5 życzeń na 2019 rok

Pan Wojti Felietony 2

Wprawdzie nowy rok trwa już kilka dni, jednak chciałbym się z wami podzielić swoimi życzeniami na ten rok. Od razu zaznaczam, że nie są to moje życzenia dla was, gdyż każdy ma własne sympatie i antypatie w tej lidze i wszystkim nie da się dogodzić. Nie proponuję też poszczególnym drużynom i zawodnikom postanowień noworocznych ani nie wyznaczam celów – gdy poprzednim razem to zrobiłem, efekt był mizerny. Są to moje subiektywne życzenia na ten rok, spełnienie których na pewno dostarczy wszystkim wiele emocji.

  1. Żeby Denver utrzymali nr 1 na zachodzie do końca sezonu

Nuggets rozpoczęli nowy rok na szczycie konferencji zachodniej i gdyby się na nim utrzymali do końca sezonu zasadniczego to byłby to mocny powiew świeżości. W NBA mało którą drużynę oszczędzają kontuzje i Denver nie jest wyjątkiem. Od początku sezonu nie mają do dyspozycji Isaiah Thomasa oraz wybranego z numerem 14 w ostatnim drafcie Michaela Portera Jr. Jakby tego było mało, w drugim meczu tego sezonu stracili podstawowego niskiego skrzydłowego. Kilka spotkań z powodu mniejszych urazów opuścili także Paul Millsap oraz Gary Harris. Co ciekawe mimo to Nuggets byli w stanie pokonać Warriors, Raptors (dwukrotnie) oraz Thunder (również dwukrotnie). Dla ścisłości dodam, że również dwukrotnie ulegli najlepszym obecnie w lidze Bucks. Niemniej przyszłość wydaje się jawić w optymistycznych barwach. Lada dzień do gry powinien wrócić Will Barton a złamany palec u nogi Paula Millsapa wygląda na wyleczony i nie wpływa negatywnie na jego produktywność. Dodatkowo, niedawno drużyna rozstała się z Nickiem Young’iem. Czy można chcieć więcej? Proszę bardzo – Nuggets mają najwyższy w lidze odsetek asystowanych rzutów oraz procentowo zbierają najwięcej piłek. Ekipa z Colorado niewątpliwie gra bardzo dobry sezon, jednak ich pozycja do pewnego stopnia wynika także ze słabości głównych rywali. Thunder i Rockets zanotowali słaby początek rozgrywek, Warriors mają własne problemy. Co w takim razie jest największym powodem do optymizmu? Nikola Jokic – środkowy Denver zadaje kłam teorii o upadku centrów w NBA. Joker jest chyba najwszechstronniej uzdolnionym wysokim zawodnikiem w lidze ale najciekawsze jest to, że kiedy Nuggets najbardziej potrzebują punktów, Serb notorycznie melduje się w pomalowanym i przypomina wszystkim czym jest post-up game.

  1. Żeby Pelicans wymienili AD

Davis rozgrywa swój 7 sezon w Nowym Orleanie, w którym notuje najwięcej punktów, zbiórek oraz asyst w karierze. Efekt? Przedostatnia pozycja na zachodzie, pod nimi są tylko Suns. The Brow powiedział niedawno, że Pelicans są lepszą drużyną niż wskazywałby na to ich bilans. Cóż, w koszykówce (przynajmniej w sezonie zasadniczym) o tym, jak dobra jest drużyna świadczy właśnie bilans. Kiepską dyspozycję ciężko tłumaczyć 22 meczową absencją rezerwowego rozgrywającego Elfrida Paytona czy kilkunastomeczową Nikoli Miroticia. Drużyna z aspiracjami musi sobie radzić z takimi problemami, czego najlepszym dowodem są wspomniani wcześniej Nuggets. W Nowym Orleanie mają drugą najgorszą ławkę ligi – gorsi są tylko Rockets. Co ciekawe tuż nad Pelicans plasują się Warriors, Bucks oraz Thunder. Mimo to wszystkie z tych drużyn są w top4 swoich konferencji. Jakby tego było mało, drużyna z Luizjany zajmuje 3 miejsce od końca jeśli chodzi o odsetek punktów zdobywanych z trójek i pierwsze jeśli chodzi o odsetek punktów zdobywanych z pomalowanego. To wszystko czyni ją zespołem jednowymiarowym, przewidywalnym. Godne podziwu jest zachowanie Davisa wobec drużyny oraz kibiców z Nowego Orleanu, jednak nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie ten zespół będzie w stanie o cokolwiek walczyć. Jeśli Davis chce w końcu wygrywać to powinien zacząć naciskać front-office na transfer i nikt nie powinien mieć do niego o to pretensji. Zaś jeśli Pelicans chcą cokolwiek za niego otrzymać (po sezonie 2019-20 Davis może odejść za free) to powinni szukać trade’u w 2019 roku.

  1. Żeby Luka Doncic wprowadził Mavericks do play-off

Próbuję sobie przypomnieć kiedy ostatnio najbardziej ekscytujący zawodnik młodego pokolenia w NBA był nie tylko biały ale również z Europy. Albo jestem zbyt młody albo nie miało to nigdy miejsca. Oczywiście historia zna wiele zmarnowanych talentów, jednak wygląda na to, że w tym przypadku tylko koszmarna kontuzja mogłaby zatrzymać rozwój Słoweńca. Jego gra jest tym bardziej imponująca, że pomimo niezłych warunków fizycznych wcale nie zachwyca fizycznością, nie dominuje szybkością ani siłą. Stawia to go w kontrze do Lebrona Jamesa, który od samego początku był atletycznym wybrykiem natury. Nie bez powodu przywołałem tutaj lidera Lakers, gdyż w swoim debiutanckim sezonie nie zdołał on wprowadzić Cavaliers do play-offów. Zakładając, że Doncic w najbliższych latach stanie się centralną postacią ligi, wprowadzenie Dallas do PO już w pierwszym sezonie na pewno doda smaczku wielu dyskusjom i porównaniom. Na ile jest to realne? Obecnie Mavericks są 11 drużyną konferencji zachodniej, znajdujący się nad nimi Grizzlies oraz Kings powinni być w zasięgu ekipy z Dallas. I potem zaczynają się schody – wypaść z ósemki musieliby Clippers, Spurs albo Lakers. Przeczuwam, że najmniej odporni na trudy długiego sezonu okazać się mogą Clippers, jednak wymarzonym scenariuszem byłaby walka o miejsce w PO między panującym królem a pretendentem do tronu. Atutem Mavericks bez wątpienia jest doświadczony trener w osobie Ricka Carlisle’a. Co muszą poprawić? Z pewnością straty – są pod tym względem przedostatnią ekipą ligi.

  1. Żeby Kawhi Leonard był zdrowy do końca sezonu

W pierwszym meczu finałów konferencji zachodniej w 2017 roku Spurs prowadzili z Warriors 25 punktami do momentu gdy Leonard odnowił kontuzję kostki lądując na stopie Zazy Pachulii. Dalszy przebieg tamtego meczu i całej serii pokazuje jak duży wpływ potrafi mieć The Claw na postawę swojej drużyny, szczególnie w serii play-off. Właśnie tego brakowało Raptors w ostatnich latach, zawodnika, który weźmie na swoje barki ciężar gry w decydującej fazie sezonu. Co ciekawe, wielu obserwatorów po wymianie ze Spurs (w tym ja) prognozowało poprawę w grze defensywnej  Raptors. Okazuje się jednak, że w obecnym sezonie Kanadyjczycy mają gorszy rating defensywny (107.1) niż rok temu (105.1). Nie ma to jednak znaczenia, bo Raptors są w czołówce wschodu i interesuje ich wyłącznie sukces w play-off. Kluczem do niego może być właśnie Kawhi, którego mistrzowskie doświadczenie z San Antonio może okazać się bezcenne. Jak dotąd notuje średnio najlepsze w karierze 27.1 punktów oraz 8 zbiórek. Biorąc pod uwagę bardzo dobry rok Pascala Siakama oraz regularnych Kyle’a Lowry’ego i Serge’a Ibakę to może być najlepsza okazja na wejście do finałów. I nie wykluczone, że ostatnia, bo Leonard jest w roku kontraktowym i po sezonie może zmienić klub.

  1. Żeby Sacramento nie zwolnili tempa

Raz na kilka lat pojawia się w NBA drużyna, której nigdy specjalnie nie kibicowałem, która nawet nie jest na miejscu premiowanym grą w play-off. Mimo to gra w sposób, który sprawia, że chce mi się ją oglądać. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu w tym sezonie taką drużyną są Sacramento Kings. Pamiętam jak kilka sezonów temu Willie Cauley Stein narzekał, że przez DeMarcusa Cousinsa nie dostaje wystarczającej ilości minut na boisku. Wtedy uważałem to za arogancję, dziś zwracam mu honor. Nie zrozumcie mnie źle – nie twierdzę, że Cauley Stein jest lepszym centrem niż Boogie. Jednak obecnie Kings są wyżej w tabeli niż byli z Cousinsem w składzie, nie wspominając o tym, że od oglądania tamtych Kings bolały oczy. Tegoroczni Kings też mają swoje wady ale przybyło im sporo zalet. Buddy Hield często bywa jeźdźcem bez głowy ale łatwością zdobywania punktów przypomina młodego Carmelo. Nemanja Bjelica ma chyba nieograniczony zasięg strzelecki i rzadko się zacina. Bogdan Boganovic w kilka minut z ławki potrafi zrobić tyle zamieszania, że aż miło popatrzeć. Ale co najważniejsze, przez większość czasu ruch piłki jest tak płynny, że powinien wzbudzać zazdrość Gregga Popovicha. W tym sezonie Kings są drugą najszybciej grającą drużyną ligi (Pace 105.05) i życzę im, żeby utrzymali to tempo. Być może nie awansują do play-off ale z pewnością niejedna drużyna jeszcze się na nich przejedzie.

2 Komentarze

  1. Wojtek, dobrze znow Cie czytac.
    Szczerze mowiac, nie wierze, ze Denver utrzymaja swoja pozycje i to nie dlatego, ze na tej lokacie widze Warriors. Jesli George utrzyma takie tempo i lawka Thunder bedzie efektywna, nie wykluczam OKC. Za moment moze sie tez okazac, ze Rockets znow zalicza jakas potezna serie dzieki Hardenowi. Ale tak, ja tez nie mam nic przeciwko, zeby Nuggets grali w pierwszej rundzie z 8. druzyna 😉

  2. A ja chciałbym bardzo żeby gsw nie miało przewagi parkietu. Mogę więc zgodzić się z pierwszym życzeniem 😉
    AD gra świetnie ale jest jedyna gwiazda drużyny. Oklahoma i Houston mają po dwie mega gwiazdy. I racja, szkoda żeby się chłop marnował. Poza tym może poza Luizjaną znajdzie się ktoś, kto ogarnie te chaszczory zwane brwiami 😉

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *