Droga do Dynastii – Golden State Warriors (część 1)
Można ich nienawidzić albo kochać. Na pewno nie można być obojętnym wobec drużyny, która w ostatnich kilku latach zdominowała ligę. Niektórzy myślą, że drużyna zaczęła seryjnie wygrywać, kiedy dołączył do niej Kevin Durant. Inni mówią, że to niesprawiedliwe, że jest taka drużyna, która składa się z kilku All-Starów. Przyczynami ich wielkości jest świetny zarząd, który miał wyczucie w wyborze zawodników z niższymi numerami, kontuzje i atmosfera wytworzona w drużynie. Zobaczmy jak to się stało, że stworzyli nową dynastię w NBA.
Początki w Filadelfii
Na początek trochę odległej historii.
Klub zaczynał swoją przygodę na wschodzie jako Philadelphia Warriors w 1946 roku. Grali w lidze Basketball Association of America, bo NBA powstała dopiero w 1949. Zostali pierwszym mistrzem po pokonaniu Chicago Stags 4-1 w finałowym starciu. Dla Philadelphii zdobyli jeszcze jedno mistrzostwo w sezonie 1955-1956 pokonując 4-1 Fort Wayne Pistons.
Kolejne 9 lat spędzili w San Francisco, gdzie wprawdzie nie zdobyli mistrzostwa, ale dwa razy gościli w finale (przegrane z Celtics i 76ers).
Koniec tułaczki
Docelowym miejscem zespołu zostało Oakland w Kalifornii. Pierwsze kilka lat w nowym miejscu było dobre dla Warriors, czego zwieńczeniem było mistrzostwo w 1975 roku.
Po mistrzowskim sezonie jeszcze dwukrotnie grali w playoffach i później nadeszła czarna era dla miasta nad zatoką. Przez kolejne 35 lat tylko 6 razy grali w fazie posezonowej, a przed nastaniem ery mistrzowskiego zespołu, na 18 lat grali w PO tylko raz. Co tu dużo mówić, od kiedy zacząłem interesować się koszykówką (rok 1991) Warriors zawsze byli chłopakami do bicia. Mieli przebłyski, byli fajni do oglądania, ale nie liczyło się na seryjne zwycięstwa tej Wojowników. Przez te lata przewinęło się wielu ciekawych zawodników (Richmond, Hardaway, Webber, Mullin, Sprewell), ale nie udawało się stworzyć dominującej drużyny.
Nowa era
Nowa era zaczęła się, kiedy w 2009 w drafcie został wybrany z numerem 7. chudy wychowanek Davidson.
Stephen Curry był świetnym strzelcem, ale wielu ekspertów obawiało się, że jest on zbyt słaby fizycznie na grę w NBA. To był rozczarowujący sezon. Zespół trapiły kontuzje kluczowych zawodników. Poza Stephenem (80) nikt nie zagrał więcej niż 70 meczów. Liderem punktowym był Monta Ellis, a Curry ze średnią 17,5 pkt był drugim strzelcem zespołu. Steph został wybrany do pierwszej piątki debiutantów i na tym kończyła się lista nagród Wojowników. Wojownicy zajęli 13. miejsce na zachodzie i wygrali tylko 26 meczów.
Po sezonie klub został sprzedany przez Chrisa Cohana za 450 mln$ grupie udziałowców z Joe Lacobem na czele. To był kolejny ważny krok na zwycięskiej ścieżce.
Sezon 2010/11 był kluczowy dla dalszej przyszłości mistrzowskiej drużyny. Najpierw w przerwie wakacyjnej dokonali wymiany z Knicks. Za worek ogórków (Kelenna Azubuike, Anthony Randolph, Ronny Turiaf) pozyskali Davida Lee, który z miejsca stał się ważnym graczem podkoszowym (16,5p i 9,8zb). Lee przez 4 sezony dostarczał statystyki bliskie 20/10 i był nauczycielem zawodnika, którego Warriors pozyskali dzięki wymianie z Nets. 23. lutego oddali Dana Gadzurica i Brandana Wrighta za Troya Murphy’ego i pick w drugiej rundzie draftu 2012 (o tym później). Wyniki zespołu poprawiły się o 10 zwycięstw, ale według właścicieli było to za mało i zdecydowali się zwolnić trenera Keitha Smarta. Jego miejsce zajął były zawodnik i komentator telewizyjny Mark Jackson. Wisienką na torcie było wybranie w drafcie z numerem 11. Klaya Thompsona.
