Labs Raport: Houston Rockets wyraźnie lepsi od mistrzów NBA
Ekipa Houston Rockets nie miała już miejsca na błędy. Porażka w meczu numer jeden we własnej hali z Golden state Warriors sprawiła, że James Harden i spółka nie mogli sobie pozwolić na kolejne potknięcie. Zadanie udało się wykonać, seria została doprowadzona do remisu, a teraz czekają nas dwie potyczki w Oracle Arena.
„Rakiety” były najlepszą drużyną sezonu regularnego 2017/2018 i w Game 2 przeciwko mistrzom NBA zdecydowanie to pokazali. Wspomniany wyżej Harden oraz Eric Gordon zdobyli po 27 punktów, a ich zespół ogólnie miał w składzie aż pięciu koszykarzy, którzy zanotowali 16 lub więcej oczek.
Swój punktowy rekord w karierze pobił P.J. Tucker, autor 22 oczek, zaś Trevor Ariza dołożył o trzy punkty mniej. Jest to kolosalna różnica, jeżeli porównamy to spotkanie z otwarciem serii. Pierwszy z nich miał wtedy zapisany przy swoim koncie zaledwie punkcik, zaś Ariza tylko osiem. Warto jednak przypomnieć, że ten drugi miał kłopot z przewinieniami.
W barwach Golden State Warriors szalał Kevin Durant, który ukończył zawody z dorobkiem 38 punktów. Zawodnicy z Houston byli jednak w stanie ograniczyć czyste pozycje zza łuku dla Klaya Thompsona oraz Stephena Curry’ego. Obaj gracze trafili jedynie trzy z dwunastu prób. To nie wszystko, ponieważ rozgrywający GSW ponownie został upokorzony przez Chrisa Paula:
„Wojownicy” w czwartej kwarcie dogonili miejscowych na dystans zaledwie jedenastu oczek, ale Rockets nie pozwolili przeciwnikom na więcej. Podwoili swoje prowadzenie i ogromna w tym zasługa Erica Gordona oraz Tuckera i Hardena. Później dwa oczka zdobył Durant, jednak team z Teksasu odpowiedział ośmioma punktami z rzędu.
To było za dużo dla Warriors. Kevin Durant otrzymał przewinienie techniczne za popchnięcie Jamesa Hardena, zaś niedługo później doszło do mocnego starcia na linii Draymond Green – Trevor Ariza. Wtedy wszyscy podstawowi zawodnicy gości zostali zdjęci z parkietu przez Steve’a Kerra.
Game 3 o 2:00 czasu polskiego w nocy z niedzielę na poniedziałek.
Golden State Warriors @ Houston Rockets, 105-127
stan rywalizacji: 1-1
5 Komentarze
mrph
Warriors zagrali bardzo słaby mecz. Mnóstwo strat w I połowie i fatalna skuteczność dwóch z trzech najlepszych strzelców zachęciły Rockets do upokorzenia Mistrzów.
Rakiety wreszcie zagrały jak drużyna, mniej było izolacji i przetrzymywania piłki przez Hardena, a więcej ruchu i podań. Kluczem do sukcesu jest zaangażowanie przez liderów reszty drużyny do zdobywania punktów, co podopiecznym D’Antoniego się udało perfekcyjnie.
Steve Kerr nie może być jednak smutny – wyrwali G1 i wracają do Oakland z przewagą parkietu.
lazytom
To Eric Gordon zdobył 27 punktów. Chris Paul „tylko” 16. Warto by jednak nie przekręcać liczb, bo to obniża wartość merytoryczną ciekawego w sumie artykułu 🙂
jojo708
Faktycznie, zgadzam się z mrph, że GSW popełniali dużo głupich strat zwłaszcza w Q1, jednak Rockets w tym spotkaniu wyglądali bardzo dobrze. Przede wszytkim był ruch z piłka i bez niej, do tego wszyscy czuli piłkę bo było więcej podań więc byli w rytmie. Jeźdźcy Apokalipsy (czyli żelazna czwórka Shaq, EJ, Kenny i Chuck) słusznie zauważyli (już chyba nawet przy okazji G1), że to jest bardzo ważne by każdy zawodnik miał chociaż kontakt z piłką by być w rytmie. Wszyscy widzieli co się działo w G1 a co w G2. Do tego jak ciężko przychodziły punkty Hardenowi a jak łatwo GSW w G1. B/R wyliczył, że Harden zrobił 550 kozłów a trio Curry, Thompson, Durant 549. Izolacja do ostatnich sekund (19 rzutów oddanych poniżej 5 sekund przed buzzerem), kupa kozłów i rzuty z ciężkich pozycji albo oddawane przez zastygłych role playerów. Oby ta gra Rockets z G2 nie była jednorazowa. Nie jestem ich sympatykiem a wywarli na mnie ogromne wrażenie. Jeśli potrzymają ten styl gry to odzyskają przewagę parkietu.
Marta
Bardzo fajny, merytoryczny komentarz! Jeszcze nie widziałam, żebyś tu komentował. Witamy na pokładzie 🙂
Jax
Hejka! Cóż to był za mecz 🙂
Powiem szczerze, że nie kocham HR i GSW, ale ten mecz był zacny i warty uwagi jest on.
Odnoszę wrażenie, że Rakiety odpuściły krycie Duranta (w myśl zasady, że przecież on i tak swoje rzuci – widzę podobieństwo w taktyce Celtów) i polały klejem Splash Brothers. Klay się cały kleił przez to, a Kura ponownie nie wszedł w mecz. Kolejny słaby występ, a nie zapominajmy, iż jest to kluczowy gracz dla Wojowników.
Z nudnej i jednostronnej rywalizacji może zrobić się coś wielkiego i długiego…
Trzymam kciuki za fajne meczyska i rywalizację na najwyższym poziome. Sędziowie na razie dają radę i nie są stronniczy, o co jest bardzo ciężko przy płaczących ciągle i o wszystko mistrzach oraz obecności arcykapłana wymuszania fauli (inna sprawa – realnych czy wyimaginowanych) Hardena.
Różnicę potężną w meczu zrobił Tucker – sypał te trójki z rogu aż miło! Skuteczność z gry 8/9! Ktoś chyba go zlekceważył… Pytanie – czy tak słaby mecz w wykonaniu GSW może się powtórzyć? Czy cały sezon ich uśpił?
Kolejne – czy HR zagra na tak wysokim procencie?
Nie mogę się doczekać…