1. Anthony Davis – New Orleans Pelicans
Najlepiej wygląda, mając obok siebie typową stretch-czwórkę (Nikola Mirotić) niż dominującego centra (DeMarcus Cousins) i właśnie grając większe minuty jako środkowy wszedł do wyścigu po nagrodę MVP. Warunki fizyczne pozwalają mu na dominację po obu stronach parkietu. W obronie, jest jednym z najlepszych obrońców obręczy, ale także nie boi się wychodzić na obwód, gdzie szybkością i zasięgiem ramion potrafi zatrzymać także guardów. Umiejętność kozłowania pozwala mu samemu rozpoczynać kontrataki, choć czuje się dobrze także jako biegający do nich podkoszowy, mający za zadanie skończyć akcję wsadem z góry. Wciąż robi postępy rzutowe i choć najlepiej czuje się w grze przodem do kosza, to w ostatnim sezonie odnajdował się także dobrze w grze bez piłki. Kolejny sezon jest jego szansą na pokazanie swoich umiejętności także jako lidera, którym stał się po urazie Cousinsa.
10 Komentarze
OMG
Nie przypominam sobie meczu w zeszłym sezonie, żeby Aldridge grał na innej pozycji niż Center.
Green na drugim miejscu, powinien być ex-aequo z Kevonem Looneyem – podobne umiejętności czysto koszykarskie.
Paweł Mocek
Pau Gasol rozpoczynał 63 mecze w pierwszej piątce jako center, obok niego był Aldridge na pozycji silnego skrzydłowego.Według basketball-reference, LMA spędził łącznie 38% swoich minut jako „czwórka” i 62% jako „piątka”.
pop
dokładnie (za Pawłem) – Aldridge to typowy grajek C-PF – z akcentem na PF, ja sam również traktuję tego zawodnika jako PF
1. A.Davis
2. Aldridge
3. Millsap (mam nadzieję że jeszcze wróci do porządnego grania)
4. Horford
5. Griffin
6. Love
7. Favors, Rnandle
8. Saric
mam trochę problem bo jednak umieściłbym tutaj Jokica (wysoko!) a wyrzucił Gordona
niemniej chciałbym zaznaczyć że pozycje od 3ciej w dół traktuję troszkę umownie, Randle może okazać się w najbliższych kilku latach jednym z najlepszych PF w lidze, mam również przeczucie że Porzingis nigdy nie osiągnie swojego sufitu przez kontuzje
Davis podobnie jak LA jest u mnie C-PF
Ronson33
Panowie troszke ubolewam nad brakiem (nie w top10 ale w tych ktorym niewiele zabraklo) Tadka Younga, ktory mial bardzo solidny sezon w Indianie. Nie pierwszy zreszta. Wiem ze przy Oladipo Turnerze ciezko o dobre staty, ale jak dla mnie byl mocny
Enbiej
Po pierwsze „czwarty” zawodnik zespołu nie może być wyżej od lidera innego zespołu. Chodzi mi oczywiście o Aldridge’a i Green’a. Davis i LaMa czołówka a za nimi ze względu na potencjał nasz sasiad z Łotwy. A reszta nie ważna, liczy się podium ☺
GPRbyNBA
Mówcie co chcecie ale dla mnie Lebron jest PFem i właśnie w tym zestawieniu powinien sie znaleść.
Konrad
Nie za wysoko z tym Greenem na 2 miejscu?
Pomyślmy czy w San Antonio, Bostonie, Detroit czy NY byłby takim mistrzuniem jak teraz. Bo o tym, że każdy z zawodników z zestawienia w Oakland by się odnalazł jestem dziwnie pewien.
To, że swoimi atutami Green doskonale uzupełnia potencjał pierwszej piątki GSW to fakt tyle, że tu nie to powinno podlegać ocenie, a jego indywidualne umiejętności w odniesieniu do innych.
Forto
1. Davis – ZDECYDOWANIE
2. Griffin – ciagle może być pierwszą opcją w ataku
3. Aldridge – świetny sezon, przy KL wyraźnie przygaszony opcją numer dwa
4. Anthony – Carmelo grał ostatnio jako czwórka i tak juz zostanie. Moim zdaniem ciągle moze być groźniejszy niż w ostatnim sezonie.
Dalej: Milsap, Horford, Green, Gordon,Kuzma, Markanen,i z sentymentu do STARYCH PF Randolph
A swoją drogą to czy Antek też nie wychodzi na 4?
Podzielam zdanie kolegów, że Green to jedynie chamski dodatek do prawdziwych gwiazd, świetnie je uzupełniając (kopniaki i inne wredne zachowania).
Forto
Zapomniałem Porzingisa i Lovea (choć ten głównie jako center wychodził).
Porzingis obawiam się, że przez kontuzje będzie coraz słabszy.
Love zaś już nie pociągnie na statach 25/15 jak w Socie.
Love na 4, Porzingis niżej.
RIPCITIZEN
Najlepsze czasy Aldridge’a to playoffs w Blazers vs Rockets,kiedy to w dwóch pierwszych meczach w Houston miał po 40+ pkt. Niestety przejście do rygorystycznie ustawionych Spurs stłamsiło jego kreatywność i radość z gry. Szkoda…