Lockout
Kolejny rok był rozczarowujący dla kibiców NBA, bo przez przedłużające się negocjacje między ligą i zawodnikami ogłoszono lockout. Zespoły rozegrały sezon skrócony do 66 meczów. Liga próbowała oszukać kalendarz i drużyny musiały grać intensywniej niż dotąd. Było więcej meczów back-to-back, co odbiło się na zdrowiu zawodników i wielu z nich nie wytrzymywało trudów sezonu. Nie inaczej było z Wojownikami. Przez kontuzje kluczowych zawodników nowy trener nie mógł w pełni wdrożyć swojej filozofii. Mark chciał poprawić obronę, z którą Wojownicy raczej nie byli kojarzeni. Liderami byli Ellis i Lee, ale Warriors wygrali tylko 23 z 66 meczów. Curry miał rozczarowujący sezon i zamiast spodziewanego rozwoju zanotował regres przez powracające kontuzje kostek.
Kolejne ruchy kadrowe były ryzykowne, ale miały kluczowy wpływ na mistrzowską układankę. 13. marca Warriors oddali ulubieńca kibiców Montę Ellisa, Ekpe Udoha i Kwame Browna do Milwaukee Bucks za Stephena Jacksona i kontuzjowanego Andrew Boguta. Jackson został oddany dwa dni później do Spurs. Zdrowy Bogut zapewniał obronę kosza na najwyższym poziomie, czego brakowało w poprzednich latach. Problemem były liczne kontuzje Australijczyka. Zarząd Wojowników zaryzykował i został za to później nagrodzony. Usunięcie Ellisa spotkało się z protestami fanów, ale otworzyło drogę do pierwszej piątki Klayowi Thompsonowi. Klay zaliczył solidny sezon i jako pierwszoroczniak notował średnio 12,5pkt przy zaledwie 24 minutach gry.
Kluczowy draft
Po sezonie nadszedł draft, w którym Warriors wybierali czterokrotnie. Najpierw z numerem 7. postawili na wychowanka z Północnej Karoliny, Harrisona Barnesa. Następnie z numerem 30. centra Festusa Ezeli i z 55. Ongjena Kuzmica. Zaraz zaraz, a gdzie ten czwarty? Dzięki wymianie z Nets, mieli mało znaczący pick numer 35, który wykorzystali na zakontraktowanie Draymonda Greena. Green okaże się później spoiwem mistrzowskiego składu i według mnie jednym z największych przechwytów w historii draftu.
Narodziny Splash Brothers
Sezon 2012/13 był nagrodą dla klubu za dobre i czasem ryzykowne ruchy kadrowe. Zespół odniósł 24 zwycięstwa więcej niż w poprzednim sezonie i zanotował bilans 47-35. Trener Jackson wreszcie mógł pokazać, co może zrobić ze zdrowym składem. Oprócz kontuzjowanego Boguta, który zagrał 32 mecze, reszta kluczowych zawodników była zdrowa przez cały sezon. Wojownicy znacznie poprawili obronę i nie byli już w ogonie ligi pod tym względem (awans z 27. na 14. miejsce). Pozyskany przed sezonem rezerwowy rozgrywający Jarrett Jack wraz z Davidem Lee i Bogutem byli doskonałymi nauczycielami dla młodych, niedoświadczonych jeszcze zawodników. Curry był liderem punktowym (22,9 – poprawa o 8,2 punktu względem poprzedniego sezonu) i w asystach – 6,9. David Lee zanotował bardzo dobre 18,5pkt i 11,2 zbiórki, co dało mu występ w All-Star Game.
Kibice Warriors mieli swojego przedstawiciela w Meczu Gwiazd po 16 latach posuchy. Harrison Barnes zaliczył poprawny sezon, a (Osiołek ze Shreka 🙂 ) Green grał średnio zaledwie 13 minut i nie odegrał znaczącej roli. Historią tego sezonu było narodzenie się Splash Brothers (nazwa wymyślona przez pracownika klubu Briana Witta). Curry pobił rekord w trafionych trójek (272) a razem z Klayem (211) z łatwością wymazali stary rekord z 1995/96 należący do Nicka Andersona i Denisa Scotta.
Upragnione playoffy
Nadeszły upragnione playoffy. Rywalem Warriors byli faworyzowani Denver Nuggets. Drużyna prowadzona przez doświadczonego George Karla miała bilans 57-25 i była jeszcze większą rewelacją sezonu niż Warriors. W pierwszym meczu rozgrywanym w Denver, Wojownicy musieli uznać wyższość gospodarzy i przegrali w ostatniej sekundzie przez rzut Andre Millera. Do kolejnego meczu podchodzili osłabieni brakiem swojego All Stara. David Lee był trudny do zastąpienia, więc Mark Jackson musiał zmienić ustawienie. Zdecydował się na zagranie niższą piątką i silnego skrzydłowego zastąpił rozgrywający Jarrett Jack. To była odważna i bardzo dobra decyzja, która dała Wojownikom kolejne trzy zwycięstwa. Denver zdołało jeszcze wygrać u siebie, ale ostatnie słowo należało do Warriors.
Po odprawieniu faworyzowanych Nuggets przyszła pora na doświadczonych San Antonio Spurs. Warriors i tak odnieśli już sukces jakim był awans do drugiej rundy PO, ale nie zamierzali tanio sprzedać skóry w starciu z drużyną Grega Popovicha.
Już pierwszy mecz pokazał, że nie będzie to spacerek dla Ostróg. Po niezwykle zaciętym meczu i dwóch dogrywkach zwyciężyli Spurs 129-127. Kiedy na zegarze pozostało 4:31 do końca 4. kwarty wydawało się, że Wojownicy odniosą zwycięstwo. Prowadzili 104-88 i kontrolowali sytuację na boisku. Jednak Spurs potrafili podnieść się i doprowadzić do dogrywki. W doliczonym czasie gra była bardzo wyrównana, ale zmęczenie Curry’ego (2-6 w dogrywkach) i większe doświadczenie San Antonio zdecydowało o minimalnym zwycięstwie. Znakomite zawody rozegrał Curry, który rzucił 44 punkty i miał 11 asyst. Steph odpoczywał tylko 4 sekundy z 58 minutowego meczu.
W kolejnych 3 meczach walka była zacięta i drużyny wygrywały na zmianę (w tym zwycięska dogrywka dla Warriors w czwartym meczu). Ostatnie dwa mecze serii wygrali Spurs i mogli kontynuować marsz do finałów.
Ta seria i cały sezon pokazały, że wybory w drafcie sprawdzają się i budowa drużyny wokół trójki Curry, Thompson i Barnes ma sens. Bogut w playoffach pokazał, że może być dominującym centrem i jedyne co mogło martwić to jego zdrowie. Kto wie, w której rundzie skończyliby Warriors, gdyby nie kontuzja Lee w serii z Nuggets. Z bardzo dobrej strony szczególnie w PO pokazał się Jarrett Jack. Kibice Wojowników mogli z optymizmem czekać na nowy sezon.
Mistrzowska transakcja
Właściele Wojowników wiedzieli, że aby osiągać sukcesy nie mogą liczyć jedynie na rozwój swojej młodzieży. Potyczka z Denver w pierwszej rundzie playoff była impulsem do dalszego rozwoju. Dała coś jeszcze ważniejszego niż tylko awans do kolejnej rundy. Zdobyli wiedzę o zawodniku, który odmienił tą drużynę. Andre Iguodala podczas 8 lat spędzonych w Philadelphi pokazał się jako świetny gracz po obu stronach parkietu. Nie był może gwiazdą z pierwszych stron gazet, ale każdego wieczoru pokazywał, jak wszechstronnym jest zawodnikiem. Przenosiny do Denver okazały się jedynie krótkim przystankiem do docelowego portu. Andre zagrał na tyle dobrze w serii przeciwko Warriors (18pkt, 8zb, 5,3as, 2,0 prz), że zwrócił uwagę swoich pogromców. 10. lipca dokonano trójstronną transakcję między Golden State, Utah i Denver. Warriors oddali Andrisa Biedrinsa, Richarda Jeffersona, Brandona Rusha, 2 picki w pierwszej i 2 w drugiej rundzie draftu w kolejnych latach za Iguodalę.
Warriors potrzebowali kolejnego ważnego gracza do rozwoju i zaryzykowali brak wyborów w kolejnych draftach, ale to ryzyko opłaciło się z nawiązką.
Oczekiwania wobec zespołu rosły, zatrudnienie Iguodali w zamian za zadaniowców rozbudziło apetyty kibiców Wojowników. Druga runda była celem minimum na nadchodzący sezon.
W sezonie regularnym drużyna zanotowała spory postęp w obronie (awans z 14. na 4. miejsce w lidze). W porównaniu z poprzednim rokiem wygrali o 4 mecze więcej, ale przed decydującą fazą ponownie zajęli 6. miejsce. Drużyna grała w kratkę i oprócz serii 10 wygranych na przełomie grudnia i stycznia wyglądali na średniaków. Steph Curry ugruntował swoją pozycję jako jeden z najlepszych zawodników grających na pozycji PG. Razem z Klayem Thompsonem byli jednym z najlepszych duetów obwodowych w całym NBA. Iguodala idealnie wkomponował się w nowy zespół. Statystyki spadły, ale jego rola w nowym zespole była niepodważalna. Przed playoffami mogła martwić jedynie kontuzja drugiego z filarów obrony Boguta.
Rozczarowanie
W porównaniu z poprzednim sezonem Wojownicy mieli mocniejszy skład, bardziej zgraną grupę i doświadczenie w meczach o prawdziwą stawkę. Warriors przystępowali jednak do playoffów bez przewagi parkietu. Rywalem w pierwszej rundzie PO byli Los Angeles Clippers. Sezon zasadniczy zakończył się remisem 2:2 i dalsza rywalizacja zapowiadała się ciekawie. Drużyna prowadzona przez trójkę Paul, Griffin, Jordan była bardziej doświadczona i miała ogromną przewagę pod koszem przez kontuzję Boguta. DeAndre Jordan podczas serii zdominował strefę podkoszową (15,5zb i 4bl) i to było kluczem do sukcesu Clippers. Seria była wyrównana, ale niestety dla kibiców Warriors sezon zakończył się na pierwszej rundzie po przegranej 3-4. Odkryciem tej rundy, które miało procentować w przyszłości było włączenie do pierwszej piątki Draymonda Greena. Próby zatrzymania Jordana przez Jermaine O’Neala okazały sie nieskuteczne i Jackson postanowił postawić na mobilność i waleczność Greena.
Zamiast oczekiwanego postępu, zespół zanotował regres. Mark Jackson znacząco poprawił obronę zespołu, wydawało się że przy kolejnym wzmocnieniach i rozwoju młodych zawodników drużyna powinna zrobić krok do przodu i porażka w serii z Clippers jest cenną lekcją, która przyda się niedoświadczonej grupie w kolejnych sezonach. Spodziewałem się kolejnych ciekawych ruchów na rynku transferowym i wzmacniania zespołu pod dowództwem Marka Jacksona.
Właściciele zaskoczyli jednak kibiców i postanowili podjąć kontrowersyjną decyzję. Zwolnili Marka Jacksona i zatrudnili 5-krotnego mistrza NBA, Steve’a Kerra. Ok, Kerr kojarzył mi się z drugą mistrzowską serią Bulls, kolejnymi pierścieniami zdobytymi u Mistrza Popa, ponadprzeciętną inteligencją boiskową. Kerr oprócz bogatego doświadczenia jako zawodnik, analityk TNT i GM Phoenix Suns nie pracował jako trener. Następny sezon był dużym znakiem zapytania. Jak poradzi sobie nowy trener? Czy drużyna zrobi oczekiwany postęp? Czy kontuzje Boguta znowu nie pokrzyżują planów w playoffach?
4 Komentarze
Mike
Swaggerific!
Sebastian Niedzielski
Świetny tekst! Poważną przygodę z NBA zacząłem akurat w sezonie 14/15, więc większość informacji z artykułu jest dla mnie nowa.
Warriors w latach 70. – zdaniem Billa Simmonsa – mogli odnieść więcej sukcesów, ale najlepszy zawodnik w zespole (Rick Barry) psuł atmosferę w zespole, a poza tym miał podłożyć siódmy mecz finałów Zachodu po tym, jak koledzy nie wsparli go w bójce.
Steve Kerr natomiast grał w zespołach dwóch świetnych trenerów – Popa i Phila Jacksona. To w połączeniu ze świetną wizją parkietu może dać naprawdę dobre efekty. Jestem ciekaw, jak Warriors poradzą sobie w następnych latach, dlatego czekam na kolejny tekst!
Grzegorz Kowalczyk
Dzięki Panowie
Pisało się przyjemnie i mam nadzieję, że czytało się podobnie 🙂
pop
Warriors Jacskona byli spoko, Warriors Kerra już nie, spoko się czytało