Top10 zawodników: Niscy skrzydłowi

Paweł Mocek Ranking Strona Główna 7

Są zdania, że w nowoczesnej to właśnie ta pozycja jest najważniejsza, ponieważ grający na niej zawodnicy po prostu nie mogą być jednowymiarowi i mają na boisku najbardziej zróżnicowanie zadania. W trzeciej części naszego rankingu przedstawiamy 10 najlepszych niskich skrzydłowych, jakich wybraliśmy w wewnętrznym głosowaniu naszej redakcji.

Zabrakło im niewiele: Brandon Ingram, Andre Iguodala

Zabrakło im trochę więcej: Otto Porter, Joe Ingles, Josh Richardson

10. Andrew Wiggins – Minnesota Timberwolves

Pierwszego sezonu u boku Jimmy’ego Butlera, Wiggins na pewno nie może zaliczyć do udanych. Po trzech latach powolnych, ale jednak postępów, Kanadyjczyk nie potrafił odnaleźć się w roli trzeciej opcji drużyny. Nawet gdy Butlera zabrakło w końcówce sezonu, Wiggins nie grał na poziomie, jaki prezentował w rozgrywkach 2016/17, pracując wówczas na swój maksymalną umowę. Brak eksplozji talentu Wigginsa, będącego już w wieku 23 lat jest na pewno rozczarowujący, ponieważ dzięki warunkom fizycznym i naturalnemu atletyzmowi, jest idealnym typem zawodnika na swoją pozycję. Ciągle brakuje mu trochę wszechstronności – wciąż brakuje u niego wizji parkietu oraz wyczucia w defensywie. Jest dynamiczny, pracuje nad swoim rzutem (choć zrobił krok w tył w ostatnim roku), ale wymagamy od niego więcej.

9. Harrison Barnes – Dallas Mavericks

Dwa lata temu, Golden State Warriors rezygnowali z niego bez żalu, ponieważ na jego miejsce pozyskali jednego z najlepszych zawodników w lidze. Patrząc na to, jak prezentuje się Barnes w barwach Dallas Mavericks, żal do dziś raczej się nie pojawił. Sam zawodnik został rzecz jasna rzucony na głęboką wodę – z zadaniowca stał się nagle pierwszą ofensywną opcją, szukając swoich okazji w grze indywidualnej, czy to tyłem do kosza, czy to grając na pozycji numer cztery i atakując wolniejszych rywali. To Barnes nauczył się robić całkiem nieźle, natomiast wciąż nie można o nim powiedzieć, że jest game-changerem. Trudno, by w mających ciągle problemy z kontuzjowanymi graczami Mavericks stał się nagle All-Starem, ale w tym momencie jego kariery możemy się w ogóle zastanawiać, czy go na to stać.

8. Tobias Harris – L.A. Clippers

To Andre Drummond został w ubiegłym sezonie wybrany do All-Star Game, ale równie dobrze wybór mógł paść na Harrisa. Ten został ostatecznie poświęcony w wymianie Blake’a Griffina i sam fakt, że pozyskanie gwiazdora Clippers nie uczynił z Tłoków drużyny playoffowej pokazuje, jak ważny dla Detroit był właśnie Harris. Jest w tym samym wieku, co Barnes i dziś zupełnie poważnie wskazałbym właśnie jego, jako gracza bliższego do poziomu All-Star – choć oczywiście żaden z nich na Zachodzie nim nie zostanie. Harris to gracz wszechstronny po atakowanej stronie parkietu, ale już z wypracowanym i stabilnym w ostatnim roku rzutem. Potrafi dopasować się do systemu swojej drużyny, grając także bez piłki jako spot-up shooter. Clippers liczą także na jego dyspozycyjność – w ostatnich dwóch latach opuścił łącznie 2 spotkania.

7. Jayson Tatum – Boston Celtics

Był tym trzecim w wyścigu po Rookie of the Year, ale jako jedyny potrafił udowodnić swoją wartość w każdej fazie playoffów, dochodząc w nich aż do Finałów Konferencji. W nich był go-to-guyem Celtów, a w trakcie sezonu udowodnił także swoją wartość jako strzelec z dystansu, liderując w pewnym momencie całej lidze w skuteczności zza łuku. Najbardziej imponującą częścią jego gry jest jednak chyba umiejętność dostania się praktycznie w każde miejsce na parkiecie dzięki fantastycznej umiejętności dryblingu – w czym jest już w tym momencie lepszy od wyżej wymienionej trójki. Jeśli jeszcze bardziej powtarzalny będzie jego rzut po koźle, wówczas będziemy mogli mówić o dużo mniej wyrośniętej i utalentowanej defensywnie wersji Kevina Duranta. Celtics wybrali rok temu diament, który trafił pod skrzydła jednego z najlepszych szlifierzy w lidze – Brada Stevensa.

6. Gordon Hayward – Boston Celtics

Chyba największy pechowiec ubiegłego sezonu. Nie potrafimy sobie wyobrazić, jakie musi być uczucie koszykarza, który przeszedł latem do innej drużyny i po 5 minutach pierwszego meczu w sezonie regularnym widzi swoją stopę, wygiętą o 90 stopni w stosunku do jej naturalnego ułożenia. Miejmy nadzieję, że nie zahamuje to jego rozwoju jako koszykarza, bo ten następował do tego momentu z roku na rok. Przełomowe były ostatnie dwa sezony w wykonaniu Haywarda, szczególnie ten bezpośrednio przed przejściem do Boston Celtics, gdy prowadził Utah Jazz do pierwszej piątki na Zachodzie i do drugiej rundy playoffów. Zawodnik potrafiący grać z piłką w rękach i bronić, lubujący się w wybieganiu po pin-down zasłonach, po których napędza ofensywę swojej drużyny. Trudno znaleźć w jego grze element, który wyraźnie odstawałby od innego.

5. Kawhi Leonard – Toronto Raptors

Trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego po tym sezonie Kawhi’a Leonarda. Chodzi tu oczywiście przede wszystkim o kontuzję, która wykluczyła go z gry na większość rozgrywek, ale także o zachowania pozaboiskowe. Wynikały one może z frustracji spowodowanej niewłaściwą – w ocenie obozu Leonarda – rehabilitacją jego urazu mięśnia czworogłowego, a być może z podpowiedzi wujka-menedżera, który chciał zapewnić Leonardowi większe możliwości marketingowe. Na razie jego starania poskutkowały transferem do Toronto, a nie do Los Angeles oraz zakończeniem pod koniec roku współpracy z marką Jordan. Na boisku, Leonard w formie na pewno powinien być w tym rankingu wyżej. Najlepszy i najbardziej wszechstronny obrońca ligi, potrafiący także grać na koźle i dobry strzelec zza łuku – Raptors zaryzykowali dużo, ale w optymistycznym scenariusza pozyskali top5 gracza w NBA.

4. Paul George – Oklahoma City Thunder

To, że George zostanie w Oklahomie, jest ogromnym zwycięstwem Thunder. Miał gorsze i lepsze momenty w ofensywie, ale po kontuzji Andre Robersona to on przejął dużo większe zadania defensywne, z których od początku do końca sezonu wywiązywał się znakomicie. Od jakiegoś czasu wiadomo, że nie jest to materiał na pierwszą opcję drużyny walczącej o mistrzostwo, ale jako druga gwiazda obok Russella Westbrooka czuje się już lepiej. Sam George jest graczem gorszym od Leonarda jakiego widzieliśmy chociażby w rozgrywkach 2016/17, ale właśnie przez kontuzję swojego rywala, umieściliśmy skrzydłowego Thunder wyżej. George woli operować we wczesnych fazach akcji bez piłki w rękach, wychodząc po nią w stylu Gordona Haywarda, jednak potrafi też wykorzystać przewagę fizyczną i dostać się pod obręcz.

3. Giannis Antetokounmpo – Milwaukee Bucks

Początek sezonu 2017/18 należał tylko i wyłącznie do niego. Antetokounmpo dominował nad spotykanymi na swojej drodze rywalami i pokazał, że jest kimś więcej niż tylko atletycznym freakiem – choć to rzecz jasna nadal jego największa zaleta. Przyjście Erica Bledsoe’a pozwoliło mu na operowanie przez większą część czasu bez piłki i wówczas mógł także ponownie skupiać się na defensywie. Grał zarówno jako rozgrywający, ale także brał udział w akcjach pick-and-roll jako ten gracz rolujący do kosza i szukający potem albo wejścia pod kosz, albo oddania piłki na obwód. Idealny gracz do „biegającej” ofensywy, robiąc pięć kroków przekracza już linię rzutów za 3 punkty po przeciwległej stronie boiska, a następnie przeskakuje nad mierzącym niemal 2 metry Timem Hardawayem Jr. Jeśli doda rzut zza łuku na poziomie 35-36%, będzie nie do zatrzymania.

