Labs Raport: Wybuczany Leonard, pierwsze w karierze triple double DeRozana, James Harden w wyścigu po MVP

Marta Kiszko Wyniki 0

Co za noc w NBA! Kawhi Leonard powrócił po raz pierwszy do San Antonio, gdzie został wybuczany. W Oracle Arena doszło do dogrywki i nie brakowało emocji na miarę playoffów. Denver Nuggets wzięli sprawy w swoje ręce w drugiej połowie i na wyjeździe wygrali z Sacramento Kings. Zapraszamy na Labs Raport!


Toronto Raptors 107 @ 125 San Antonio Spurs

Kawhi Leonard wrócił po raz pierwszy do San Antonio i nie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie od rozemocjonowanych kibiców Spurs. Od pierwszych dotknięć piłki przez byłego skrzydłowego Ostróg w hali AT&T niosło się głośne buczenie, a przy pierwszej ofensywnej akcji, gdy Leonard wjeżdżał pod kosz i był faulowany przez White’a, fani gospodarzy zaczęli klaskać. To była ciężka noc dla nowej gwiazdy Raptors.

Kawhi, który zakończył mecz z linijką 21 punktów z 8/13 z gry, 1 zbiórką i 5 asystami, na przestrzeni całego spotkania słyszał okrzyki „Zdrajca!”, ale – jak sam przyznał – nie spodziewał się innego przyjęcia:

„Nie. Media robią świetną robotę, mieszając ludziom w głowach i sprawiając, aby myśleli w odpowiedni sposób. Wiedziałem, że atmosfera będzie taka, jaką wykreowały media.” – mówił po meczu Leonard.

Spurs nie zapomnieli o zasługach Kawhia i Danny’ego Greena i jeszcze przed oficjalną prezentacją puścili tribute dla obu graczy.

Czułem się źle z powodu złego przyjęcia Leonarda. Kawhi ma silny charakter. Wszyscy podejmujemy decyzje w naszych życiach co do przyszłości i on ma do tego takie samo prawo, jak my. Z tego powodu czułem się źle, szczerze mówiąc” – stwierdził trener Spurs, Gregg Popovich.

Kibice San Antonio mieli powody do radości od pierwszych minut spotkania. Nie tylko mogli wreszcie skonfrontować byłego zawodnika, ale ich zespół już po pierwszej kwarcie prowadził 19 punktami. W pewnym momencie to prowadzenie zwiększyło się nawet do 28 oczek przeciwko Raptors. Spurs z powodzeniem kontrolowali cały przebieg spotkania. Zmiana prowadzenia nastąpiła tylko w pierwszej kwarcie.

DeMar DeRozan utarł nos Leonardowi, zdobywając swoje pierwsze triple-double w karierze. Zawodnik Spurs zapewnił drużynie 21 punktów, 14 zbiórek i 11 asyst. Na wysokości zadania stanęli także pozostali gracze pierwszej piątki. Każdy z nich punktował dwucyfrowo. White zdobył 19 oczek, Aldridge – 23, Forbes – 20, a Gay – 13.

Spurs wypunktowali Raptors niemal w każdej statystyce meczowej. Wygrali bitwę na deskach (44 vs 39), w celnych podaniach (32 vs 21). Byli dużo bardziej skuteczni na obwodzie, trafiając 13 z 27 prób, co daje skuteczność na poziomie 48.1%.


Denver Nuggets 117 @ 113 Sacramento Kings

Do ośmiu zmian prowadzenia i ośmiu remisów doszło na przestrzeni całego spotkania pomiędzy Nuggets i Kings. Pomimo, że Sacramento znajdują się poza playoffowym obrazkiem, udowadniają, że mogą mierzyć się z każdym i – w odróżnieniu od ubiegłego sezonu – wcale nie toczą nierównej walki. Tym razem się nie udało, mimo że Kings zdołali uciec Nuggets na 13 punktów w pierwszej połowie.

Mike Malone miał jednak inny plan na drugą – bronić i punktowy los powierzyć Jamalowi Murrayowi. Jeszcze na początku trzeciej odsłony prowadzenie powiększyło się do 15 oczek, ale Nuggets konsekwentnie odrabiali straty. W czwartej kwarcie Murray ewidentnie wziął sobie do serca swoją rolę i wtedy zdobył 17 ze swoich 36 punktów.

Kings przegrali trzeci mecz z rzędu. Buddy Hield zanotował 29 oczek (12/19 z gry), ale nie wystarczyło to do pokonania świetnie dysponowanych w drugiej połówce Nuggets.

Myślę, że dobrze odpowiedzieliśmy po przerwie. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie graliśmy w obronie w pierwszej połowie. Sądzę, że zaburzyliśmy im rytm, bo w pierwszej połowie czuli się bardzo komfortowo na boisku.” – mówił po meczu autor double-double w postaci 12 oczek i 10 punktów, Myles Plumlee.

Razem z Nikolą Jokiciem, zdobywcą 26 punktów i  13 zbiórek, mieli najwyższy wskaźnik plus- na poziomie +12.


Houston Rockets 135 @ 134 (OT) Golden State Warriors

Emocji na miarę playoffów dostarczyli dziś Houston Rockets i Golden State Warriors. Do przerwy Wojownicy wypracowali 17-punktową przewagę i wydawało się, że Rakiety nie zdołają już wrócić do meczu. James Harden jednak konsekwentnie prowadził swoją drużynę i dzięki 13 oczkom w trzeciej odsłonie, wynik na tablicy wskazywał już tylko sześć punktów różnicy na korzyść mistrzów NBA.

W decydującej kwarcie oba zespoły nieco siadły, trójki przestały wpadać, Harden nie był już tak skuteczny zza łuku. Jednak na niecałą minutę przed ostatecznym gwizdkiem sędziego trafił z obwodu, co pozwoliło Rakietom na przedłużenie czasu gry o dogrywkę.

Obie drużyny szły łeb w łeb w doliczonej części meczu, ale nie obyło się bez kontrowersji. Na 23.1 sekundy do gwizdka sędziego Steph Curry trafił rzut, który nie powinien zostać uznany. Kevin Durant był poza boiskiem, gdy ratował piłkę, która trafiła do Curry’ego, by oddał celny rzut za dwa punkty. James Harden jednak wziął na siebie wendettę i mimo wszystko przybił gwóźdź do trumny Warriors nieprawdopodobnym game winnerem, umacniając swoją pozycję w dyskusji o fotel lidera najbardziej wartościowego zawodnika w tym sezonie.

James Harden zakończył pojedynek z 44 punktami, 10 zbiórkami i 15 asystami. Brodacz trafił 10 trójek z 23 rzutów z obwodu. Clint Capela dołożył 29 oczek i 21 zbiórek. Po stronie gospodarzy najlepiej punktował Stephen Curry (35 pkt). Kevin Durant i Klay Thompson dodali po 26 oczek. Skrót z całego meczu:

Twój komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *