Clutch Player: D’Angelo Russell – Wygnany z Miasta Aniołów
Minęły już prawie dwa lata, odkąd D’Angelo Russell został wymieniony do Brooklyn Nets. Były zawodnik Los Angeles Lakers zdecydowanie rozwinął się na Wschodnim Wybrzeżu, co zaowocowało powołaniem do Meczu Gwiazd w miejsce kontuzjowanego Victora Oladipo. Rozgrywający Nets stał się najważniejszą postacią w nowojorskiej drużynie, choć nadal zdarza mu się notować słabsze występy. Jedno nie ulega wątpliwości – Los Angeles Lakers mogą się poważnie zastanawiać, czy podjęli słuszną decyzję. W kolejnym tekście z cyklu Clutch Player cofniemy się także dużo wcześniej, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób D’Angelo Russell znalazł się w najlepszej lidze świata.
Louisville’s West End
D’Angelo Russell urodził się 23 lutego 1996 r. w Louisville, w stanie Kentucky. Ten stan kojarzy się głównie z dwiema rzeczami – Kentucky Derby (gonitwy konne) oraz Kentucky Fried Chicken. Najsłynniejszym sportowcem z Louisville był wielki bokser Cassius Clay, który największe sukcesy odniósł pod przybranym islamskim nazwiskiem Muhammad Ali.
Młody DLo spędzał mnóstwo czasu ze swoimi starszymi braćmi – Antonio i LaShawnem. Był aktywnym dzieckiem, dużo czasu spędzał na świeżym powietrzu, często pakował się w tarapaty. Od zawsze lubił żartować, nie mając zamiaru kogoś obrazić. Czasami jednak nie potrafił znaleźć granicy dobrego żartu, o czym jeszcze się dowiecie, a może już orientujecie się, którą sytuację mam na myśli.
Mieszkaliśmy w bardzo trudnej okolicy. Tam, gdzie ja dorastałem, nazywaliśmy ją West End. Dużo dzieci w okolicy jest powiązanych z gangami. Z tego powodu odnajdowałem synom wiele zajęć, które dawały możliwość robienia innych rzeczy i zajmowały im czas tak, aby nie wpadli w żadne kłopoty. Koszykówka była tym czymś, dzięki czemu nie myśleli o niczym innym. [Antonio Russell, ojciec D’Angelo]
Pierwszym wspomnieniem związanym z koszykówką w życiu D’Angelo jest moment, gdy na podwórku jego babci postawiono kosz. Chłopcy mieli wtedy po jakieś 5-6 lat. Konstrukcja nie była najwyższej klasy, więc wiele razy zdarzało się, że piłka utknęła w obręczy albo nie mogła wpaść do kosza. Mimo to DLo uwielbiał rywalizację z braćmi, zwłaszcza z najstarszym Antonio. Potencjał drzemiący w młodym D’Angelo zaczął być dostrzegany już w szóstej klasie podstawówki. Wiele szkół średnich przyjęłoby chętnie tak rokującego zawodnika, jednak DLo był przekonany, że chce iść do tej samej szkoły, co jego bracia.
Montverde
Ostatecznie D’Angelo zmienił decyzję. Wybór padł na jedną z najlepszych placówek koszykarskich w kraju, Montverde Academy. Mieszcząca się na Florydzie szkółka była rajem dla przyszłych koszykarzy, choć nie brakowało tam dyscypliny. Grali tam zawodnicy z kilkunastu różnych państw. Russell był pewien swoich umiejętności, ale w żaden sposób nie wywyższał się ponad innych ani nie był arogancki. Szanował przeciwników, jak również swoich kolegów z parkietu.
W Montverde trafił pod ręce trenera Kevina Boyle’a, który był w stanie wykrzesać z niego cały talent. Początki w nowym miejscu były trudne. Przez pewien okres DLo poważnie myślał nad powrotem do rodzinnego domu, lecz ojciec, który za każdą cenę walczył o jego powodzenie, starał się za wszelką cenę go zniechęcić. Trener Boyle, za którym Russell początkowo nie przepadał, był podobnego zdania – D’Angelo ma ogromny talent, którego nie można pozwolić mu zmarnować.
Obok Russella w składzie Montverde Academy znajdowało się wielu znakomitych zawodników, m.in. Joel Embiid oraz Ben Simmons (mam nadzieję, że przyjrzeliście się. #22 z powyższego zdjęcia. Joel i Ben nie spotkali się w Montverde, ponieważ grali tam w różnym okresie). Tę samą akademię ukończył również Marcel Ponitka, który dołączył do drużyny tuż po ukończeniu tej szkoły przez Russella. Wcześniej, z Russellem w składzie Montverde Academy zdobyło dwa tytuły mistrzów kraju.
Był niesamowitym sportowcem już w czasach liceum. Można było przypuszczać, że kiedyś usłyszy o nim cały świat. D’Angelo odkrył, jak robi się magiczne rzeczy. [Karl-Anthony Towns]
Ohio State
Po Montverde Academy przyszedł czas na uniwersytet. Jak znacząca większość zawodników, D’Angelo musiał zaliczyć co najmniej rok na uczelni, ponieważ nie miał ukończonych dziewiętnastu lat. Thad Matta, który był ówczesnym trenerem drużyny uczelnianej Uniwersytetu Ohio State, już dwa-trzy lata wcześniej zaczął ubiegać o względy Russella. Co około dwa tygodnie pojawiał się w Montverde, aby monitorować grę oraz naukę młodego Russella.
Kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o D’Angelo, był to pierwszy dzień okresu rekrutacji w lipcu. Ten dzieciak znalazł się tam i wykonywał no-look passy. Myślę, że w pierwszej połowie trafił jakieś pięć trójek. Od tamtej chwili wiedziałem, że muszę go mieć. [Thad Matta]
D’Angelo wiedział, że nie chce iść gdziekolwiek indziej, niż Ohio State. Ojciec wolał najpierw poznać oferty innych uczelni, lecz syn go uprzedził, informując Mattę na spotkaniu w jego obecności, że na pewno pójdzie do Ohio State. Matta był dobrym trenerem – od pierwszego dnia mówił, na czym mu zależy na parkiecie oraz poza nim. Pilnował zawodników, żeby nie zrobili nic głupiego poza parkietem. Świetne warunki do rozwoju oraz nieustanne treningi sprawiły, że DLo niezwykle rozwinął się podczas pierwszego sezonu akademickiego. Nie było wątpliwości, że był jednym z najlepszych zawodników w swoim roczniku.
D’Angelo przybył do Ohio State, żeby wyrobić własną markę i wygrywać jak najwięcej. Wraz z nadejściem sezonu zaczął zdobywać coraz większe uznanie jako najlepszy młody rozgrywający w kraju. [Karl-Anthony Towns]
Gdy szedł do college’u, nie był nawet na liście do draftu. Po sezonie przewidywano już, że będzie jednym z loteryjnych wyborów [top 14]. To było coś, o czym zawsze marzyliśmy. [Antonio Russell, ojciec D’Angelo]
Był najlepszym guardem w kraju. [Thad Matta]
Dopiero pod koniec sezonu D’Angelo zdał sobie sprawę, że jeden rok na uniwersytecie mu wystarczy. Trener Matta nie robił żadnych problemów – wiedział, że to nastąpi, patrząc na niesamowity rozwój D’Angelo. A DLo nie zapomniał o swojej uczelni, dlatego na ceremonię draftu założył marynarkę w barwach Ohio State.
Dla bardziej zainteresowanych tematem; filmik w języku angielskim, dostępne napisy również po angielsku.
Los Angeles Lakers
D’Angelo Russell trafił do najlepszej ligi świata po drafcie 2015, w którym został wybrany z 2. numerem przez Los Angeles Lakers (tuż za Karlem Townsem). Znalazł się w kadrze Jeziorowców tuż po tragicznym sezonie 14/15, w którym gorszy bilans w konferencji zachodniej posiadali tylko Timberwolves. Trudno było przypuszczać, żeby coś zmieniło się w następnym sezonie – skład był istnym połączeniem młodych perspektywicznych graczy (Russell, Clarkson, Randle) z wielką mądrością i doświadczeniem Kobe’ego Bryanta. Już w listopadzie 2015 stało się jasne, że jest to ostatni sezon legendy Lakers na zawodowych parkietach. Bryant nie zwlekał z podjęciem decyzji, dając fanom okazję do godnego pożegnania się z nim. Dla młodych zawodników był to znak, że nadchodzi zmiana pokoleniowa i to od nich zależy, jak będzie układała się gra Lakers w kolejnych sezonach.
Bryant zakończył karierę w NBA z wielkim hukiem. Pokazywał, że mimo upływu lat nie stracił wielkiej formy, zdobywając w kwietniu najpierw 34, a później 35 punktów. W ostatnim spotkaniu sezonu dokonał niemożliwego – w pojedynkę w przeciągu ostatnich dwóch minut odrobił dziesięć punktów straty w meczu z Utah Jazz, dla których porażka oznaczała brak udziału w fazie play-off. Trafił aż pięć rzutów pod rząd w końcówce spotkania, zdobywając łącznie aż 60 punktów.
Niesamowite… ale czy ten artykuł nie miał być o D’Angelo Russellu?
Russell bardzo mocno zszargał swoją reputację już w pierwszym sezonie na zawodowych parkietach. Po kilku tygodniach, w których młody rozgrywających ewidentnie nie mógł odnaleźć się w pojedynkach ze znacznie silniejszymi rywalami, zaczęto się zastanawiać, czy to był rozsądny wybór. Lakers postawili na Russella, ponieważ jego styl gry zdecydowanie bardziej pasował do taktyki Jeziorowców, niż styl Jahlila Okafora, który przez dłuższy czas był uważany za najpoważniejszego – obok Townsa – kandydata do wysokiego miejsca w drafcie. Ostatecznie jednak Lakers pominęli Okafora, a ten został wybrany z 3. numerem przez Philadelphię 76ers, gdzie w pierwszym sezonie – do czasu kontuzji – spisywał się całkiem nieźle.
Jeszcze większy rozgłos Russell zyskał po opublikowaniu filmiku, na którym jego kolega z zespołu, Nick Young przyznaje się do zdradzenia swojej narzeczonej, Iggy Azalei. Young nie zdawał sobie sprawy z tego, że był nagrywany. Miał to być zwyczajny żart, jaki zawodnicy Lakers często robią sobie nawzajem. Nie jest jasne, w jaki sposób wideo wyszło na światło dzienne. Wygląda na to, że jedna z osób, która obejrzała ten filmik prywatnie, przesłała go na jeden z portalów plotkarskich.
hmmm i see D Angelo Russell is trending… I actually liked his film. Thanks bro.
— IGGY AZALEA ⚰️ (@IGGYAZALEA) March 30, 2016
Jestem jedynie rozczarowany, że ta sprawa wyszła na jaw w ten sposób. Jesteśmy rodziną i powinniśmy trzymać wszystko we własnym domu. […] D’Angelo jest niczym dziecko. Pewnego dnia mu powiedziałem: ‚Może masz te 19 lat, ale czasami myślę, że zachowujesz się jak 14-latek. [Byron Scott, trener Lakers]
Napięta sytuacja w szatni zespołu poskutkowała bolesną porażką 48 punktami przeciwko Utah Jazz. Żaden zawodnik nie chciał siedzieć obok Russella na stołówce; unikali również kontaktu z nim w szatni. Russell przeprosił, Young wydał oświadczenie. Kobe natomiast doradził D’Angelo, aby uczył się na swoich błędach.
Jestem głupi. Przepraszam za nagranie tego filmiku. Powtórne przeprosiny nie wystarczą, ale znów przepraszam, że nagrałem ten film. Czuję się okropnie. Wolałbym, żeby to nigdy się nie wydarzyło. [D’Angelo Russell]
Nie chcę opowiadać o moim życiu prywatnym na forum publicznym. Najlepiej będzie, jeśli ja i D’Angelo sami się uporamy z tą sytuacją, poza mediami… musimy nad tym usiąść i porozmawiać. [Nick Young]
Po zakończeniu kariery przez Kobe’ego, Lakers nie mieli prawdziwego lidera zespołu. Podpisali niezwykle przepłacone kontrakty z Luolem Dengiem i Timofiejem Mozgowem, które okazały się ogromnym niewypałem i znacznie obniżyły możliwości finansowe zespołu w kontraktowaniu innych zawodników. Deng znacznie obniżył loty i nie przypominał siebie z czasów Chicago Bulls, gdy dwukrotnie został wybrany do Meczu Gwiazd. Mozgow przeniósł się z Cleveland Cavaliers, którzy dopiero co wywalczyli tytuł mistrzów NBA. W fazie play-off zdobył zaledwie 15 punktów dla Kawalerzystów, dlatego tak wysoki kontrakt mógł jeszcze bardziej dziwić.
Ani Deng, ani Mozgow nie odpowiadali w dużym stopniu za grę Jeziorowców. Najlepszym zawodnikiem Lakers był wchodzący z ławki Lou Williams, który w połowie sezonu został oddany do Houston Rockets. Mimo tylu minusów można było dostrzec pewne plusy – młodzi zawodnicy ogrywali się ze sobą, pokazując się z coraz lepszej strony. Do drużyny dołączył wybrany z 2. numerem draftu 2016 Brandon Ingram. Lakers postarali się również o mocnego szkoleniowca – trenerem został Luke Walton, który wcześniej był asystentem Steve’a Kerra w Golden State Warriors.
Wówczas pojawiły się kolejne kłopoty Russella. Magic Johnson i Rob Pelinka przestali wierzyć, że Russell może stać się kiedyś główną twarzą wielkich Los Angeles Lakers, którzy mimo najsłabszego okresu w historii klubu nadal chcieli aspirować po największe laury. Jest pewne miejsce na Ziemi, gdzie już wcześniej przekonano się o umiejętnościach D’Angelo…
Brooklyn Nets
…oczywiście Brooklyn. To przeciwko nim ustanowił swój rekord kariery w pierwszym sezonie, rzucając pod nieobecność Kobe’ego aż 39 punktów. Tamtej nocy DLo rzucał z niesamowitą skutecznością, trafiając aż osiem z dwunastu oddanych rzutow za trzy. Rok później ponownie odpalił właśnie przeciwko Nets, uzyskując 32 oczka. W swoim drugim sezonie na zawodowych parkietach miewał problemy z kolanem, przez co musiał opuścić kilkanaście spotkań. Pod koniec sezonu zdobywał zazwyczaj po kilkanaście punktów na spotkanie, czasami udawało mu się błysnąć formą, czasami rozczarowywał.
D’Angelo jest wszechstronnym młodym rozgrywającym o świetlanej przyszłości i jesteśmy entuzjastycznie nastawieni do kontynuowania jego rozwoju wraz z naszym młodym zespołem, podczas gdy Timofey zapewni doświadczenie, który może przydać się po obu stronach parkietu. Obaj świetnie uzupełniają system preferowany przez Kenny’ego Atkinsona. [Sean Marks, generalny menedżer Nets]
Brooklyn Nets w poprzednich dwóch sezonach dotykali dna. Przegrywali na potęgę – zdarzały im się serie kilkunastu przegranych spotkań. Jedynym znaczącym zawodnikiem w zespole był Brook Lopez, lecz trzeba było brać pod uwagę, że po sezonie 17/18 kończy mu się kontrakt. Nets mieli zatem ostatnią okazję na zarobienie na nim, a Lakers za wszelką cenę chcieli pozbyć się nieprzemyślanego kontraktu Mozgowa.
Lakers po raz trzeci z rzędu wylosowali drugi numer draftu. Wszystko wskazywało na to, że Jeziorowcy sięgną po rozgrywającego Lonzo Balla, za którym stał oczywiście ojciec, Lavar, jak również duże oczekiwania fanów i dziennikarzy. Lonzo był także bardziej związany z tym regionem – pochodził z Kalifornii, grał dla UCLA. Eksperci zachwycali się jego potencjałem, a Magic Johnson wróżył mu baner nad parkietem Staples Center po zakończeniu kariery.
W takiej sytuacji nie było już miejsca w Los Angeles dla Russella. Jeszcze przed draftem ogłoszono wymianę, w wyniku której D’Angelo Russell wraz z Mozgowem przenieśli się na Wschodnie Wybrzeże. W drugą stronę, oprócz Lopeza, powędrował 27. numer draftu, którym okazał się być Kyle Kuzma.
D’Angelo trafił do drużyny bez większych nazwisk i większego potencjału. Już w pierwszym spotkaniu koszmarnej kontuzji doznał Jeremy Lin, wskutek której musiał opuścić cały sezon. Russell w dobrym stylu przywitał się z kibicami Nets, zdobywając na powitanie 30 punktów. W kolejnych spotkaniach kilkukrotnie przekroczył barierę 20 oczek, a jego średnia na mecz była właśnie w okolicach 20 punktów. Niestety w listopadzie musiał jednak przejść zabieg artroskopii lewego kolana, który wyłączył go z gry na dwa miesiące. W międzyczasie z dobrej strony pokazał się Spencer Dinwiddie, dzięki czemu utrzymał miejsce w składzie po powrocie Russella. 24 marca w przegranym meczu przeciwko Raptors D’Angelo zanotował pierwsze w swojej karierze triple-double. Było to również pierwsze triple-double w barwach Nets od 8 lat.
Zmiany wprowadzone przez Seana Marksa i trenera Nets, Kenny’ego Atkinsona zdawały się prowadzić zespół na dobrą ścieżkę. Mimo że Nets po raz kolejny byli daleko od awansu do fazy play-off, ich gra wyglądała coraz lepiej. Nie było spośród nich zawodników na poziomie All-Star, ale ci zawodnicy potrafili dopasować się do funkcjonującego systemu i prezentowali się naprawdę przyzwoicie jako grupa.
Sezon 18/19 zdaniem wielu dziennikarzy miał być kolejnym przejściowym sezonem dla Nets. Niewielka ilość analityków wskazywała, że ci być może powalczą o fazę play-off. Nikt już nie skazywał nowojorczyków na porażkę, ale większości wydawało się, że na myśli o play-off jest jeszcze trochę zbyt wcześnie. Nets rozpoczęli sezon przyzwoicie, jednakże kontuzja Carisa LeVerta, który niespodziewanie zaczął grać pierwsze skrzypce w zespole, podcięła skrzydła zawodnikom z Brooklynu.
Brooklyn has to be the worst 4th quarter team in recent NBA history. It’s seriously embarrassing.
— Bill Simmons (@BillSimmons) December 6, 2018
Po kiku porażkach z rzędu nastąpił zaskakujący odwrót – Nets zaczęli seryjnie wygrywać, a w styczniu mieli już dodatni bilans zwycięstw i pewną przewagę nad ostatnim miejscem premiowanym awansem do play-off. Poza D’Angelo głośno zaczęło się robić również o innych zawodnikach Nets. Joe Harris wyróżniał się świetną skutecznością trójek, a Jarrett Allen notował niesamowite bloki przeciwko najlepszym zawodnikom ligi. Spencer Dinwiddie stanowi natomiast materiał na inną historię z cyklu Clutch Player.
Dobra relacja zespołu oraz świetne zgranie sprawiło, że DLo nabrał pewności siebie na parkiecie. Świetna forma w styczniu sprawiła, że wskutek urazu Victora Oladipo otworzyła się przed Russellem możliwość występu w Meczu Gwiazd. W ostatnich kilku tygodniach D’Angelo przechodzi sam siebie.
• W lutym w zakończonym zwycięstwem po trzech dogrywkach spotkaniu z Cavaliers w ostatniej dogrywce rzucił aż 14 punktów.
• Kilka dni później w dniu swoich 23. urodzin w pojedynkę przyczynił się do come-backu Nets w spotkaniu z Hornets, zdobywając w ostatnie dwie i pół minuty 12 punktów.
• Jeszcze większego powrotu dokonał w niedawnym spotkaniu z Kings, gdy w ostatniej kwarcie Nets odrobili 25 punktów, a sam Russell uzyskał w ostatniej odsłonie aż 27 oczek. W tym samym spotkaniu ustanowił swój nowy rekord kariery, który od tamtego momentu wynosi 44 punkty.
• Trzy dni później Nets oficjalnie wybili marzenia Lakers o grze w fazie play-off, pozbawiając ich ostatnich matematycznych szans na awans.
Nie da się zaprzeczyć, że D’Angelo Russell znajduje się obecnie w życiowej formie. Już nie wisi nad nim presja gry w wielkich Lakers, a przeprowadzka do Nowego Jorku pomogła mu w znalezieniu pewności siebie na parkiecie. Myśli więcej nad swoim zachowaniem i popełnia głupich błędów. Tytuł dla zawodnika, który zanotował największy progres przypadnie prawdopodobnie Pascalowi Siakamowi, ale Russell również powinien znaleźć się w czołówce.
Jeśli w kolejnych sezonach będzie grał na wysokim poziomie, może znów znaleźć się w Meczu Gwiazd. A jeżeli myśli o wyższych celach, ma przed sobą jeszcze sporo pracy. W tym roku kończy mu się debiutancki kontrakt. W grudniu zeszłego roku Nets podpisali trzyletnie przedłużenie kontraktu ze Spencerem Dinwiddiem. Nie jest przesądzone, czy Russell dostanie wysoką ofertę od nowojorczyków. Inne zespoły z pewnością też będą w gotowości, a Russell będzie mógł wybierać spośród wielu ofert. Póki co, celem numer jeden jest zagwarantowanie Brooklynowi udziału w fazie play-off.
Dzięki za przeczytanie! Poprzednie artykuły z cyklu Clutch Player: Thomas | Towns | Durant cz.1 | cz.2 | DeRozan cz.1 | cz.2 | Od kwietnia artykuły będą publikowane co dwa tygodnie, nadal w piątki. Oczekujcie w międzyczasie bardziej subiektywnych felietonów z mojej stronów, mam nadzieję, że przyjmą się równie dobrze.
5 Komentarze
Grzegorz
Sebastian jak zwykle na wysokim poziomie!
Russell fadnie się rozwinął w Nowym Yorku, podobnie jak Randle Nowym Orleanie. Dwa błędy szefostwa Lakers
airball
Kuzma za Russela, pozbycie się Rosjanina + Lopez to nie błąd. Błędy przyszły później.
jump
czy błędem nie było wybranie Lonzo (zamiast Tatuma, Makarona czy Donovana) i oddanie Zubaca? plus kontrakty Beasla, Lancea?
LALe sporo błedów popełniają, łącznie z fake news odnośnie tradeu z AD, zatrudnianiu trenerów, którzy są świeżo po przedłużeniach, psioczenie na Ballmera…
Pingback:Clutch Player: Joel Embiid – Trust the Process - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.
Pingback:Słowo na pierwszą rundę play-off: Cisza przed burzą - NBA Labs – strona o koszykówce NBA. Wyniki, aktualności, relacje i analizy.