2. Kevin Durant – Golden State Warriors

Gracz, który wywołuje chyba najbardziej ambiwalentne uczucia w całej lidze. Kiedyś takim zawodnikiem był LeBron James, a po przejściu do Golden State Warriors stał się nim właśnie Durant. Na samym zawodniku nie wywiera to jednak żadnego wrażenia i trudno się dziwić – skoro grasz na poziomie gwarantującym dwa z rzędu mistrzostwa ligi i MVP Finałów, to nie musisz się martwić o nic. W barwach Warriors Durant mając mniejsze zadania w ofensywie niż w Thunder mógł wreszcie zrobić pożytek ze swoich warunków fizycznych i stał się elementem układanki Steve’a Kerra także po bronionej stronie parkietu. Upilnowanie go, przy jego umiejętnościach dryblingu oraz rzutu jest praktycznie niemożliwe, o czym przekonali się przeciwnicy Wojowników w tegorocznych playoffach. Zawodnik kompletny i w tym momencie, także spełniony.

1. LeBron James – Cleveland Cavaliers

Dość powiedzieć, że dwa pierwsze miejsca w naszym rankingu zdecydowaliśmy jednogłośnie (głosowała nas siódemka). Rywalizacja LeBrona Jamesa z Kevinem Durantem zaczęła się na dobre od Finałów w 2012 roku i od tamtego czasu obaj panowie wygrali 5 z 7 ostatnich MVP Finałów. LeBron to człowiek instytucja. W Cleveland był większy niż cały klub i w wieku 33 lat wniósł swoją grę na zupełnie nowy i chyba znowu wyższy poziom. Jest po swoim atletycznym prime’ie, więc coraz bardziej polega na swoim rzucie, ale gdy rusza w drogę do obręczy, cały czas nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Arsenał rzutów spod obręczy z kontaktem, rzut z półobrotu w post, najlepsze podania po penetracji w historii tej ligi, inteligencja i umiejętność przewidywania gry – to tylko kilka elementów gry jednego z najbardziej wyjątkowych koszykarzy, jakich kiedykolwiek było nam dane oglądać na żywo.

7 Komentarze

  1. „Są zdania, że w nowoczesnej to właśnie ta pozycja jest najważniejsza” – Hm… Nie wiem. Katarzyna Lubnauer jeszcze nie zdecydowała 🙂

  2. Ranking nie do końca taki jaka jest rzeczywistość. Ocenianie przez pryzmat ostatniego sezonu też nie ma sensu. Trzeba spojrzeć na to dalej. Mój subiektywny ranking:
    1. James – bo to Lebron i tyle w temacie
    2. Leonard – defensywny potwór, która jest niesamowitym kilerem w ataku. Z nim na boisku, pozostali byli koledzy z SAS stawali się lepsi. A to również ważny czynnik. Czekam na wyjaśnienia całej tej off season dramy. W rankingu mógłby pozamieniać się miejscami z Kingiem
    3. Durant – ofensywny potwór, który w tym elemencie jest praktycznie kompletny. Problemem coraz lepsza defensywa ale dalej bez szału, stąd 3 miejsce
    4. Giannis
    5. Butler – chociaż po przeprowadzce do Minny nie powinno go tu być ale to za poprzednie lata. Jeden z najlepszych two – way’ów
    6. George
    A dalej nie chce mnie się pisać. Liczy się czołówka a reszta to dodatek.

  3. James
    KD
    PG
    Grek/Tobias
    KL
    Hayward
    Gordon (Orlando)
    Kuzma
    Butlera nie liczę o był w poprzednim zestawieniu (gdybym liczył to na 4tym)

    1. Gordona czy Kuzmę traktujemy już jako 4.

  4. podrzucę SF ranking https://www.nba.com/magic/ranking-best-small-forwards-9-20180416
    PS. dla mnie jednak lista kontuzjowanych nie pozwala dać w rankingu (Kawhi, Hayward)….Harris ma staty rzędu Middletona, Fourniera, Butlera.
    Jednak top to Lebron, KD, PG, Greek,
    Butler (za wejście do play off z Wigginsem, ale Bucks też weszli z Middletonem i Giannisem), Tatum (rookie wytrzymał, ale staty słabsze niż kilku wymienionych, lecz jako drużyna daleko zaszli)

  5. Hayward i Tatum nie mogą grać razem na SF. Jeden z nich (Hayward) będzie przesunięty na 4.
    Swoją drogą Hayward i Leonard to zagadki na ten sezon.
    Czy wrócą na swój poziom zobaczymy.
    Co do listy, to nie wiem co z Wigginsem.
    Facet totalnie zawodzi, jeszcze trochę i go będą wymieniać.

    1. z Wigginsem nie wiem czy to nie kwestia magicznego coacha Thibsa, co tworzy Chicago v.2.1 ..8 lat później mając swoich ulubieńców i i ch zajeżdżając minutami i oczywiście tych z drugiej półki (ps. z takim składem i trenerami Bostonu czy Utah….Wilki powinni grać lepiej)

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *