Zapowiedź Finałów Konferencji Zachodniej: Houston Rockets vs. Golden State Warriors
Praktycznie od samego początku sezonu wszystko zmierzało do tego pojedynku. Wielu mówi o tym starciu, jako o przedwczesnych Finałach, choć jest to starcie dwóch najlepszych ekip Konferencji Zachodniej. Golden State Warriors wykonali już dwa kroki w stronę obrony tytułu zdobytego w fantastycznym stylu (przegrany tylko jeden mecz w playoffach). Tyle samo kroków wykonali jednak Houston Rockets, którzy przez świetny offseason i sezon regularny zbliżyli się do Wojowników na tyle, że w tabeli Zachodu po rundzie zasadniczej byli nad nimi i dlatego to oni mają w tej serii przewagę parkietu.
Jest to rzecz niebagatelna, bowiem Warriors w 14 ostatnich seriach zawsze rozgrywali Game 1 na własnym boisku. Ostatni raz, gdy tak się nie działo, ich trenerem był Mark Jackson i grali przeciwko Los Angeles Clippers, których do zwycięstwa w Game 7 poprowadził Chris Paul. Jutro ten sam człowiek, będąc już przybocznym Jamesa Hardena po raz pierwszy w swojej karierze zagra w meczu finałów konferencji. Od tamtego czasu Stephen Curry zdobył dwie nagrody MVP i wygrał dwa mistrzostwa NBA. Pojedynek obu panów będzie tylko jednym z aspektów tego widowiska, które możemy zapamiętać na lata. Obie drużyny są bowiem na absolutnym historycznym topie, jeśli chodzi o dopracowanie szczegółów i analitykę, co przekłada się na ich poziom gry.
Spotkania w tym sezonie:
17. października: Houston @ Golden State, 122-121
4. stycznia: Golden State @ Houston, 124-114
20. stycznia: Golden State @ Houston, 108-116
Zarówno w pierwszym i ostatnim meczu pomiędzy oboma drużynami, Rockets musieli odrabiać straty w drugich połowach i wykazywali się wówczas swoją niesamowitą wszechstronnością. Daryl Morey od jakiegoś czasu nie owija w bawełnę – stworzył drużynę zaprojektowaną do tego, by matchupować się tylko z jednym rywalem – Golden State Warriors. P.J. Tucker, Luc Mbah a Moute, Trevor Ariza, Clint Capela – wszyscy ci gracze w defensywie swoim atletyzmem bądź wzrostem i długością ramion mają być gotowi na zmianę krycia na każdej zasłonie tak, by móc przeszkadzać każdej z gwiazd Warriors. Podopieczni Steve’a Kerra będą robili dokładnie to samo, korzystając z warunków fizycznych Kevina Duranta, Draymonda Greena, Andre Iguodali, czy Klaya Thompsona.
Obie drużyny są zbudowane według tego samego wzorca, natomiast ofensywny styl gry jest trochę inny. Podczas gdy Mike D’Antoni preferuje grę w zwykłych pick-and-rollach, które mają za zadanie otworzenie drogi do kosza lub pozycji do rzutu za 3 punkty, Steve Kerr stworzył niedościgniony w paru pierwszych latach funkcjonowania Warriors system oparty na mocnych ścięciach w stronę kosza poprzedzonych np. zasłoną dla gracza bez piłki, bądź ewentualnie prostym pick-and-rollem, co również otwiera pozycje za łukiem. Atak Warriors jest nieco mniej przewidywalny, bo można go używać na różne sposoby. Atak Rockets jest za to doprowadzony do perfekcji i w seriach z Wolves i Jazz było widać, jak w różny sposób można obchodzić obronę pick-and-roll. Analityczne arcydzieło po obu stronach złoży się – miejmy nadzieję – na epicki pojedynek pomiędzy czarnoksiężnikiem a uczniem czarnoksiężnika.
Rotacja Rockets na finały konferencji:
PG: Chris Paul
SG: James Harden, Eric Gordon
SF: Trevor Ariza, Gerald Green
PF: P.J. Tucker, Luc Mbah a Moute
C: Clint Capela, Nene
W trakcie serii przeciwko Utah Jazz z rotacji Rockets wypadł człowiek, którego powyżej również nie uwzględniłem. Tak, to zarabiający 20 milionów dolarów rocznie Ryan Anderson, już dzisiaj niepasujący do atletycznego, wszechstronnego konceptu Rockets. Jego udział w finałach konferencji jest możliwy, ale nie zdziwię się, jeśli będzie on opcją „awaryjną”. Ba, nie byłbym nawet pewny o udział Nene w tej serii. Defensywnie, Rakiety będą chciały mieć na parkiecie graczy, którzy spokojnie będą mogli zmieniać zasłony na stwarzających największe zagrożenie ze strony Warriors zasłonach dla graczy bez piłki. Jeśli uda się wymusić na nich posiadania w ostatnich sekundach akcji, będzie to duży sukces drużyny D’Antoniego. W takich sytuacjach Wojownicy na pewno będą starali się jednak szukać mismatchów na niższych graczach i wówczas w grze tyłem do kosza podwojenie musi przychodzić bardzo szybko – bo raczej będą w takich sytuacjach podwajać (tak jak Townsa w serii przeciwko Minnesocie).
Przeciwko „Hamptons 5”, Rockets będą momentami grali bez Clinta Capeli, z trzema nominalnymi skrzydłowymi we frontcourcie. Rakiety będą wówczas spacingiem otwierać pozycje do rzutów za 3 punkty, jednocześnie polegając na grze indywidualnej Chrisa Paula i Jamesa Hardena. To będzie jednak wymagało skuteczności od takich graczy jak Mbah a Moute oraz P.J. Tucker. Koncept ofensywny Rockets nie zmieni się – pick-and-rolle będą pojawiały się często, ale w odróżnieniu od pozostałych serii, tutaj dużo częściej będą się one kończyły izolacją – ze względu na ciągłe zmiany krycia Warriors. Na całe szczęście Rockets, Harden nie musi teraz ciągnąć tego pociągu na własnych barkach i w takich sytuacjach dostanie wsparcie od Paula, co powinno zdecydowanie zmniejszyć jego poziom zmęczenia w końcówkach spotkań – przez co tak szybko zakończyła się jego przygoda w playoffach 2017.
Rotacja Warriors na finały konferencji:
PG: Stephen Curry, Quinn Cook
SG: Klay Thompson, Shaun Livingston
SF: Andre Iguodala
PF: Kevin Durant, Kevon Looney
C: Draymond Green, David West/Jordan Bell
Rotacja Warriors to spora niewiadoma, bo ich piątka zmieniała się już parę razy w trakcie playoffów. Głównie przez kontuzję Stephena Curry’ego, ale także przez słaby występ w meczu numer 3 przeciwko Pelicans. W Game 4 do gry od pierwszej minuty wyszli już gracze „Hamptons 5” i niewykluczone, że tak samo będzie i tym razem. W innym wariancie, w pierwszej piątce zamiast Andre Iguodali mogą wyjść Kevon Looney lub JaVale McGee, ale Steve Kerr raczej będzie chciał jak najbardziej ograniczyć liczbę wysokich w swojej rotacji. Ofensywnie, Warriors oczywiście będą próbowali grać swoją koszykówkę z wyjściem po piłkę po pin-down (ustawiana wyżej) lub stagger (niżej, w okolicach półdystansu) zasłonach. Jeśli nie będą znajdować po takich akcjach otwartych pozycjach, w ruch pójdą izolacje Kevina Duranta, wyciąganie Clinta Capeli spod kosza wymuszaniem zmiany krycia, bądź pick-and-rolle z dwoma zasłonami, po których obwodowi Wojowników postarają się znaleźć drogę do kosza.
Również w obronie, Warriors nie będą raczej kombinować w obronie pick-and-rolli Rockets. Jeśli na boisku na pozycji środkowego będzie Draymond Green, to głównie on będzie zmieniał krycie na Hardena. W takim wypadku szczególnie uważni muszą być pozostali zawodnicy znajdujący się po słabej stronie, którzy muszą też wiedzieć od kogo pomagać przy penetracjach (na pewno od Tuckera, być może od Mbah a Moute). W najlepszych momentach poprzednich playoffów, widać było ogromne zrozumienie Warriors po tej stronie parkietu, gdzie kierował ich instynkt i do tego na pewno będą starali się wrócić.
Zarówno Warriors, jak i Rockets nie rozgrywają do tej pory idealnych playoffów. Mieli swoje problemy w każdej z serii pomimo tego, że przegrali tylko po jednym spotkaniu w każdej z nich. Praktycznie każda z gwiazd ma za sobą co najmniej jeden słaby mecz. W tej serii każdy błąd zostanie szybko wykorzystany przez rywali. Dla Warriors to szansa na stworzenie prawdziwej dynastii, z czwartym kolejnym awansem do Finałów. Dla Rockets, to okazja do udowodnienia, że są najlepiej przygotowani do zatrzymania zwycięskiego marszu Wojowników. Ktokolwiek nie wygra, będzie faworytem do wygrania mistrzostwa NBA. Dla nas, jako neutralnych obserwatorów to najlepsza seria, do jakiej mogło dojść w tych playoffach i mamy nadzieję, że nie zawiedzie ona oczekiwań.
Typ: 4-2 Warriors
Typ Dawida: 4-2 Warriors
2 Komentarze
Driver
Kurde Pawel! Ja wiem, ze rakiety potrafią nawrzucać przeciwnikowi punktów, ale 1116? 😉
LD
Rockets mnie dalej nie przekonują.
Warriors in 5.